A A+ A++

fot. A.S.O./Charly Lopez

Bob Jungels w przeszłości nie wahał się atakować, ale w ostatnich sezonach jego sylwetka pojawiała się na końcu peletonu, a nie przed nim. Luksemburczyk na trasie dziewiątego etapu Tour de France wrócił do wygrywania 64-kilometrowym rajdem na metę w Châtel.

Bob Jungels spędził 64 kilometry na czele dziewiątego etapu Tour de France, ale na sportowy szczyt wspinał się znacznie dłużej. Luksemburczyk po kilku słabszych sezonach, naznaczonych endofibrozą i koniecznością poddania się operacji udrożnienia tętnic biodrowych w obu nogach, w wieku 29 lat wrócił do gry o zwycięstwa na najwyższym poziomie.

Trudno opisać co teraz czuję, jestem tym trochę przytłoczony. To wielkie zwycięstwo, po to przyjechałem. Wiem, że to wiele znaczy dla ekipy. Po kilku chudych latach, problemach, operacjach… wygrana tutaj i to w takim stylu… to mój styl ścigania, mój styl wygrywania. Jestem bardzo szczęśliwy

– mówił na mecie.

29-latek przed sezonem 2019 notował świetne wynik w klasykach i w Grand Tourach. Giro d’Italia kończył 6. (2016) i 8. (2017), a przy tym w 2017 roku wygrał etap włoskiego wyścigu. W 2018 roku zgarnął Liege-Bastogne-Liege, w 2019 Kuurne-Bruksela-Kuurne.

Po transferze do AG2R Citroen w 2021 roku u Jungelsa zdiagnozowano endofibrozę, a udana operacja postawiła go na nogi. W tym roku kolarz z Luksemburga też nie imponował formą: 6. miejsce w Tour de Suisse zawdzięczał głównie masowemu wycofaniu się zawodników po pozytywnych testach na koronawirusa.

Luksemburczyk znalazł się jednak w składzie ekipy na Tour de France i szczęścia próbował w ucieczkach. Na 9. etapie zabrał się do takowej, mając nadzieję, że faworyci odpuszczą ją przed dniem przerwy. Tak się jednak nie stało, więc atak z daleka zdawał się jedyną opcją i Bob Jungels kompanię Thibauta Pinota i spółki porzucił na podjeździe pod Col de la Croix, prawie 64 kilometry przed metą.

Wiedziałem, że muszę spróbować ataku z daleka, bo na ostatnim podjeździe nie uciekłbym faworytom. Spróbowałem. W ostatnich dniach czułem się lepiej. Wczoraj walczyłem, byłem w grze. Ale bycie w grze a wygranie etapu to różnica. Dziś ryzykowałem, udało się. Jestem bardzo wdzięczny, chciałbym podziękować ekipie i każdemu, kto wierzył we mnie w ostatnich latach

– mówił.

Luksemburczyk dość sprawnie zbudował 2 minuty przewagi, a ten bufor przydał mu się na podjeździe do Pas de Morgins, gdyż tam szarżował Pinot, a jego śladem podążali Carlos Verona i Jonathan Castroviejo. Trójka zbliżyła się do lidera, ale Jungels z zapasem 20-30 sekund obronił się na dojeździe do mety w stacji narciarskiej Châtel.

Wiedziałem, że jak wjadę sam na szczyt, to na odcinku płaskim i na zjeździe nadrobię. Wiedziałem też jakim rytmem jechać, żeby się nie zagotować i tego się trzymałem. Dwa ostatnie kilometry dłużyły się w nieskończoność

– przyznał.

Jeśli znalazłeś w artykule błąd lub literówkę prosimy, daj nam o tym znać zaznaczając błędny fragment tekstu i używając skrótu klawiszy Ctrl+Enter.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRozbiorą betonowy most przy Odrze, postawią nowy. Umowa podpisana
Następny artykułIga Świątek gościła na wyścigu F1. “Mega się dzisiaj bawiłam”