fot. A.S.O./Pauline Ballet
Greg van Avermaet złoty rower już ma. Do kompletu, po raz kolejny, chciałby mieć i żółtą koszulkę lidera Tour de France. Belg po raz kolejny z podziwu godną konsekwencją ściga maillot jaune, nawet w terenie nie do końca mu sprzyjającym.
Na 6. etapie Tour de France 35-latka nie zniechęciło to, że do prowadzącego Adama Yatesa (Mitchelton-Scott) tracił 3 minuty i 17 sekund.
Wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale dałem z siebie wszystko
– powiedział zawodnik CCC Team po zajęciu trzeciego miejsca na Mont Aigoual.
Belg zabrał się w ucieczkę dnia i do mety dotarł jako trzeci. Biorąc pod uwagę, że przed metą wyrastała trudna wspinaczka na Col de la Lusette (11,7 km; 7,3%) i że z jej szczytu do mety prowadził 8-kilometrowy, łagodny podjazd, jego występ był demonstracją świetnej formy.
To była chyba jedna z najsilniejszych ucieczek, w jakich jechałem na Tour de France. Nie było pasażerów. Taki podjazd dawał nam przewagę, bo kolarze chcący wygrać wyścig na takim podjeździe dużo nie zyskają. Na to liczyłem właściwie, to dawało mi nadzieję
– podkreślił po etapie.
Van Avermaet na Col de la Lusette prezentował formę klasykowca, który przygotowywał się do obrony tytułu mistrza olimpijskiego w Tokio. Belg, choć specjalizuje się w klasykach na bruku, z podjazdach radzi sobie świetnie: w Rio de Janeiro przetrwał trudne podjazdy i najwięcej sił zachował na rozgrywkę o medale olimpijskie. Do Igrzysk Olimpijskich w Tokio latem tego roku podejść zamierzał z myślą o obronie tytułu.
Mimo przełożenia imprezy i przerwy w ściganiu, Van Avermaet gotowość do walki na tak trudnych trasach pokazał już na górskim etapie “Wielkiej Pętli” do Orcières-Merlette. Na finałowym podjeździe z grupy faworytów odpadł zaledwie 4 kilometry przed szczytem. Do najlepszych nie stracił wiele i wciąż myślał o przejęciu koszulki lidera.
To był dobry etap aby spróbować, a ja wciąż jestem dość wysoko w klasyfikacji generalnej. Więc spróbowałem. Pojechała bardzo mocna ucieczka. Na trasie dałem z siebie wszystko, ale Lutsenko okazał się bardzo mocny, szczególnie na ostrych partiach podjazdu. Nie mogłem złapać swojego rytmu, potem trudno było go dogonić
– mówił.
Jestem zadowolony. Wygrał najsilniejszy, a ja nie popełniłem żadnego błędu. Nie mogę sobie nic zarzucić. Jestem nadal blisko w generalce, warto próbować. Wiedziałem, że finał nie jest taki stromy, zakładałem, że jeśli przetrwam podjazd pierwszej kategorii, będę miał szansę na zwycięstwo. Nie wystarczyło, ale nie żałuję.
Mistrz olimpijski po raz kolejny rozpoczął Tour de France z myślą o zdobyciu na kilka dni koszulki lidera zmagań. W 2014 roku był bliski założenia jej na brytyjskiej ziemi, niewiele brakowało mu w 2015 roku, gdzie w grze o prowadzenie utrzymywał się przez dziewięć dni i wygrał dwa etapy: jeden z ekipą, a drugi, nieco później, po ucieczce. W 2016 roku dopiął swego i po wygraniu etapu przez kolejne dwa dni paradował w maillot jaune. Sukces ten powtórzył w 2018 roku i po wygranej przez zespół jeździe drużynowej na czas przewodził wyścigowi do 10. etapu.
Po nieudanej próbie przejęcia prowadzenia w wyścigu ubiegłorocznym, w tym sezonie Van Avermaet skupił się na drugim odcinku Tour de France. Etap do Nicei zdawał się być skrojony pod kolarza CCC: premie górskie odsiały sprinterów, a Belg mógł myśleć o wygraniu finiszu z grupy.
Finisz wygrał, ale do mety przed grupą dojechali Adam Yates, Julian Alaphilippe oraz Marc Hirschi, co Belgowi popsuło szyki.
Mogłem wygrać etap i przejąć koszulkę, więc jechałem ten etap jak wyścig jednodniowy. Trzech kolarzy uciekło, byli mocniejsi, ale ja jestem nieco zawiedziony. Kiedy przejedziesz takie podjazdy w tak mocnej grupie, z takimi kolarzami, byłoby miło być bliżej zwycięstwa. Jest jak jest, nie mogę nic tu zmienić
– mówił wtedy.
Van Avermaet liczył także na powodzenie w finale piątego odcinka, zakończonego na wznoszącej się szosie w miejscowości Privas. Tam nie udało mu się włączyć do walki ze sprinterami, co w wywiadach zbył komentarzem o złym ustawieniu i pozycjonowaniu. Dziwić to nie mogło: na ostatnich kilometrach, mimo obecności w peletonie kilku kolarzy CCC Team, mistrz olimpijski jechał sam.
Ekipa CCC w tegorocznym Tour de France nie pokazał póki co za wiele. Aktywność Van Avermaeta oraz Michaela Schära oraz 8. miejsce Matteo Trentina na jednym z etapów to póki co wszystko, co pokazał skład polskiego zespołu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS