A A+ A++

fot. rowery.org

Wojciech Pszczolarski przyjechał na mistrzostwa Polski w kolarstwie szosowym bez mocarstwowych planów, ale na płaskiej trasie na Mazowszu zdołał się wcielić w jednego z głównych aktorów wyścigu elity mężczyzn.

“To co, dziś atak od kilometra 0?”

Przed startem wyścigu elity mężczyzn taka forma powitania zdawała się właściwa. Wojtek Pszczolarski na szosowe mistrzostwa Polski przyjechał sam, do stracenia nie miał wiele. Starty w wyścigach szosowych mają pomóc w przygotowaniu do celów sezonu w kolarstwie torowym, które przed dwukrotnym mistrzem Europy w wyścigu punktowym w drugiej partii tego roku.

“Od dziesiątego”, wyszczerzył się na mecie, ponad 6 godzin później.

Pszczolarski spędził ponad 180 kilometrów na czele wyścigu, a każdy z nich zdawał się być odbity na jego twarzy mieszanką kurzu, potu i soli. Zawodnikowi czeskiej grupy Tufo Pardus Prostejov udało się zabrać w akcję dnia i prowadzić wyścig do ostatnich 30 kilometrów.

Czy super dzień to nie wiem, ale sobie zafundowałem fajną podróż dzisiaj. Późnej się fajnie poukładało, że z tej ósemki we trzech się oderwaliśmy, no i gdzieś się tam pojawiła się ta szansa. Ostatecznie jednak trochę zabrakło, ten upał też był przeciwnikiem dzisiaj

– przyznał na mecie.

Pszczolarski po 10 kilometrach znalazł się w ośmioosobowej grupce, która rozpoczęła batalię o tytuł mistrza Polski. 31-latek był jedynym zawodnikiem w czołówce, który na co dzień skupia się na ściganiu na welodromie. W grupie atakującej nie miał wiele do stracenia, więc z pozycji obserwatora przyglądał się taktycznej batalii ekip Voster ATS i HRE Mazowsze Serce Polski.

Zaczęła się wymiana między Mazowszem, a Vosterem. Ja z Bartkiem Prociem byliśmy tak naprawdę sami i się oszczędzaliśmy. Bartek miał trzech z tyłu, a ja na tym wyścigu byłem sam. Zaczęły się skoki i odjechał Norbert [Banaszek] z Szymonem [Rekitą], ja przeskoczyłem i nagle zrobiło się pół minuty, minuta, trzy. Zaczęła się jakaś tam współpraca i cały czas te trzy minuty się utrzymywały

– relacjonował.

Grupka uciekająca zbudowała przewagę 6 minut, natomiast po ponad 120 kilometrach doszło do podziału. Pszczolarski przeskoczył do odjeżdżających Szymona Rekity (Voster ATS) i Norberta Banaszka (HRE Mazowsze Serce Polski) i to och grupkę na ostatnich rundach ścigali przyspieszający kolarze zagranicznych ekip. Przewaga grupki okazała się jednak zbyt duża, pościg na ostatniej rundzie jechał już wolniej i grupka Pszczolarskiego mogła zacząć myśleć o medalach.

W odjeździe to Szymon wyglądał na mocniejszego, świeższego i bardziej się oszczędzającego, ale wyszło inaczej. Norbert mocno ciągnął w odjeździe. Mnie zaczęły łapać kurcze. Mało takich wyścigów jeździmy w drużynie. Na tym poziomie kontynentalnym jest mało dystansów powyżej 200 kilometrów. Tu jeszcze doszedł ten upał. Liczyłem, że przeżyję, że jak już będę na tej dojazdówce, to będę gryźć kierownicę, ale dojadę… ale nie dałem rady. No trochę szkoda, ale co zrobić

– opowiadał “Pszczoła”.

Jako kolarzowi torowemu trudniej mi się odnaleźć na takim dystansie. Ostatnio na szosie jechałem etapówkę we Francji, gdzie odcinki miały po 180 do 200 kilometrów, ale to tylko jeden taki wyścig. A tu dystans 225 kilometrów w ponad 30-stopniowym upale, więc weszło to w nogi. Fajna przygoda

– podsumował.

Jeśli znalazłeś w artykule błąd lub literówkę prosimy, daj nam o tym znać zaznaczając błędny fragment tekstu i używając skrótu klawiszy Ctrl+Enter.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTego wątku ludzie najbardziej nienawidzili w Stranger Things, czy powróci?
Następny artykułOstatni moment na wniosek o pełne 500 plus