Imprezę otworzyła Małgorzata Ostrowska, która dała z siebie wszystko, śpiewając “Płonącą stodołę”. Publiczność potrzebowała jednak trochę czasu, aby wkręcić się w imprezowy nastrój. Ubrana na czerwono gwiazda zatrzęsła sceną. Ale występujący po niej Kayah i Arek Kłusowski skutecznie ostudzili gorącą atmosferę. Na szczęście zaraz potem pojawił się Maciej Stuhr, którego publika uwielbia.
Gwiazdor wszedł, a publiczność natychmiast dała znać o swojej sympatii do aktora, gromko bijąc brawo.
– Ależ wspaniale wyglądacie. Jak na czwarty dzień festiwalu – zaczął Stuhr. Nie zabrakło żartów – póki co neutralnych, nietykających polityki. – Festiwalowicze byli w szoku, że w Opolu jest morze – rzucił prowadzący, nawiązując do słownych pomyłek gwiazd czy prowadzących, mylących najsłynniejsze polskie festiwale.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kolejne występy były poprawne, ale nie porwały. Piasek błysnął wyjątkowo białymi zębami, Natalia Przybysz wyśpiewała hit “Jednego serca”. Tego wieczoru ogromne znaczenie miała oprawa muzyczna, ale i słowa piosenek. Ostatni dzień festiwalu mijał bowiem pod hasłem #Magic Words.
Widzowie usłyszeli też Andrzeja Lamperta i “Jej portret”, Sławka Uniatowskiego i “Nad wszystko uśmiech twój”, Rubensa i “Bo jesteś ty” (piosenkarz wspomniał zmarłego Krzysztofa Krawczyka), Anię Karwan i “Przyjdź w taką noc”, Mroza i “Szerokie wody”. Pierwsze skrzypce grała doskonała orkiestra. Wydawało się, że publiczność zgromadzona w Operze Leśnej bawi się całkiem nieźle, choć popularne utwory w nowych wersjach brzmiały zupełnie inaczej. Ale gdy w sieci zaczęły pojawiać się komentarze internautów, były druzgocące.
“Czy ktoś zaśpiewa dziś bez fałszowania?”, “Ostatni dzień a najgorsze wykonania”, “Bardzo złe nagłośnienie, nie słychać słów. Chyba że tak źle śpiewają” – pisali widzowie TVN-u. Ostatni koncert sopockiego festiwalu był dużo spokojniejszy i bardziej liryczny od poprzednich. Czy takiego zakończenia spodziewali się fani wydarzenia? Sądząc po komentarzach w sieci – nie.
Ratunkiem zdecydowanie był Stuhr. Maciej w swoich wejściach podkreślał wagę słów piosenek i rzucał lekkimi żartami, które doceniała widownia. – Kiedy słuchamy wspaniałych utworów, mamy wrażenie, że unosimy się nad ziemią – powiedział w pewnym momencie prowadzący. Ku zaskoczeniu publiczności nagle został podniesiony i z okrzykiem “Sopooooot” zniknął nad sceną. Coś wam to przypomina? Podobne akrobacje ma na swoim koncie Doda. – Prowadzący kompletnie odleciał – podsumował swój popis Stuhr w kolejnym wejściu.
W drugiej części koncertu Małgorzata Ostrowska wyśpiewała “Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał”, Ania Karwan – “W dzikie wino zaplątani”, Kuba Badach – “C’est la vie – Paryż z pocztówki” i “Zielono mi”, Krystyna Prońko “Małe tęsknoty” i “Psalm stojących w kolejce”, Kasia Moś (w wyjątkowej żółtej kreacji, która sporo odsłoniła) – “Jeszcze w zielone gramy”, Anna Rusowicz (która na scenie rzuciła: – Warto uwierzyć, że lepsze dni nadejdą) – “Dni, których jeszcze nie znamy”.
Jan Emil Młynarski wykonał “Jesteśmy na wczasach” i poprosił o brawa dla Wojciecha Młynarskiego, którego utwory latami królowały na festiwalach. Łukasz Zagrobelny przypomniał widzom “Będziesz moją panią”, a Michał Bajor (razem z Włodzimierzem Korczem) – “Ogrzej mnie”. Na jego pojawienie się na scenie widownia zareagowała wyjątkowo gorąco. Brawa tuż po występie nie miały końca. – Gorąco dziękuję – mówił Bajor, który przyznał, że od jego pierwszego występu w Sopocie minęło już 50 lat.
Artyści, zmieniający się na scenie jak w kalejdoskopie, starali się namówić publiczność do śpiewania, z różnym skutkiem. Piosenki brzmiące nieco inaczej niż zazwyczaj, nie skłaniały do śpiewania razem z wykonawcami. Ale Stuhr znalazł na widownię sposób.
– Polacy lubią śpiewać. Szczególnie piosenki z tekstem. Gorzej jest z muzyką – stwierdził Stuhr, który wbił szpilę Polakom, że ci nie za bardzo radzą sobie nawet z prostym “Sto lat”. – Często potrafią zaśpiewać na więcej głosów, niż ich jest – śmiał się Maciej, który tego wieczoru ani słowem nie napomknął o polityce, za to namówił publikę do zaśpiewania “Sto lat” celebrującemu urodziny Badachowi. – Dostaniesz bęcki – obiecał wzruszony gestem publiczności wokalista prowadzącemu.
Drugi raz publiczność zaśpiewała “Sto lat” Michałowi Bajorowi, doceniając jego dorobek artystyczny. W podziękowaniu Bajor wykonał utwór “Nie chcę więcej”. Na scenie, na której nie pojawia się już tak często jak dawniej, czuł się jak ryba w wodzie. Z Alicją Majewską wykonał utwór “Moja miłość największa”. – Kochamy państwa – wyznał Bajor publiczności.
Stuhr osiągnął cel – rozruszał publiczność, która później chętniej i śpiewała z gwiazdami, i nawet tańczyła. Gwoździem programu okazał się 66-letni Bajor. Nie pokonała go Mery Spolsky, która utworem “Hi-Fi” zmusiła publikę do wstania z miejsc.
W ostatniej części koncertu widzowie usłyszeli m. in. Kayah i Arka Kłusowskiego. Artyści postanowili przemycić nieco polityki, od której inni wykonawcy uciekali. Lekkie nawiązanie można było odnaleźć w słowach Ani Rusowicz. Kayah i Kłusowski byli bardziej bezpośredni. – Mówię wam, obudźcie się. Spotykamy się w październiku – rzuciła piosenkarka. Kłusowski dodał, że “wszystko jest w naszych rękach“.
Mały polityczny wtręt pojawił się też ze strony Stuhra, który w pewnym momencie zadał publiczności kilka pytań w stylu referendum. Pojawiły się oczywiście cztery pytania, a wszystkie zbudowane w sposób równie zagmatwany jak te, które będą czekać na Polaków podczas wyborów. Temat pociągnęła wiceprezydentka Sopotu nawołująca do tego, by widzowie zachowali energię do jesieni – jak można się domyślać – na wybory.
Publiczność miała okazję posłuchać jeszcze Natalii Nykiel, Korteza, Krystiana Ochmana, Igora Herbuta. Niestety nie wszyscy artyści dotarli na koncert. Choć na stronie internetowej festiwalu wciąż widnieje nazwisko Ewy Bem, piosenkarka nie wystąpiła.
Oglądaliście koncert? Jak wrażenia?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS