Przełom roku 2019/2020 XXI wieku to świetna okazja, aby podsumować największe koncerty, które relacjonowaliśmy na Trojmiasto.pl przez ostatnich 20 lat. Zapraszamy do wspominania i komentowania.
To był prawdopodobnie największy koncert w Polsce w tamtym czasie – sprzedano ponad 100 tys. biletów. Francuski mistrz elektroniki został przyjęty w Gdańsku jak król, spotykał się z Lechem Wałęsą, honory składał mu prezydent Paweł Adamowicz, a sam występ w tzw. Przestrzeni Wolności na terenach stoczniowych (obecnie Młode Miasto) był mocno podszyty polityką i solidarnościową przeszłością. To był też wielki sprawdzian dla służb miejskich i komunikacyjnych – pierwszy taki w historii. Koniec końców: muzyczno-laserowe show zapierało dech w piersiach. A Trojmiasto.pl przeprowadziło prawdopodobnie jedną z pierwszych w historii relacji na żywo z koncertu w polskim internecie.
To miał być hit, ale wyszedł… kit. Specjalnie dla Rihanny organizatorzy Open’era wydłużyli festiwal o jeden dzień. Przyjazd fanów gwiazdy sparaliżował Trójmiasto, oczekiwania były ogromne, ale Rihanna zagrała wszystkim na nosie. Spóźniła się godzinę, wystąpiła od niechcenia, bez żadnej energii, a część utworów – co przelało czarę goryczy – poleciało z playbacku. Nasza relacja odbiła się echem w całej Polsce.
Kolejny podszyty wolnościową tematyką koncert w Gdańsku. Australijska gwiazda popu i niemieckie dinozaury rocka zagrały udane występy z okazji 20. rocznicy wyborów z 4 czerwca 1989 r. Było “Wind of Change”, były spektakularne tańce i kostiumy Kylie (które u niektórych wzbudziły wątpliwości w kontekście obchodzonej rocznicy) i był Lech Wałęsa, który przewracał wielkie czerwone domino symbolizujące upadek komunizmu w Europie Wschodniej. Duże, bardzo rozdmuchane medialne wydarzenie, które jednak nie wzbudziło już takich zachwytów, jak koncert Jarre’a cztery lata wcześniej.
Radiohead, Kraftwerk, Tina Turner. Dawne koncerty w Sopocie
Choć wielu wtedy mówiło, że był to już schyłek kariery wielkiego Erica Claptona, dla trójmieszczan, wciąż jeszcze nieprzyzwyczajonych do regularnych koncertów światowych gwiazd muzyki (Ergo Arena i stadion w Letnicy jeszcze nie funkcjonowały), było to ogromne wydarzenie. Clapton raczej nie gwiazdorzył, nie miał bliskiego kontaktu z publiką, ale na scenie na skwerze zagrał jak na wirtuoza przystało, a usłyszenie na żywo (tuż przed samym końcem) “Layli” i “Cocaine” było dla wielu bardzo ważnym przeżyciem muzycznym.
Amerykańska gwiazda popu zainaugurowała koncertową działalność stadionu w Letnicy i była to bardzo udana premiera (nie licząc drobnych wpadek komunikacyjnych na terenie obiektu). Ponad półtoragodzinne show było pełne gry świateł, laserów, efektów pirotechnicznych i niezwykłej choreografii tanecznej w wykonaniu Jennifer Lopez i jej ekipy. Scenografia zaskakiwała – scena raz stawała się ringiem bokserskim, by po chwili zamienić się w salon z eleganckimi sofami czy podwórko z nowojorskiego blokowiska. 25 tys. osób szalało ze szczęścia.
To był jeden z niewielu momentów, gdy do Trójmiasta przyjechała gwiazda będąca faktycznie w czasie swoich największych sukcesów. Dla wielu ogłoszenie koncertu Lady Gagi w sopocko-gdańskiej hali było wręcz szokiem (tym bardziej że obiekt dopiero co został oddany do użytku). Koncert udał się jednak znakomicie. Tak relacjonowaliśmy: “Piętrowe podesty, samochód, kolejka górska, płonący fortepian, czterometrowy potwór, masa gadżetów i strojów, a pośrodku ona – Lady Gaga. Niekwestionowana królowa muzyki pop stworzyła w Ergo Arenie niebywałe widowisko, wyreżyserowane i idealnie odegrane w każdym, najmniejszym nawet detalu”. Ergo Arena była wypełniona po brzegi – przyjechało 12 tys. osób z całej Polski.
Kolejny koncert w Przestrzeni Wolności w Gdańsku. Dla fanów (z całej Polski tak naprawdę) możliwość usłyszenia na żywo ponadczasowych utworów Pink Floyd w wykonaniu jednego z muzyków z oryginalnego składu musiała być doświadczeniem wręcz pokoleniowym. Gilmour zagrał “High hopes”, “Wish You Were Here”, “Comfortably Numb” czy “Shine on You Crazy Diamond”, a na scenie towarzyszyła mu 40-osobowa orkiestra Polskiej Filharmonii Bałtyckiej pod dyrekcją Zbigniewa Preisnera. Spektakularne przedsięwzięcie, które okazało się nie tylko ogromnym sukcesem frekwencyjnym, ale i artystycznym. Ponad trzygodzinny koncert był największym wydarzeniem 2006 roku w Trójmieście.
Oprócz tego, że było to naprawdę spektakularne i świetnie wykonane od A do Z widowisko (fani Rammstein dobrze wiedzą, że ich idole w zasadzie nigdy nie zawodzą), to było to również koncertowe wydarzenie bez precedensu. Nigdy wcześniej (ani później) nie doszło do sytuacji, że gwiazda tak dużego formatu przyjeżdża do Trójmiasta na dwa koncerty z rzędu. A Niemcy to zrobili. I oba wyprzedali. Jak relacjonowaliśmy, zestawem największych przebojów i oszałamiającymi efektami pirotechnicznymi i scenograficznymi perfekcyjna maszyna koncertowa o nazwie Rammstein zdobyła uszy i oczy kilkunastu tysięcy fanów z całej Polski.
Ten koncert rozpoczął się od ogłuszającego pisku fanów. Tak donośnego, że Justin Timberlake przerwał w połowie otwierający “Pusher Love Girl” i zaczął bić pokłony publiczności. Później powtarzał tę czynność jeszcze kilkukrotnie – najwyraźniej był pod ogromnym wrażeniem tak ciepłego przyjęcia. Nic dziwnego. Koncert Timberlake’a na stadionie w Letnicy był największym wydarzeniem muzycznym roku w Polsce – relacjonowały go wszystkie media, a nasz news zapowiadający wydarzenie przed oficjalną informacją obiegł całą Polskę. Koncert Timberlake’a okazał się sukcesem komercyjnym (rekord frekwencji – na widowni zasiadło około 42 tys. widzów) i artystycznym (porywające show z udziałem sekcji dętej, tancerzy, chórków, gitarzystów, klawiszowców i perkusistów – a wszystko to, jak na warunki stadionowe, dobrze nagłośnione).
Depeche Mode to nie muzyka, ale religia, która ma nie fanów, a wyznawców. Dla tych trójmiejskich rok 2018 był wybitnie udany, bo Depesze przyjechali najpierw w zimie do Ergo Areny, a potem w lecie na Open’era. Oba koncerty były udane, ale ten pierwszy wzbudził o wiele więcej emocji, bo był pierwszym w historii Trójmiasta. To było dopięte na ostatni guzik widowisko z imponującymi wizualizacjami, bez słabych momentów. Dave Gahan, Martin L. Gore i Andrew Fletcher to doświadczeni artyści, którzy doskonale wiedzą, jaką mają do odegrania rolę na scenie i czego się od nich oczekuje. Zabawy nie zaburzyły nawet problemy organizacyjne z biletami.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS