A A+ A++
2019 rok to m.in. powrót Quentina Tarantino, który w “Pewnego razu w… Hollywood” składa hołd dawnej Fabryce Snów. Pomimo niejednoznacznych opinii film był jednym z największych przebojów mijających 12 miesięcy. mat. prasowe/ UIP

Towarzyszyliśmy Avengerom w ich ostatniej wspólnej misji, raz jeszcze wsiedliśmy na pokład Sokoła Millennium, wspomnieniami wróciliśmy na afrykańską sawannę, a z Quentinem Tarantino odbyliśmy sentymentalną przejażdżkę po Hollywood. Mijający rok w światowym kinie charakteryzował się głośnymi powrotami i nostalgicznymi pożegnaniami. Czytelnicy Portalu Trójmiasto.pl tradycyjnie już jednak najchętniej szukali informacji o polskich produkcjach. To właśnie one zdominowały ranking TOP 10 najchętniej czytanych recenzji filmowych.

Repertuar kin w Trójmieście

Zestawienie nie jest subiektywnym rankingiem autora tekstu. Powstało w oparciu o najchętniej czytane przez użytkowników Portalu Trójmiasto.pl recenzje filmowe w 2019 roku.

10. “Król Lew”, reż. Jon Favreau, nasza ocena: 7/10

Wpadające w ucho “Hakuna matata” po 25 latach ponownie zabrzmiało nad wykreowaną tym razem cyfrowo afrykańską sawanną. Magia CGI i oszałamiająco wierne odzwierciedlenie na ekranie szczegółów sprawiły, że reaktywowany “Król Lew” przypominał momentami przyrodniczy dokument. Pod kątem fabularnym tak zjawiskowych fajerwerków już nie doświadczyliśmy. Producenci ostrożnym krokiem podążali po lwich śladach, które w 1994 roku utorowały twórcom oryginału drogę do Oscara za najlepszą animację. Ekipa Jona Favreau tym razem może liczyć jedynie na statuetkę za najlepsze efekty. A można było spodziewać się znacznie więcej.

“Szybcy i wściekli” po polsku, czego można było się spodziewać, daleko nie zajechali. Po efektownym starcie w filmowym baku zwyczajnie zabrakło paliwa, a finisz przypominał wyścig kosiarek po torze F1. Pomimo że zapowiadało się znacznie gorzej, efektu końcowego nawet nie przystoi porównywać ze słynną serią zza oceanu. Z pozytywnej strony pokazał się Tomasz Włosok, imponować mógł również realizacyjny rozmach i dobór naprawdę zjawiskowych aut. Pozostaje mieć nadzieję, że twórcy mają jeszcze w zapasie trochę “nitro” i będą wiedzieć, jak go użyć w ewentualnej kontynuacji, którą zresztą zapowiedziano tuż po napisach końcowych.

Opowiadający historię rapera Chady "Proceder" był jedną z większych pozytywnych niespodzianek tego roku w polskim kinie. Świadczy o tym również ogromne zainteresowanie widzów tytułem braci Węgrzyn.
Opowiadający historię rapera Chady “Proceder” był jedną z większych pozytywnych niespodzianek tego roku w polskim kinie. Świadczy o tym również ogromne zainteresowanie widzów tytułem braci Węgrzyn. fot. Wojciech Węgrzyn/ Mówi Serwis

8. “Proceder”, reż. Michał Węgrzyn, nasza ocena: 7/10

Biografia zmarłego w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach rapera z pewnością stanowi jedną z największych, pozytywnych niespodzianek tego roku w polskim kinie. Filmowi braci Węgrzyn, co prawda, zabrakło charyzmy i niepokorności, jakimi cechował się nie tylko na scenie Tomasz Chada, lecz z “Procederu” przede wszystkim przebija się prawda, o której tak często “nawijał” zmarły przed rokiem artysta. Przesiąknięty ulicznym rapem obraz, pomimo dłużyzn i nie zawsze trafionych castingowych wyborów, ujmował szczerością, niezłym poczuciem humoru i świetną rolą Piotra Witkowskiego, aktora Teatru Wybrzeże. Z filmowym Chadą warto było “zbić piątkę”.

Nostalgiczny Quentin Tarantino? Cóż, każdego kiedyś dopadają sentymenty. Z tych tarantinowskich udało się utkać niezły film, choć w przypadku twórcy “Django” czy “Pulp Fiction” oczekiwania były jednak znacznie większe. Podróż w czasie do Fabryki Snów lat 60. buja nas w rytmie muzycznych szlagierów i pozwala niemal zaciągnąć się kalifornijskim powietrzem, wówczas jeszcze wolnym od smogu współczesnego przemysłu filmowego. Pełnię możliwości Tarantino pokazał jednak dopiero w eksplodującym od emocji finale, ale dla wielu widzów kulminacja zdarzeń przyszła zbyt późno. I trudno im się dziwić. Tarantino nawet w słabszej nieco formie, wspomagany przez genialnych Pitta i DiCaprio, potrafi jednak wciąż czarować.

6. “Piłsudski”, reż. Michał Rosa, nasza ocena: 6/10

Awanturnik, kobieciarz, radykał. Pierwsza połowa filmu pokazała marszałka jako człowieka pełnego zarówno ideałów, jak i wad. Później niestety Michał Rosa niepotrzebnie skręcił już w kierunku sztampowej biografii z dość natrętnym naciskiem edukacyjnym. Nienaturalny przeskok obfitował w wiele fabularnych zgrzytów, nie raz i nie dwa zawiało wprost nudą. Bilans zysków i strat wyszedłby na zero, gdyby nie znakomity Borys Szyc, który w tytułowej roli pokazał pełnię aktorskiego potencjału. Listę zarzutów pod adresem “Piłsudskiego” można byłoby zapewne znacznie wydłużyć, lecz zekranizowanie losów tak ikonicznej postaci wymaga odwagi niewiele mniejszej niż przeciwstawienie się znienawidzonemu zaborcy. Dobre chęci warto więc docenić.

Todd Phillips "Jokerem" udowodnił, że nawet w kasowym kinie spod hollywoodzkiego sztandaru można stworzyć wysublimowane, artystyczne kino. Równie niepokojące, co piękne.
Todd Phillips “Jokerem” udowodnił, że nawet w kasowym kinie spod hollywoodzkiego sztandaru można stworzyć wysublimowane, artystyczne kino. Równie niepokojące, co piękne. mat. prasowe/ Warner Bros.

5. “Joker”, reż. Todd Phillips, nasza ocena: 9/10

Cóż za dzieło zmalował nam twórca “Kac Vegas”! Niepokojący i paranoiczny thriller fenomenalnie opowiedział genezę jednego z największych komiksowych złoczyńców, ale przede wszystkim niezwykle surową kreską nakreślił portret zdewastowanego psychicznie i wykluczonego społecznie wykolejeńca. Joaquin Phoenix zagrał rolę życia, którą prawdopodobnie Akademia Filmowa ozłoci Oscarem. Frekwencyjny sukces “Jokera”, nie tylko w Polsce, niezmiernie cieszy, bo oznacza, że publiczność spragniona jest artystycznej jakości, o której zdaje się, że spece z Hollywood coraz częściej zapominają. Zjawiskowe kino. W mojej ocenie film roku.

4. “Boże Ciało”, reż. Jan Komasa, nasza ocena: 8,5/10

Polski kandydat do Oscara (jest już na krótkiej liście kandydatów do nominacji) na krajowym podwórku rozłożył konkurencję na łopatki. Jan Komasa nakręcił bodaj najmądrzejszy film ostatnich lat w rodzimej kinematografii, a jednocześnie sprytnie uniknął jednoznacznego oceniania i krzykliwego moralizowania. Podsunął na tyle dużo interesujących sugestii, że każdy widz może “Boże Ciało” interpretować wedle własnego uznania. Wypośrodkowane, wyważone, wrażliwe kino ze wspaniałą aktorską kreacją Bartosza Bieleni. Dotąd nie mogę pojąć, jak tego filmu nie nagrodzono Złotymi Lwami podczas 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

"Boże Ciało" święci triumfy na całym świecie, ale i na krajowym podwórku wywołało niemałe poruszenie wśród widzów. Film Jana Komasy to bezkonkurencyjnie najlepszy tytuł tego roku w rodzimej kinematografii.
“Boże Ciało” święci triumfy na całym świecie, ale i na krajowym podwórku wywołało niemałe poruszenie wśród widzów. Film Jana Komasy to bezkonkurencyjnie najlepszy tytuł tego roku w rodzimej kinematografii. mat. prasowe/ Kino Świat

3. “Underdog”, reż. Maciej Kawulski, nasza ocena: 6/10

Nokautu udało się uniknąć, choć nie obyło się bez liczenia (i to niejednego). Debiutujący za kamerą Maciej Kawulski zjadł zęby na promocji MMA, a więc doskonale wiedział, jak swój filmowy produkt sprzedać szerokiej publiczności. Z grubsza się udało. Pal licho oklepany scenariusz, nierówne aktorstwo, mało logiczne zwroty akcji, zbyt teledyskową formę czy dość ubogą, jak na film o sztukach walk, liczbę pojedynków. “Underdoga” do samego końca oglądało się bądź co bądź z zaciekawieniem, w czym ewidentnie pomogła świetna rola Eryka Lubosa. Kino sportowe w Polsce niemal nie istnieje. Do hollywoodzkich klasyków droga jeszcze kręta i daleka, ale “Underdog” może być wystarczającą zachętą do dalszych gatunkowych eksperymentów.

2. “Kobiety mafii 2”, reż. Patryk Vega, nasza ocena: 5/10

Pewne są trzy rzeczy: śmierć, podatki i to, że Patryk Vega każdego roku wypuszcza kolejny film. Artystycznego przełomu na horyzoncie nadal nie widać i chyba nie należy go wypatrywać. Krytycy filmowi mogliby już spisać małą encyklopedię zarzutów pod adresem twórcy “Pitbulla”, ale publiczność w księdze skarg i zażaleń woli zostawiać puste strony. I żeby sprawa była jasna – to właśnie widzowie mają tu najwięcej do powiedzenia, bo tylko z ich zdaniem liczy się Vega. Tak długo jak będzie koniunktura na tego typu kino, tak często “vegańskie” produkcje będą zalewać kina. Dopóki reżyser będzie trzymać się tego, co wychodzi mu najlepiej (czyt. kino gangsterskie), dopóty większej krzywdy nikomu nie wyrządzi.

Przykry to widok, gdy Zdzisław Wardejn nieporadnie pląsa do szlagierów Zenka Martyniuka, a Grażyna Błęcka-Kolska ze spuszczonym wzrokiem gaśnie aktorsko z każdą kolejną sceną. Jeszcze smutniejszy jest fakt, że do przyjemnej, swojskiej, lekkostrawnej komedii (dwuczęściowej) doklejono na siłę kompletnie niestrawne romansidło z żenującym humorem i scenariuszem tak absurdalnym, że pomysły Patryka Vegi to przy tym niemal kino moralnego niepokoju. Właściwie nic tu się nie klei, bo nikt do końca nie miał pomysłu na trzecią część “Kogla-mogla”. Ogromne zainteresowanie tytułem pokazało jednak, że scenariusz nie był nawet potrzebny. Tak jak zresztą sam film.

"Miszmasz", czyli trzecia część "Kogla mogla" jakościowo nie leżał nawet obok dwóch poprzednich części. Pomimo to twórcom filmu udało się wzbudzić zainteresowanie nie tylko trójmiejskiej widowni.
“Miszmasz”, czyli trzecia część “Kogla mogla” jakościowo nie leżał nawet obok dwóch poprzednich części. Pomimo to twórcom filmu udało się wzbudzić zainteresowanie nie tylko trójmiejskiej widowni. fot. M. Gostkiewicz

Polskie kino górą, a jak będzie za rok?

Prawie 700 tys. odsłon filmowych recenzji w Portalu Trójmiasto.pl i kolejny raz zdecydowany procent końcowej tej liczby generowały polskie tytuły. Tuż poza “dziesiątką” uplasowały się bowiem kolejne rodzime tytuły: “Planeta Singli 3” czy “Kurier”. W 2020 r. tendencja może zostać utrzymana, bo po raz trzeci Władysław Pasikowski spuści ze smyczy swoje “Psy”, poznamy polską odpowiedź na Greya (“365 dni”), poznamy też kulisy dramatycznej sprawy Tomasza Komendy.

Zagraniczna konkurencja nie da o sobie jednak zapomnieć. Tom “Maverick” Cruise ponownie zasiądzie za sterami myśliwca (“Top Gun 2”), James Bond spróbuje nas przekonać, że “Nie czas umierać”, aktorską wersję “Mulan” zaproponuje Disney, a z kolejnym autorskim dziełem powróci Christopher Nolan (“Tenet”). Zapowiada się więc spory ruch w trójmiejskich kinach.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułINTERSPORT POLSKA SA (63/2019) Wypowiedzenie umowy o pełnienie funkcji Animatora Emitenta.
Następny artykułAllseas nie planuje wznawiać prac przy gazociągu Nord Stream 2