– Wszystko zaczęło się pod kierownictwem taty, kiedy byłem w ogóle malutkim dzieciakiem. Chodziłem z tatą na mecze i treningi. On był już wtedy trenerem, przestał zawodowo grać i prowadził drużynę, więc tam wykonywałem swoje pierwsze odbicia piłki, w trakcie treningów. Ojciec nie zwracał na nas zbytnio uwagi, bo prowadził trening, a my sobie z boczku z moim bratem odbijaliśmy – zdradził Wójtowicz.
ZOBACZ TAKŻE: Bogdanka Volley Cup im. Tomasza Wójtowicza: LUK Lublin wygrał turniej
Były reprezentant Polski opowiedział o kolejnych szczeblach swojej siatkarskiej drogi.
– Potem było już bardziej poważnie. W szkole średniej był to MKS. I w tym MKS-ie miały miejsce pierwsze szlify i poważniejsze treningi. Następnie było połączenie z AZS-em Lublin. Tu zrobiło się jeszcze poważniej, bo zacząłem grać już w drugiej lidze, czyli na ówczesnym drugim poziomie rozgrywkowym. W drugiej lidze jeździliśmy już po całej Polsce i graliśmy z drużynami prawie zawodowymi, chociaż nie było to pełne zawodowstwo – opowiada były siatkarz.
Kolejnym, naturalnym krokiem było przejście do lepszego klubu.
– Przeszedłem do ojca, do Świdnika. Mój tata stworzył tam zespół z którym udało się awansować z drugiej ligi do pierwszej, w której mogliśmy rywalizować z najlepszymi drużynami w Polsce. W tym czasie przyszły też moje największe sukcesy czyli mistrzostwo świata oraz olimpijskie. Z kolei w Świdniku największym osiągnięciem był brązowy medal mistrzostw Polski. Uważam, że byliśmy wtedy w fazie rozwojowej i w następnym sezonie powalczylibyśmy o złoto – dodał 68-latek.
Plany świdnickiej drużyny pokrzyżował jednak tragiczny wypadek samochodowy z udziałem siatkarzy Avii z 1976 roku.
– Niestety wydarzył się niefortunny wypadek i drużyna praktycznie się rozleciała. Dwóch zawodników zginęło, trzeci był połamany, czwarty zatrzymany. Także czterech bardzo potrzebnych zawodników wypadło z drużyny, która po prostu się rozpadła – powiedział Wójtowicz.
Jaki był następny etap w karierze siatkarza?
– Jurek Wagner poszedł do Legii i myślał, że stworzy sobie taką drużynę jaką sobie wymarzył. Spisał więc na kartce listę nazwisk i dał ją generałom z wojska aby zaprosić zawodników, wcielając ich do wojska. Miesiąc po igrzyskach dostałem powołanie do wojska – wspomina jeden z najlepszych polskich siatkarzy w historii.
Całość rozmowy w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS