Końcówka sezonu zbudowała we mnie bardzo dużą pewność siebie. Wychodząc w szóstce w meczach z czołowymi zespołami ligi, grałem regularnie na poziomie 50-60% w ataku, biorąc na siebie ciężar gry. Czuję przez to bardzo duży niedosyt, ale tylko motywuje mnie to do jeszcze cięższej pracy – powiedział Tomasz Polczyk, przyjmujący Olimpii Sulęcin.
Sezon zakończyliście wygraną w Spale. Chyba z psychologicznego punktu widzenia była wam ona bardzo potrzebna? Nie daliście rozwinąć skrzydeł spalskiej młodzieży, choć znowu przytrafił wam się słabszy moment, tym razem w trzecim secie?
Tomasz Polczyk: Myślę, że nie tylko zespół, ale także sztab szkoleniowy i kibice bardzo wyczekiwali naszego przełamania. Trzeci set jest zawsze bardzo trudny. Przy prowadzeniu 2:0 zaczyna wkradać się rozluźnienie, które bezbłędnie wykorzystali zawodnicy ze Spały. Chłopaki mimo dużych rotacji w składzie postawili nam bardzo ciężkie warunki, jednak my byliśmy bardzo zdeterminowani, żeby przypieczętować sezon wygraną.
Wcześniej ponieśliście bodajże 15 porażek z rzędu. Mocno one wam siedziały w głowie? Trudne było to dla was doświadczenie?
– Dla każdego sportowca porażka jest bardzo bolesna, a z każdą kolejną frustracja delikatnie rosła. Na treningach nie dało się tego w żaden sposób odczuć. Każdy dawał z siebie tyle, ile mógł, ale uważam, że każdy przeżywał tę sytuację na swój sposób. Dlatego jestem bardzo mocno zaskoczony, że przy tak młodym zespole poradziliśmy sobie z nią w bardzo dojrzały sposób.
W wielu ostatnich meczach traciliście przewagę w końcówkach. Oznaczało to, że brakowało wam pewności siebie? Przytrafiały wam się też tracone punkty seriami, które sprawiały, że w niektórych setach rywale mieli całkowitą kontrolę nad przebiegiem gry.
– Nasza gra pod koniec sezonu momentami wyglądała naprawdę bardzo dobrze. Z zespołami z Bielska-Białej, Bydgoszczy czy Będzina byliśmy w stanie narzucić swoją grę i prowadzić ją praktycznie do końcówki setów. No właśnie, do końcówek, bo później jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w jednym lub dwóch ustawieniach traciliśmy punkty seriami, czasami w kuriozalnych sytuacjach. Moim zdaniem seria porażek zasiała w nas duży niepokój i strach przed wygraną, co rzutowało na wyniki.
W drugiej części sezonu otrzymał pan więcej szans na grę. Były mecze, w których był pan wyróżniającym się zawodnikiem Olimpii. Jaki dla pana był to sezon?
– Abstrahując od miejsca, które zajęliśmy w tabeli, uważam sezon za udany. W pierwszej jego części szansę na grę otrzymywałem tylko z ławki, jednak udało mi się zmienić oblicze kilku teoretycznie przegranych spotkań na zwycięstwo. Końcówka sezonu zbudowała we mnie bardzo dużą pewność siebie. Wychodząc w szóstce w meczach z czołowymi zespołami ligi, grałem regularnie na poziomie 50-60% w ataku, biorąc na siebie ciężar gry. Czuję przez to bardzo duży niedosyt, ale tylko motywuje mnie to do jeszcze cięższej pracy.
W Sulęcinie duży jest niedosyt po sezonie? Chyba całkiem niezła pierwsza runda w waszym wykonaniu rozbudziła nadzieję na lepszy wynik?
– Oczywiście, że niedosyt jest ogromny. Wszyscy liczyliśmy na historyczny sukces i w sumie sezon dla Olimpii był rekordowy pod różnymi względami. Ciężko stwierdzić jak weszlibyśmy w drugą rundę, gdyby nie masa kłopotów zdrowotnych, które nam się przytrafiły. Nie pozwalało nam to na normalne trenowanie. Ponad dwa miesiące bez rozgrywającego bardzo mocno odbiło się nie tylko na zgraniu, ale przede wszystkim na poziomie naszej pracy na treningach. Terminarz, który na początku sezonu był naszym sprzymierzeńcem, pod jego koniec stał się naszym katem.
A można jakieś pozytywy wyciągnąć z tego sezonu? Czy jednak utrzymanie to za mało, aby myśleć o nim w pozytywnych kategoriach?
– Ciężko stwierdzić czy samo utrzymanie w I lidze można zaliczyć do pozytywów, chociaż na pewno jest dużo bardziej przyjemne niż spadek (śmiech). Dla licznych kibiców Olimpii zdecydowanie był to rollercoaster emocji – od euforii, po złość, a nawet strach. Jednak do samego końca licznie przychodzili do hali wspierać nas, za co wielkie słowa uznania kieruję w ich stronę. Teraz dopiero nadszedł tak naprawdę czas na przeanalizowanie całego sezonu na spokojnie i przemyślenia, co można było zrobić lepiej. Dla mnie sezon już się zakończył, ale zabieram się za przygotowania do następnego i nie mogę się doczekać, co on przyniesie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS