Zmiana koncepcji zasiedzenia przez Sąd Najwyższy wbrew naturze
Po pierwsze, przeciwko koncepcji zaproponowanej przez SN przemawia to, że ustawodawca kompleksowo i szczegółowo oraz w sposób wyczerpujący uregulował kształt zasiedzenia (w art. od 172 k.c. do 178 k.c.). Nie przewidział w jego ramach żadnych rozliczeń pomiędzy byłym właścicielem a właścicielem „nowym”. A przecież miał pełną świadomość istoty rzeczy, a przede wszystkim tego, że do zasiedzenia prowadzi (bezprawne) samoistne posiadanie cudzej rzeczy. Mimo to nie wspomniał nawet jednym słowem o możliwości rozliczeń. Ani takich wprost nie uregulował, ani nie odesłał do przepisów o rozliczeniach pomiędzy właścicielem a posiadaczem rzeczy (a przecież czyni takie odesłania przy innych sposobach nabycia własności, tam gdzie uważa je za niezbędne: np. przy okazji nabycia w drodze: „połączenia”, „pomieszania” czy „przetworzenia rzeczy”; vide art. 194 k.c.).
Po drugie, zasiedzenie z natury rzeczy powoduje utratę roszczenia windykacyjnego służącego dotąd właścicielowi. Jednak nie tylko. Wraz z nim gasną również uzupełniające je (tj. roszczenie windykacyjne) roszczenia (a więc: prawo do „wynagrodzenia za korzystanie z rzeczy”, do żądania „zwrotu pożytków” oraz do „naprawienia szkody powstałej w rzeczy”). Ktoś, kto nie jest już właścicielem, nie może uruchomić żadnego roszczenia uzupełniającego. Konieczną przesłanką („łącznego” z roszczeniem windykacyjnym czy „osobnego”) zgłoszenia roszczenia uzupełniającego jest status właścicielski. Spostrzeżenie SN na temat „samoistnego bytu” i „niezależności” od roszczenia windykacyjnego jest interesujące (przy tym wcale nie „nowe”, pojawiało się już zarówno w judykaturze, jak i w doktrynie, nigdy jednak w zderzeniu z zasiedzeniem). Po części można się z nim zgodzić, ale tylko o tyle, o ile roszczenia zostały już zgłoszone, zanim do utraty rei vindicatio (w związku z utratą własności) doszło (a zatem inaczej niż w rozpatrywanej przez SN sprawie, gdzie pojawiło się ono już po zasiedzeniu). Byłby to jednak wypadek zupełnie wyjątkowy i w kontekście „dziejącego się” zasiedzenia raczej z kategorii absurdalnych.
Czytaj więcej
Po trzecie, także polski prawodawca ukształtował nabycie jako pierwotne, a zatem z istoty swej nieodpłatne (bo przecież komu płacić, jeśli od nikogo się nie nabywa?!). A skoro tak, to takich rozliczeń w drodze mniej lub bardziej finezyjnej wykładni kreować nie można.
W przeciwnym razie (a więc gdyby zaakceptować, niemożliwe do zaakceptowania stanowisko SN) można byłoby wyobrazić sobie nie tylko rozliczenie z tytułu: 1) wynagrodzenia za korzystanie z rzeczy czy 2) rozliczenia pożytków, ale konsekwentnie także sięganie do przepisów o obowiązku naprawienia szkody (i to nie tej szkody polegającej na pogorszeniu, zużyciu lub utracie rzeczy przez posiadacza), lecz tej w postaci pozbawienia własności rzeczy (art. 415 i n.). Przecież przynajmniej w przypadku zasiedzenia dokonującego się w złej wierze (a to przecież reguła) właściciel ponosi swoistą szkodę (stratę) odpowiadającą wartości utraconej … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS