Premiera wyczekiwanego zakończenia trylogii o Spider-Manie już niebawem. W związku z tym Tom Holland uchylił rąbka tajemnicy i poruszył temat wyboistej produkcji filmu. W wywiadzie dla serwisu GQ aktor wyjaśnił, że oryginalnie Spider-Man: Bez drogi do domu miało pojawić się dopiero po sequelu przygód Doktora Strange’a, lecz przez pandemię zdecydowano, że film z Tomem Hollandem zadebiutuje jako pierwszy.
Podjęcie tej decyzji miało negatywny wpływ na proces produkcji filmu – poczynając od ogromnego stresu, spowodowanego skróconym czasem na dokończenie filmu, po znaczące zmiany w fabule, które dokonywane były już po rozpoczęciu zdjęć. Wszystko to przyczyniło się do ogólnego chaosu, który towarzyszył produkcji na każdym kroku, co doskonale obrazuje wypowiedź aktora:
[W czasie kręcenia filmu – dop. red.] mogłeś zapytać reżysera: „co się dzieje w trzecim akcie?”, a on odpowiedziałby coś w rodzaju: „właśnie staram się to ogarnąć”.
[Nagrywanie tej sceny – dop. red.] to było jakieś szaleństwo. Problem polegał na tym, że nic tam nie działało. Ustawicznie się zacinałem i mówiłem, że nie wierzę w to, co mówię, że to nie jestem ja. Powiedziałem Johnowi [reżyserowi produkcji – dop. red.], że to w ogóle nie pasuje, więc przeanalizowaliśmy tę scenę i wpadliśmy na inny pomysł. Przedstawiliśmy go scenarzystom, oni przepisali scenariusz na nowo i wtedy wszystko działało doskonale.
Miejmy nadzieję, że turbulencje towarzyszące produkcji filmu nie odbiły się zanadto na jakości filmu i Spider-Man: bez drogi do domu będzie godnym zwieńczeniem trylogii.
Premiera filmu odbędzie się 17 grudnia.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS