Leszek Szyszkowski, dyrektor sportowy TKK Pacific i trener Karasiewicz, mówi nam, że nie wie, dlaczego ostatecznie zawodniczka nie poleciała na olimpiadę do Tokio. Twierdzi, że była na liście zatwierdzonej uchwałą Zarządu Polskiego Związku Kolarskiego. O zmianie uchwały zarządu dowiedział się z mediów. Od razu zadzwonił do prezesa Polskiego Związku Kolarskiego z pytaniem, co się stało, dlaczego taka decyzja. Prezes – według relacji Szyszkowskiego – miał wówczas powiedzieć, że o zmianie decyzji nic nie wiedział i spróbuje odkręcić sprawę.
– Ja nie chcę negatywnych emocji. Życzę kolarkom, które dostąpiły zaszczytu reprezentowania Polski na igrzyskach w Tokio, jak najlepszego startu i sukcesów – mówi Szyszkowski.
Karasiewicz dwukrotną mistrzynią Polski
Jednak zarówno Karolina Karasiewicz, jak i jej trener mają poczucie niesprawiedliwości. W czerwcu bieżącego roku zawodniczka zdobyła podwójne mistrzostwo Polski w kolarstwie szosowym, wygrywając wyścig ze startu wspólnego i jazdę indywidualną na czas.
– Formą sprawdzenia, kto legitymuje się najlepszą formą, są mistrzostwa Polski. Podczas tych zawodów prezes i dyrektor sportowy Polskiego Związku Kolarskiego gratulowali Karolinie, mówili, że zaprezentowała superformę, a teraz powinna z dobrą formą jechać na IO. To, jak się okazało, nie życzenia na Tokio – mówi Leszek Szyszkowski. – Nie wiem, kto, na jakim etapie podejmował decyzje, że Karolina nie została zgłoszona i nie jest moją rolą to rozstrzygać. Moja powinność to zajmować się szkoleniem i na tym się skupiam. Na zgrupowaniu Karolina otrzymała telefon od trenera kadry Grzegorza Ratajczyka, aby pilnie zrobiła skan paszportu i aktualne swoje zdjęcie i natychmiast wysłała do Polskiego Komitetu Olimpijskiego i do dyrektora sportowego PZKol w celu uaktualnienia danych do akredytacji na IO.
– Nie wiedziałem, że nie jest zgłoszona, ponieważ wykazu kadry nie ma podanego na oficjalnej stronie PZKol ani do wiadomości klubów – dodaje trener Karasiewicz.
Trener Karasiewicz mówi, że zawodniczka jest w dobrej kondycji fizycznej i motorycznej, co potwierdził lekarz kadry. Natomiast teraz jest w złej kondycji psychicznej. – Jest zawodniczką ambitną. Dotkliwie odebrała to, że nie wynik sportowy decyduje o pojechaniu na olimpiadę – mówi Szyszkowski. – Władze klubu z pewnością zwrócą się z pytaniami do PZKol oraz odpowiedzialnych instytucji sportowych, żeby wyjaśnić sprawę i na przyszłość uniknąć takich sytuacji.
Zdecydowali trenerzy i liderka
Marek Leśniewski, dyrektor sportowy Polskiego Związku Kolarskiego, mówi, że Karolina Karasiewicz nigdy nie była brana pod uwagę do startu w wyścigu ze startu wspólnego. – Była w szerokiej kadrze olimpijskiej, która szykowała się do wyścigów torowych. W pewnym momencie trener kadry narodowej kobiet w kolarstwie torowym Grzegorz Ratajczyk zawęził kadrę i już nie widział pani Karoliny Karasiewicz w tym składzie – mówi Leśniewski. – Natomiast trener kadry narodowej kobiet w kolarstwie szosowym Mariusz Mazur nie widział pani Karoliny w składzie dwa lata temu, rok temu i 7 kwietnia br., kiedy przypadał deadline na złożenie składów olimpijskich na Tokio. Trener tłumaczył, że warunki psychofizyczne pani Karasiewicz nie predysponują jej na wymagającą trasę w Tokio. Poza tym liderka reprezentacji Katarzyna Niewiadoma podczas spotkania zarządu powiedziała, że nie zna pani Karasiewicz, nie jeździła z nią i nie wyobraża sobie współpracy z nią.
Jak Leśniewski odnosi się do słów Szyszkowskiego? – Osobiście nie gratulowałem pani Karolinie po mistrzostwach Polski. Może powiedziałem, że podejmiemy próbę dopisania jej do składu olimpijskiego. Chciałem to zrobić, stąd prośba do pani Karasiewicz o przesłanie kopii paszportu i zdjęcia. Jednak po rozmowie z panem Marcinem Nowakiem, szefem misji Tokio 2020, dostałem informację, że to już właściwie niemożliwe. Można ewentualnie spróbować wszcząć procedurę, ale termin zgłaszania szerokich składów minął w kwietniu. Marcin Nowak zapytał mnie, czy pani Karolina wystartuje. Powiedziałem, że nie, bo trener jej nie widzi – wyjaśnia dyrektor sportowy Polskiego Związku Kolarskiego. – Ostatecznie nie wysłaliśmy tej prośby, bo nawet gdyby pani Karolina była wcielona do składu, miała identyfikator, i tak by nie poleciała do Tokio.
Dlaczego Marek Leśniewski chciał włączyć Karasiewicz do szerokiego składu? – Sam byłem sportowcem. Wiem dobrze, jak trudno jest w klubach ze sponsorami. Dla sponsorów to ważne, kto jest na rezerwie, kto leci na igrzyska, kto jest w szerokim składzie. Chciałem w ten sposób uhonorować pracę pani Karoliny – wyjaśnia.
Nie ma pierwszej i drugiej rezerwy
Podczas zarządu jeden z członków zapytał trenera Mazura, kogo widzi jako rezerwową na igrzyska. Ten stanowczo odpowiedział, że rezerwową jest Marta Lach. – Potem rzeczywiście ukazał się załącznik do uchwały. Widnieje w nim również pani Karolina Karasiewicz. Zawodniczki rezerwowe są podpisane „R1″ i „R2″, ale każdy, kto jest w kolarstwie, wie, że nie ma pierwszej i drugiej rezerwy. To trener to ustala. Pani Karolina Karasiewicz jest w uchwale przed panią Martą Lach, ponieważ kolejność jest alfabetyczna – mówi dyrektor sportowy Polskiego Związku Kolarskiego.
Marek Leśniewski podkreśla, że w tej sprawie nie doszło do zaniedbania ze strony Polskiego Związku Kolarskiego albo Polskiego Komitetu Olimpijskiego. – Mam nadzieję, że szum medialny, który się teraz tworzy, nie dotrze do Tokio i nie zakłóci przygotowań dziewczyn do igrzysk.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS