A A+ A++

Dla osób znających kulisy III RP ujawnione przez Anitę Gargas na antenie TVP taśmy z wspólnej trzynastogrudniowej biesiady Michnika i Jaruzelskiego (rok 2000) były ważnym potwierdzeniem przy jak brudnym obrusie tworzono „nową Polskę”.

Jeśli szukamy przyczyn tak łatwego przeniesienia przez prominentnych komunistów i ich potomków pozycji politycznej zbudowanej w reżimie totalitarnym na władzę ekonomiczną, społeczną i medialną w III RP, to tam jest jedna z tych najważniejszych. Przełom roku 1989, choć w wielu obszarach realny, był radykalnie mniejszy niż sądziła opinia publiczna. Ludzie „Solidarności”, których wielu na szalę rzuciło życie, kariery i rodziny, dla których nie była to jakaś rodzinna gra w kręgu „natolińczyków” i „puławian”, mieli i mają prawo czuć się oszukani. Zamiast próby zmiany struktury społecznej dostali jej kontynuację, zamiast rozliczenia prawdziwych zbrodni, całego bagna komunizmu, tego zbrodniczego także wobec narodowej gospodarki i jakości życia Polaków świata absurdu, zaproponowano amnezję i kooptację części elit postsolidarnościowych.

Tych, którzy na to nie poszli, jak braci Kaczyński, śp. Jana Olszewskiego, Antoniego Macierewicza, niszczono i redukowano do „oszołomów”.

O tyle łatwiej to szło, że środowiska Michnika i postkomunistów szybko osiągnęły niemal pełne panowanie w mediach. To dlatego debata o przestrzeganiu prawa także przez koncern TVN, wywodzący się kadrowo i finansowo z PRL, nie jest rozmową o kolejnej „awanturze”, a o tym, czy ruszenie chorych fundamentów III RP jest jeszcze ambicją obozu zmiany roku 2015? Czy ból, który sprawił milionom Polaków Michnik obściskujący się z Jaruzelskim, i wszystkie wynikłe z tego konsekwencje, włącznie ze złodziejską prywatyzacją, jest jeszcze ważne?

Nic dziwnego, że w bardzo ciekawym tekście Jakuba Maciejewskiego, który próbuje wyjaśnić tajemnice tych taśm, źródła III RP często mieszają się z jej obecnym obliczem. Bo drugie wynika z pierwszego.

Jednym z wątków jest intrygująca teza iż Michnik przyszedł do Jaruzelskiego wcale nie tak pijany, jak sądzimy, i nie bezinteresownie.

Wylewność Michnika, który do dziś występuje jako bohater, może budzić zdziwienie. Dlaczego dziennikarz był tak absolutnie szczery i otwarty, skoro wiedział, że jego słowa zostaną utrwalone na taśmie? Wśród widzów i komentatorów „Magazynu śledczego” pojawia się pogląd, że to alkohol wywołał przesadne rozczulenie naczelnego „Wyborczej”.

Anita Gargas stanowczo sprzeciwia się tej opinii. – Michnik wyznaje miłość Jaruzelskiemu nie dlatego, że jest pod wpływem alkoholu, tylko dlatego, że od dawna przekroczył barierę, której ludzie pamiętający PRL i stan wojenny przekraczać nie powinni. On parł do zawarcia przyjaźni z Jaruzelskim i było to interesowne, tak jak było interesowne pojawienie się w domu Jaruzelskiego – przekonuje dziennikarka, która uważnie obejrzała całe dostępne z tamtej nocy taśmy. Jej zdaniem Michnik chciał zamanifestować, że uznaje generała za polskiego patriotę.

– Proszę zwrócić uwagę, że on przychodzi do niego do domu, żeby go pocieszyć. Nie rodziny ofiar, nie internowanych, nie tych, którym złamano życie, ale tego, który im to życie łamał – słyszymy.

Jan Rulewski, który oprócz tego, że był działaczem Solidarności, to przecież przez dekady był także politykiem, idzie w swoich podejrzeniach jeszcze dalej.

– Michnik nie był napity, to była scena na wynos – Rulewski sugeruje, że gość Jaruzelskiego liczył się z tym, że kulisy tego spotkania mogą zostać upublicznione. Zdaniem opozycjonisty w tamtym okresie mogłoby to się Michnikowi nawet przydać, ze względu na… powracających do władzy postkomunistów. – Podejrzewam, że ma to związek z odwróceniem się politycznym w Polsce, wtedy do władzy wracała lewica, SLD. I jeśli tak, to być może chodziło o uzyskanie wpływów, realnych wpływów politycznych, o wpływanie tego demiurga na zmiany w Polsce – przekonuje Rulewski.

Były polityk twierdzi zatem, że wizyta u generała była elementem bieżącej gry, bo Jaruzelski był dla postkomunistów autorytetem, a walka o pamięć o stanie wojennym ważnym czynnikiem tożsamościowym.

Wiemy, co się działo po 2000 r. – SLD wygrywa wybory, Leszek Miller zostaje premierem, a „Gazeta Wyborcza” idzie po większą władzę w mediach – afera Rywina ujawniła, że redakcja z Czerskiej grała o ukształtowanie przepisów medialnych tak, by było to dla niej z ogromnymi korzyściami. Czy przyjaźń z Jaruzelskim była elementem gry o władzę?

— pyta Maciejewski.

Takich pytań jest w okładkowym tekście tygodnika „Sieci” więcej. Ile jeszcze takich materiałów mają w swoich archiwach zblatowani z układem dziennikarze? Ile teczek leży w szafkach wdów po komunistycznych generałach?

Niestety, niektóre zrodzone ze zdrady 1989 roku fundamenty okazują się nie do ruszenia. Fakt, że wywodzący się z tamtej epoki medialny koncern może wymusić akceptację dla omijania prawa nawet dzisiaj, przy takim prezydencie, jest tu jakąś kropką nad i.

Pozostaje pocieszenie, że przynajmniej zasłony fałszu rzekomego czystej i szlachetnej „transformacji” krok po kroku są zrywane. Dlatego tekst Jakuba Maciejewskiego w najnowszym tygodniku „Sieci” warto przeczytać. To wszystko sięga znacznie głębiej, daleko poza szokujące kadry, które poznaliśmy dzięki pracy Anity Gargas i TVP.

CZYTAJ TEŻ: Czy nadal chcemy przebudowywać dom, który powstał po 1989 roku? Czy są jeszcze szanse, by dotknąć fundamentów?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNaukowcy ostrzegają przed śmiercionośną falą Covid-19!
Następny artykułDziewczynka ranna na demonstracji antyszczepionkowców: Została potraktowana jak tarcza