Prof. Chris Whitty – epidemiolog, który jest głównym doradcą brytyjskiego rządu w sferze walki z COVID-19 – oświadczył właśnie, że epoka lockdownów odchodzi w przeszłość. Zdaniem naukowca, Wielka Brytania musi nauczyć się traktować koronawirusa tak jak traktuje grypę.
Każdego roku na grypę umiera w Wielkiej Brytanii od 7 do 9 tys. osób, głównie starszych. Co kilka lat zdarza się także rok szczególnie ciężkiej grypy, w wyniku której umiera od 20 do 25 tys. osób. Ostatni raz miało to miejsce trzy lata temu, i nikt tego nawet nie zauważył.
Przypomnijmy, że jak dotąd w Wielkiej Brytanii zmarło na COVID 127 tys. osób.
Wniosek jest jeden: musimy nauczyć się akceptacji pewnego poziomu śmiertelności związanej z COVID, tak jak akceptujemy śmiertelność związaną z grypą. W przeciwnym razie zapłacimy ogromną cenę w innych dziedzinach: w gospodarce, edukacji, życiu społecznym. Bo – jak przekonuje prof. Whitty – ludzie muszą żyć „pełnią życia”.
Naukowiec uważa, że w przyszłości rządy będą sięgał po sygnały alarmowe tylko wówczas, gdy pojawi się nowy, niebezpieczny wariant wirusa, którego nie zatrzymują istniejące w danym momencie
COVID nie zamierza stąd odejść. Musimy wypracować racjonalną politykę wobec niego. Musimy zrozumieć różnicę między pandemią a sezonową grypą –
— przekonuje Whitty, cytowany przez „The Daily Telegraph”.
W przypadku grypy jednostki i społeczeństwa wybrały pewien sposób postępowania, pewien poziom ryzyka. Tak samo będą musiały zrobić w odniesieniu do koronawirusa.
Prof. Whitty uważa, że należy dążyć do jak najniższej liczby ofiar COVID jak to możliwe, ale jednocześnie ostrzega, że społeczeństwa nie zaakceptują lockdownów tylko po to, by unikać tej skali ofiar, która jest porównywalna z tym, co przynosi ze sobą zwykła grypa.
Pokazaliśmy w zeszłym roku, że można nie mieć w ogóle grypy, jeśli tylko bardzo się tego chce. Nasze działania przeciwko COVID doprowadziły do niemal całkowitej eliminacji grypy. Ale jeśli w przyszłym roku powiemy, że możemy to powtórzyć, i zażądamy zamknięcia wszystkiego na zimę, to sądzę, że profesja medyczna nie stanie się przez to popularna wśród szerokiej publiczności” –
— mówi naukowiec, wzywając do wypracowania zdrowego balansu.
Takiego, który zagwarantuje minimalny poziom śmiertelności – ale jednocześnie takiego, na który zgodzi się społeczeństwo. A więc poprzez szczepionki czy leki. Bo chodzi o to, by ograniczać śmiertelność, ale minimalizować też wpływ pandemii na życie gospodarcze i społeczne.
W Polsce będzie zapewne podobnie. No, może z jedną różnicą: nasza akceptacja dla lockdownów jest wyraźnie niższa niż w krajach zachodnich. W każdym razie to są generalnie dobre wieści. Nasz świat może wrócić na mniej więcej dawne tory, i to już dosłownie za parę tygodni lub miesięcy.
CZYTAJ TAKŻE: Koronawirus nie odpuszcza! Niedzielski: Pierwszy sygnał przełamania trendu w III fali. Szczyt hospitalizacji jeszcze przed nami
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS