OK, wobec zwycięstw siatkarzy kroczących po trzecie złoto mistrzostw świata z rzędu, wobec zwycięstwa Igi Świątek w US Open, wobec strzelanych na zawołanie goli przez Roberta Lewandowskiego, awans koszykarzy do najlepszej ósemki mistrzostw Europy dla przeciętnego kibica może nie znaczy wiele, może trudno się nim ekscytować. Koszykarscy fani skaczą jednak z radości, bo ćwierćfinał EuroBasketu to faza, w której Polacy nie grali od 1997 roku. A na dodatek dobry wynik przychodzi w momencie, w którym niewielu się go spodziewało. I trzeba go docenić patrząc na to, jaką drogę przeszła ta drużyna w ostatnich tygodniach, a nawet miesiącach.
Przed EuroBasketem trudno było w nich wierzyć
Gdy Polacy udawali się na EuroBasket, by rywalizować w praskiej grupie D, nie mieliśmy wielkich oczekiwań. Owszem, grupa była „do wzięcia” – poza zasięgiem wydawała się Serbia, od stawki odstawała Holandia, to się sprawdziło. Między Czechami, Finlandią, Izraelem i Polską miała się toczyć walka, jednak w gronie tych europejskich średniaków nasze akcje nie stały najwyżej.
Rywale mieli koszykarzy z NBA – my nie, czekający na debiut Jeremy Sochan postawił na aklimatyzację w San Antonio. Przeciwnicy w komplecie awansowali do drugiej rundy eliminacji mistrzostw świata – my zajęliśmy ostatnie miejsce w grupie, nawet za Estonią. Z Czechami, Finlandią i Izraelem niby toczyliśmy równe boje, ale w ostatnich latach jednak częściej przegrywaliśmy.
Słowem, trudno było w reprezentację Polski uwierzyć. Od kiedy w październiku 2021 roku objął ją Igor Milicić, nie bardzo wiadomo było, w którym kierunku idziemy. Najpierw miało być radykalne odmłodzenie – Chorwat z polskim paszportem nie powołał żadnego z graczy ponad 30-letnich. Ale potem zaczęły się porażki i weterani zaczęli wracać. Dziś trudno wyobrazić sobie kadrę bez 35-letnich A.J. Slaughtera i Aarona Cela.
Milicić stopniowo rezygnował ze swojej rewolucji, a do kadry stopniowo wracali liderzy – Michał Sokołowski i Mateusz Ponitka. Ten ostatni – po miesiącach pełnych wstrząsów. Wojna w Ukrainie zastała go w Rosji, po zerwaniu kontraktu z Zenitem Sankt Petersburg Ponitka do końca sezonu nie grał, odpoczywał. Ale też publicznie zabierał głos w sprawach, w których mógł się wstrzymać od komentarzy – najpierw była pyskówka z Marcinem Gortatem, potem pranie rodzinnych brudów z bratem Marcelem. Można było się zastanawiać, czy tak powinien reagować kapitan.
Ponitka, Sokołowski, Slaughter – liderzy wracali, drużyna rosła
Ale to, jakim jest kapitanem, Ponitka pokazał na EuroBaskecie. Od pierwszego meczu świetnie kierował zespołem – podejmował dobre decyzje, w zależności od potrzeb ze strzelca zmieniał się w podającego, harował w obronie. W dużej mierze dzięki niemu pokonaliśmy Czechów, Izrael, także Holandię. Owszem, zdarzały mu się słabsze momenty, wtedy w rolę liderów wcielali się inni. Ale w 1/8 finału Ponitka znów był wielki – w kluczowej czwartej kwarcie miał 11 punktów, dwie zbiórki, dwie asysty, kapitan poprowadził nas do ćwierćfinału.
Poprowadził jednak coraz lepszą, rosnącą z meczu na mecz drużynę, która w zamyśle Milicicia do tego berlińskiego ćwierćfinału szła od początku sierpnia. Trener wreszcie miał czas popracować z zespołem na dłuższym zgrupowaniu – było szlifowanie taktyki, było zgrywanie się, było wyciąganie wniosków ze sparingów. Te zaczęły się od porażki 60:88 z Ukrainą, a potem wysokich przegranych z Turcją i Grecją. Milicić chciał jednak grać z jak najsilniejszymi rywalami, zespół – nawet jeśli przegrywał – z meczu na mecz prezentował się lepiej. Zyskiwał wiarę i pewność siebie.
Formę odzyskiwał Sokołowski, kluczowy zawodnik reprezentacji. Skrzydłowy, który może przypilnować najlepszego strzelca, ale też sam być najlepszym strzelcem (24 punkty z Holandią!). Dojrzewał Aleksander Balcerowski – 21-letni środkowy o wzroście 219 cm pokazuje na EuroBaskecie, że wokół niego też może kręcić się gra. Wykorzystuje podania, trafia spod kosza, zaskakuje rzutami za trzy punkty, ale też bardzo dobrze podaje. Obok Ponitki, Sokołowskiego i Slaughtera jest najlepszym graczem reprezentacji, z Ukrainą rzucił 14 punktów.
Właśnie, Slaughter. Amerykanin z polskim paszportem dołączył do kadry pod koniec zgrupowania, wcześniej leczył kontuzję stawu skokowego. Były obawy o jego zdrowie, były obawy o jego formę, ale Slaughter je wszystkie rozwiał. Nawet jeśli miał na EuroBaskecie słabsze mecze, to – tak jak Ponitka – w tych najważniejszych błyszczał. Przeciwko Ukrainie zdobył 22 punkty, aż 16 w pierwszej połowie. Drużynie daje spokój, doświadczenie, no i skuteczność.
Ale to wiemy teraz. W połowie sierpnia był Ponitka po kilku miesiącach bez gry, rehabilitujący się Slaughter, chimeryczny Balcerowski, niewidoczny Sokołowski i porażki w sparingach. Były znaki zapytania, nie było przesłanek ku temu, że będzie dobrze.
Obrona – twarda, zespołowa, skuteczna. Ona pozwalała przetrwać
Oczywiście poza słowami trenera, który mówił o ciężkiej pracy i o progresie. Sukcesem Milicicia było też to, że do grupy liderów wkomponował zmienników – doświadczonego Cela, ambitnego Michała Michalaka, Jakuba Garbacza, który potrafi “zapalić” i trafić kilka rzutów z rzędu. Nawet najmniej doświadczeni w kadrze Aleksander Dziewa i Jakub Schenk potrafią dać kilka dobrych minut na swoich pozycjach. Zespołowość jest widoczna także w obronie, bo jakkolwiek oklaskujemy koszykarzy za efektowne ataki, to polska defensywa w kluczowych momentach turnieju wytrzymywała presję i napór. Bronimy twardo, bronimy zespołowo, bronimy skutecznie.
A teraz zagramy w ćwierćfinale – na EuroBaskecie po raz pierwszy od 25 lat. W najlepszej ósemce trudnego turnieju będziemy jednak po raz drugi z rzędu – w 2019 roku kadra prowadzona przez Mike’a Taylora zajęła świetne ósme miejsce w mistrzostwach świata w Chinach. Po zmianie selekcjonera, po słabym początku Milicicia wydawało się, że momentami zmierzamy na manowce, ale ten turniej udowadnia, że wyciąganie wniosków, ciężka praca i dobra selekcja mogą pozwolić na regularne dobijanie się do czołówki.
O awans do strefy medalowej zagramy w środę ze Słowenią i nie ma wątpliwości, że zdecydowanym faworytem będą rywale. To oni bronią złota sprzed pięciu lat, to oni mają fenomenalnego Lukę Doncicia (36, 47 i 35 punktów w trzech ostatnich meczach), to oni pokonywali nas ostatnio i na EuroBaskecie, i w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk.
Ale to tylko jeden mecz, w którym Polacy nie będą czuli presji. Oni mogą, rywal musi.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS