A A+ A++

Oznajmiłem jakiś czas temu, że tematami politycznymi będę się zajmował w sposób ograniczony, ponieważ czuję się polityką zmęczony, zniechęcony , a jako bloger komentujący polską politykę trochę wypalony. Popierałem gorąco Prawo i Sprawiedliwośc i całą zresztą Zjednoczoną Prawicę pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego, uważając, że to jest jedyna alternatywa zbudowania silnego, sprawiedliwego i sprawnego państwa będącego marzeniem i celem życia mojego pokolenia. Pokolenia, które pamięta “komunę”, może nie z tych najczarniejszych czasów Bieruta czy Gomułki, ale z czasów i tak wyjątkowo siermiężnych i biednych – mimo względnego dobrobytu za Gierka. Także smutnych, chociaż Polska była na pewno najweselszym barakiem w całym bloku wschodnim. Pokolenia, które poczuło na grzbiecie zomowskie pałki w stanie wojennym i było gotowe, gdyby była taka potrzeba, postawić się interwencji w ramach “bratniej pomocy” i dorwać Jaruzelskiego tak, jak Rumuni dorwali Ceaușescu.

Do 2015 roku rzeczywistość zmienłla  się tylko na tyle, że “komuna” przepoczwarzyła się w twór, dla zmyłki nazwany liberalnym, demokratycznym, europejskim, postępowym i nowoczesnym. Jeżeli coś w tym państwie zmieniło się na nowoczesne, to tak  – nowoczesna była forma klasycznej republiki bananowej, dojonej kolonii Niemiec, administrowanej przez ludzi pokroju Tuska – karierowiczowskich kreatur, dla których polskość oznaczała nienormalność. Epizodyczne rządy Jana Olszewskiego, PiS i prezydentura Lecha Kaczyńskiego niczego tak naprawdę nie zmieniły, bo zmienić nie mogły. Brakowało narzędzi do przeprowadzenia poważnych zmian, brakowało szerokiego społecznego poparcia, brakowało też chyba pragmatycznego planu, wykraczającego ponad strategię oblężonej twierdzy, chociaż Lech Kaczyński na swój sposób wyprzedzał epokę. Aż nadszedł rok 2015 –  najpierw powiał wiosenny wiatr Andrzeja Dudy, później zaczął się prawdziwy Wind of Change.

Śmiem twierdzić, że gdzieś do wiosny 2019 było nieźle. Owszem, nie dało się uniknąć wpadek i szeregu błędów, a nawet “wielbłądów”. Wyborcy narzekali na to, że Wind of Change wieje zbyt łagodnie i dla niektórych byłych zarządców kolonii jest zbyt ciepły i za mało dokuczliwy. Z perspektywy czasu należy jednak uznać, że jak na potężny opór wewnętrzny i zewnętrzny, obłędną propagandę mediów tzw. niezależnych i niemieckich “szczekaczek” opiniotwórczych w Europie, oraz skrajnie trudną do prowadzenia politykę zagraniczną, Zjednoczona Prawica zmieniła Polskę znacząco i ruszyła państwo z posad przepoczwarzonej komuny. Dużo zrobiono, ale w miarę progresu “dużo” okazywało się wciąż za mało i PiS wiecznie był ( i jest) w punkcie, w który wciąż trzeba robić “dużo”.

Minął właśnie rok od wyborów parlamentarnych 2019. Słodko – gorzkich wyborów dla ZP, bo z jednej strony dokonano prawie niemożliwego, czyli drugi raz z rzędu zwycięstwo pozwoliło utworzyć samodzielny rząd, z drugiej liczono przecież na wygraną dającą prawo do zmiany konstytucji, tworu prawnego skrojonego przez postkomuchów i dla postkomuchów. Upływający czas jasno pokazuje, jak daleko i mocno konstytucja wiąże i krępuje rozwój państwa pod każdym względem i determinuje oś wojny polsko-polskiej. Jeżeli doliczyć do tego mnogość sporów kompetencyjnych i konfliktów wynikających z dowolności interpretacji prawa konstytucyjnego ( i związanego z konstytucją prawa w ogóle), to chyba nawet Magdalena Ogórek, mówiąca podczas swojej kampanii prezydenckiej o tym, że całe nasze prawo należy napisać na nowo, nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo ma rację.

I tak w rok po ostatnich wyborach prożno szukać i poczuć Wind of Change wiejący od Nowogrodzkiej. Jeżeli już czuje się jakiś powiew, to są to podmuchy stagnacji i zaduchu starych “przydupników” prezesa Kaczyńskiego, niezdolnych do samodzielnej kreacji politycznej, właściwie niezdolnych do samodzielnego myślenia. Stąd bierze się następny wietrzyk – wietrzyk postępującej najzwyklejszej w świecie głupoty, która na stare lata dopadła także samego prezesa. Można odnieść wrażenie, że od dłuższego już czasu ci panowie grają w jakąś grę, której celem jest wykazanie się głupotą – czy to głupim pomysłem czy to głupim występkiem, łącznie z głupią wypowiedzią w mediach. Każdy, kto grać w to nie chce, musi liczyć się z konsekwencjami – prezes zrobił się bardzo surowy i mądrzejszych od zacnego grona grających bezlitośnie tępi. Przypomina w tym … Tuska, który tak dalece tępił mądrzejszych od siebie, ze na dziś PO to partia – delikatnie pisząc – intelektualnych nielotów, których bardzo trafnie reprezentowała niedoszła “prawdziwa prezydent”.

Wisienką na torcie głupoty PiS jest bez wątpienia przesławna “piątka dla zwierząt” – ustawa pozostająca w ścisłym związku z rekonstrukcją rządu. Ustawa od początku miała tyle wspólnego z troską o dobrostan zwierząt, co mam ja z lądowaniem na Księżycu. Zagrywka obliczona na upieczenie dwóch pieczeni przy jednym ogniu – po pierwsze pozorowany ruch w lewo, po drugie granat testowy dla własnych szeregów – okazała się potwierdzeniem tego, co kiedyś było na zapałkach: “zapałki w ręku dziecka to pożar”. Słowo “dziecko” z powodzeniem można zastąpić słowem “starzec” – na jedno wychodzi. Zresztą wywoływanie potężnego konfliktu wewnątrz własnej koalicji i pójście na wojenkę z elektoratem wiejskim, w czasach dziwnej pandemii dziwnej choroby, która na ogół przebiega bez objawów chorobowych, ma szansę na grand prix wykazania się głupotą.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZmiany w przepisach dotyczących Powszechnego Spisu Rolnego
Następny artykułSurówka z marchewki. Jak przygotować uniwersalny dodatek do obiadu?