A A+ A++

Kluczowym wydarzeniem wczorajszej sesji była decyzja FOMC w sprawie poziomu stóp procentowych. Fed zgodnie z oczekiwaniami podniósł stopy o 50 punktów bazowych do przedziału 4,25-4,5%, jednak w przekazie zabrakło gołębich stwierdzeń. Wręcz przeciwnie nadzieje szybkie zakończenie procesu zacieśniania zostały odłożone w czasie, a sam komunikat miał jastrzębi wydźwięk. Po pierwsze najnowsza projekcja dotycząca poziomu stóp procentowych wskazuje na medianę na poziomie 5,1% na koniec 2023 roku.

Bankierzy centralni zakładają więc jedną podwyżkę więcej niż rynek. Po drugie sam prezes Fed powiedział, że “mamy jeszcze wiele do zrobienia” stwierdzając, że obecny poziom stóp procentowych nie jest zbyt wysoki. Jerome Powell dodał także na koniec konferencji, że nie jest to jeszcze czas, aby myśleć o obniżkach stóp procentowych i że będzie się można nad tym zastanawiać dopiero w momencie, kiedy członkowie komitetu będą pewni, że inflacja zmierza w kierunku celu, czyli 2%. Tradycyjnie padły stwierdzenia, że dalsze kroki Fed będą zależały od danych makroekonomicznych, dlatego nie wiadomo czego spodziewać się po lutowym posiedzeniu. Ani w komunikacie, ani w słowach Powella nie można było doszukać się wskazówek co do tego, czy na kolejnym posiedzeniu zobaczymy podwyżkę tylko o 25 punktów bazowych, czy może będzie to za mało.

Jeśli chodzi o reakcję rynkową, ta była zgodna z komunikatem, czyli była jastrzębia. Indeksy giełdowe ruszyły w dół, a dolar umocnił się tuż po opublikowaniu decyzji. Niemniej już podczas samej konferencji prasowej rozpoczął się ruch powrotny, przez co ostatecznie cały ruch w dół na EURUSD został wymazany, a straty na Wall Street zostały ograniczone, choć główne indeksy zamknęły dzień pod kreską. Z kolei dziś o poranku widać, że pierwsza reakcja, którą obserwowaliśmy tuż po decyzji Fed była słuszna i na początku sesji europejskiej dolar umacnia się, a indeksy giełdowe tracą.

To jeszcze nie koniec emocji. Dzisiejsza sesja zapowiada się bardzo ciekawie, a to z powodu kolejnych decyzji banków centralnych. Dziś o poranku zarówno Bank Norwegii, jak i Szwajcarski Bank Narodowy podjęły decyzje o podwyżkach, które były zgodne z rynkowymi szacunkami. Przed nami jednak jeszcze decyzje Banku Anglii (13:00) i Europejskiego Banku Centralnego (14:15), w obu przypadkach oczekuje się podwyżki o 50 punktów bazowych. Poza tym, w czwartkowym kalendarzu znajdziemy szereg odczytów z USA, między innymi dane o sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej. Jak widać inwestorzy nie powinni narzekać na brak zmienności.

Patrząc na złotego, ten nie radzi sobie w czwartek poranku najlepiej. Nasza krajowa waluta traci aż 0,8% względem dolara, a także 0,25% w ujęciu do franka i 0,2% do euro. Najmniejsze ruchy obserwujemy na parze GBPPLN, gdzie funt dodaje jedynie 0,05% względem złotego. Po godzinie 10:30 za dolara trzeba zapłacić 4,4150 zł, za euro 4,6874 zł, za franka 4,7495 zł, a za funta 5,4440 zł.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAndrzej Duda nie podpisze ustawy lex Czarnek 2.0
Następny artykułWalczymy z zimą. Skoordynowane działania miejskich służb