A A+ A++

Na pierwszy rzut oka to kolejny co najmniej dobry sezon Erlinga Haalanda w Manchesterze City. Norweg zdobył 31 bramek w 39 występach, do spółki z Colem Palmerem z Chelsea prowadzi w klasyfikacji najlepszych strzelców Premier League. Między innymi to dzięki golom Haalanda Manchester City pozostaje faworytem do kolejnego zwycięstwa w lidze i Pucharze Anglii. 

Zobacz wideo
Adamek wszedł do świata Fame MMA. “To byłby obciach”

Ale jeśli przyjrzymy się Norwegowi bliżej, dostrzeżemy kryzys, którego w ekspresowo rozwijającej się karierze, jeszcze nie przeżywał. Zwłaszcza w ostatnich sześciu tygodniach, kiedy Haaland nie tylko rozczarował w najważniejszych i najbardziej prestiżowych meczach, ale też na nowo rozpalił dyskusję, czy drużyna Pepa Guardioli nie jest lepsza, gdy gra z fałszywym napastnikiem. Czyli zawodnikiem o zupełnie innej charakterystyce niż Norweg.

“Cień piłkarza z zeszłego sezonu”, “Jest wybitnym łowcą goli, który jednak nie sprawia, że jego drużyna staje się lepsza”, “Nie jest piłkarzem światowej klasy” – to tylko część opinii na temat Haalanda, które zostały wygłoszone w ciągu ostatniego miesiąca.

“Zawodnik widmo”

Skąd to całe zamieszanie? W ostatnich siedmiu meczach Haaland strzelił raptem dwa gole. 6 kwietnia pokonał bramkarza Crystal Palace (4:2), tydzień później zdobył bramkę z rzutu karnego przeciwko Luton (5:1). To drużyny należące do grona najsłabszych w Premier League, zajmujące odpowiednio 14. i 18. miejsce w tabeli.

Norweg strzelił po golu, ale jego występy trudno było oceniać pozytywnie. Tak samo jak wcześniejsze w hitach Premier League przeciwko Liverpoolowi (1:1) i Arsenalowi (0:0) oraz z Realem Madryt (3:3 i 1:1) w Lidze Mistrzów. “Zawodnik widmo” – tak o Haalandzie napisał “The Athletic”, który podkreślał jego statystyki z tych spotkań.

A te były szokujące i wyjątkowo brutalne dla norweskiego napastnika. W czterech hitowych spotkaniach Haaland oddał raptem trzy celne strzały. Nie strzelił w nich gola, nie miał asysty, na boisku był praktycznie niewidoczny. W dwumeczu z Realem Norweg miał zaledwie 11 celnych podań! W rewanżu na Etihad Stadium Manchester City wymienił ich aż 846, a Haaland nie miał żadnego do 37. minuty.

Już w te liczby trudno uwierzyć, ale nie tylko one były dla gwiazdora wyjątkowo niekorzystne. W spotkaniach z Arsenalem, Liverpoolem i w dwumeczu z Realem Haaland miał średnio tylko 21 kontaktów z piłką. Norweg był potężnie krytykowany nie tylko za nieskuteczność, ale przede wszystkim za to, że w kluczowych momentach sezonu po prostu znikał. Na boisku był tylko ciałem.

“Jest bezużyteczny”

Angielskie media nie zostawiły na piłkarzu suchej nitki. “To był dramat Haalanda, bo po meczu nie był w miejscu, w którym chciał być. W dwumeczu był poza grą, nie był w stanie niczego zmienić. A to przecież był wielki wieczór. To był spektakl, w którym zawodnicy z najwyższego poziomu lubią przypominać, dlaczego się na nim znajdują. W kluczowych momentach to piłkarze tego formatu często decydują o wyniku rywalizacji. A Haaland nie zrobił nic” – pisał “The Athletic” po spotkaniach z Realem w Lidze Mistrzów.

– Był bardzo słaby. Jeśli nie strzela goli, na boisku jest bezużyteczny. Z piłką przy nodze jest co najwyżej przeciętny. Był najgorszy na boisku. Nawet koledzy z drużyny go pomijali i nie podawali mu piłki – dodał były zawodnik Realu, Rafael van der Vaart.

Jeszcze goręcej było w Anglii przed wspomnianą rywalizacją w Lidze Mistrzów. – Zagrał słabo. I to nie tylko dzisiaj. Pod bramką wciąż jest najlepszym zawodnikiem na świecie, ale ogólnie w ostatnim czasie jak na siebie prezentuje się fatalnie. Wyglądał jak zawodnik z League Two – po meczu z Arsenalem mówił były zawodnik Manchesteru United, Roy Keane, dziś ekspert brytyjskiej telewizji Sky Sports.

– Haaland to piłkarz luksusowy. Jest jednym z najlepszych napastników świata, ale nie jest jeszcze piłkarzem światowej klasy. Aby wejść na ten poziom, potrzebuje więcej niż jednej wybitnej cechy. Thierry Henry, Luis Suarez czy Harry Kane, najlepsi napastnicy Premier League w ostatnich 20 latach, wpływali na najważniejsze mecze niezależnie od tego, czy strzelali gole, czy nie – wtórował były zawodnik Liverpoolu, Jamie Carragher.

– Haaland nie jest jeszcze na ich poziomie. Jest świetny w polu karnym rywala, ale musi pracować nad grą poza nim. Jego ostatnie występy przeciwko najlepszym obrońcom świata tylko to potwierdziły. Virgil van Dijk, William Saliba i Antonio Ruediger zdominowali Haalanda – dodał.

City skuteczniejsze bez Haalanda

W Anglii rozgorzała dyskusja nad sposobem gry Manchesteru City z Haalandem i bez niego w składzie. Sky Sports przytoczył statystyki, które pokazały, że w tym sezonie Premier League drużyna Guardioli wygrała aż 85,7 proc. meczów bez norweskiego napastnika. Z nim ta wartość to zaledwie 64 proc., ale warto podkreślić, że liczba meczów była bardzo nierówna. Bez Haalanda było ich tylko siedem, z nim aż 26.

Napastnik Manchesteru City tylko w lidze zmarnował aż 30 dogodnych okazji do zdobycia bramki. To najwięcej w Premier League, drugi pod tym względem Darwin Nunez z Liverpoolu zmarnował ich 25. A ostro krytykowany za nieskuteczność Nicolas Jackson z Chelsea – “zaledwie” 18. Haaland zdobył w tym sezonie blisko trzy bramki mniej, niż wskazuje statystyka goli oczekiwanych. W poprzednich rozgrywkach miał ich blisko dziewięć więcej!

W siedmiu meczach bez Haalanda w składzie drużyna Guardioli wykreowała średnio więcej okazji strzeleckich i zdobyła więcej bramek. Nie chodzi jednak tylko o liczby. Manchester City był bardzo chwalony za mecz z Aston Villą (4:1) z początku kwietnia, w którym Haaland nie zagrał. Zdaniem angielskich mediów to spotkanie uwydatniło, że drużyna Guardioli lepiej się czuje bez klasycznego napastnika w składzie.

“Dzięki schodzącemu do drugiej linii napastnikowi nie tylko tworzyli przewagę w środku pola, ale też mieszali w głowach obrońców, którzy nie wiedzieli, czego się spodziewać. Manchester City był kreatywny i nieprzewidywalny. Z Haalandem mniejszą kontrolę nad meczem, mniej opcji do podań, co negatywnie odbijało się na płynności gry” – pisał “Guardian”.

“Nie potrafi reagować”

Analizę problemów mistrzów Anglii i norweskiego napastnika na antenie Sky Sports przeprowadził były piłkarz Arsenalu, Paul Merson. – Przeciwnicy nauczyli się Manchesteru City i Haalanda. Wiedzą, co muszą robić, by zminimalizować zagrożenie i po prostu ustawiają się całą drużyną w polu karnym. I w nim bronią. Nikt nie daje mu przestrzeni, co zdarzało się w poprzednim sezonie – powiedział.

– Oczywiście zdobył dużo bramek w tym sezonie, ale nie jest przypadkiem, że w najtrudniejszych meczach był niewidoczny. Czołowi trenerzy i najlepsi obrońcy potrafią go zatrzymać. Miałem wrażenie, że nie zagrał w dwumeczu z Realem Madryt. Ruediger zrobił wcześniej to, czego dokonali Saliba i Gabirel z Arsenalu – dodał Merson.

– Haaland nie potrafi reagować tak jak Julian Alvarez czy Phil Foden, którzy szukali miejsca na boisku i ustawiali się na pozycji fałszywego napastnika. Norweg nie wyciąga obrońców, którzy kryjąc go indywidualnie, nie widzieliby, jak się zachować. Iść za nim, czy zostać na pozycji? To rodziłoby niepewność u rywali, której bardzo brakuje Manchesterowi City. Mają około 80 proc. posiadania piłki w każdym spotkaniu, ale często niewiele z tego wynika. Są zbyt statyczni w polu karnym – analizował.

– Haaland jest wybitnym łowcą goli, ale nie sprawia, że jego drużyna staje się lepsza. Manchester City potrzebuje ruchliwego zawodnika, który będzie szukał sobie miejsca na boisku i tworzył przestrzeń innym. Z takim piłkarzem drużyna Guardioli niszczyła rywali. Ich styl sprawiał, że rywale musieli przemieszczać się po całym boisku. Haaland jest graczem innego typu. On stoi na środku pola karnego, nie przemieszcza się, nie utrudnia roboty rywalom. Manchester City nie jest już ruchliwy, dynamiczny i nieprzewidywalny. Zatracili swoje największe zalety – podsumował Merson.

Guardiola bronił jednak swojego zawodnika. – To najlepszy napastnik na świecie i bez niego nie zdobylibyśmy przed rokiem potrójnej korony. To, że nie ma sytuacji strzeleckich, nie jest tylko jego winą. Potrzebujemy większej liczby zawodników w polu karnym rywala. Piłka nożna to sport drużynowy, a nie indywidualny jak golf czy tenis – tłumaczył Katalończyk.

Haalanda zabrakło jednak w kadrze na sobotni mecz z Chelsea (1:0) w półfinale Pucharu Anglii. Oficjalnie z powodu kontuzji, która może też wykluczyć go z czwartkowego spotkania z Brighton. Jednego z sześciu “finałów”, które zdecydują o mistrzostwie Anglii. I kto wie, czy nieobecność Norwega paradoksalnie nie będzie pozytywną wiadomością dla Guardioli i jego drużyny.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTe kinkiety są niczym biżuteria dla wnętrza!
Następny artykułHandlarz dzikimi zwierzętami w Sosnowcu trzymał martwe serwale w zamrażarce. “Z powodu braku prądu nieco się roztapiały”