A A+ A++

W ostatnich latach siatkarze Zaksy przyzwyczaili do tego, że zarówno oni sami, jak i ich kibice, jeśli płakali, to głównie ze szczęścia. Obecnie jednak czują przygnębienie, rozczarowanie i frustrację. Drużyna, która nieco ponad pół roku temu fetowała trzeci z rzędu triumf w Lidze Mistrzów i od lat stale jest w finale PlusLigi, po 14. kolejkach zajmuje dopiero dziewiąte miejsce w tabeli ekstraklasy. Do finiszu fazy zasadniczej jeszcze daleka droga, ale już wiadomo, że za tę odległą lokatę kędzierzynianie zapłacą cenę w innych rozgrywkach – Pucharze Polski. Po raz pierwszy od dziewięciu lat zabraknie ich w ćwierćfinale. Na razie to tylko pierwsze potknięcie, ale pytanie, czy zdziesiątkowana urazami drużyna, która bazuje na przemęczonych liderach, da radę znów się podnieść.

Zobacz wideo
“Ten sezon jest dla nas koszmarny”. Łukasz Kaczmarek po ostatnim meczu w 2023 roku

“Jakiś koszmar”. Najpierw delikatny gong, potem głośne bicie dzwonu. Nieśmiertelna Zaksa

Pełna lista sześciu ćwierćfinalistów rywalizacji o Puchar Polski z PlusLigi (stawkę uzupełnią dwie drużyny z niższych poziomów rozgrywkowych) zostanie wyłoniona na półmetku fazy zasadniczej, czyli w ten weekend. Ale już kolejkę wcześniej stało się jasne, że w tym gronie nie będzie Zaksy, dziesięciokrotnego triumfatora. To, co jeszcze na początku sezonu wydawało się abstrakcją, w ostatnich tygodniach przybierało krok po kroku na realności. Po środowej porażce z Aluronem CMC Wartą Zawiercie graczom Tuomasa Sammelvuo pozostały jedynie matematyczne szanse, które zniknęły dobę później po zwycięstwie PSG Stali Nysa.

Zaksy w ćwierćfinale PP po raz ostatni zabrakło w sezonie 2014/15. Od tego momentu sięgnęła po to trofeum pięciokrotnie, w tym w trzech ostatnich edycjach, a raz przegrała finał. Być może wygrałaby pięć razy z rzędu, gdyby odbył się turniej finałowy w sezonie 2019/20. Impreza, w której klub ten wywalczył udział, została odwołana z powodu pandemii.

Ostatnie lata to złota era kędzierzynian, którzy – poza sukcesami na arenie międzynarodowej – cztery razy zdobyli mistrzostwo Polski, a trzykrotnie srebrny medal. W tym okresie nieraz już niby mocno krwawili i leżeli na deskach, by się odrodzić i dokonać czegoś, co wydawało się niemożliwe.

Próbkę mentalności wychodzących z beznadziejnych sytuacji mistrzów dali też na początku bieżącego sezonu. Zdobyli Superpuchar Polski po pełnym dramaturgii pięciosetowym pojedynku – mimo że przegrywali w setach już 0:2 i 13:19 w trzecim. Klasyczna Zaksa – można było wtedy skwitować. Tylko że potem było dużo gorzej, a zła passa trwa. Każdy klub w trakcie sezonu prędzej czy później mierzy się z kłopotami. Ale trudno będzie znaleźć taki, który miałby równie duży wysyp kontuzji jak ekipa z Kędzierzyna-Koźla. Gdy część zawodników wraca do gry, to inni wypadają.

– To jest jakiś koszmar – skomentował jakiś czas temu przygnębiony atakujący Łukasz Kaczmarek, odnosząc się do sytuacji kadrowej w swojej drużynie.

Ireneusz Mazur przyznaje, że sam nigdy nie był w tak patowym położeniu, w jakim obecnie jest Sammelvuo, a tak długa lista urazów rzadko się zdarza. Ale od razu podkreśla, że wyraźny sygnał dotyczący kwestii personalnych kędzierzynianie otrzymali już w poprzednim sezonie.

– Wcześniej był to delikatny gong, ale w ubiegłym sezonie to już było głośne bicie dzwonu, alarm. Wtedy łatano dziurę na przyjęciu i pozyskano Bartosza Bednorza. Ale – moim zdaniem – to był sygnał, że latem trzeba było wykonać radykalne ruchy. Byli w pewnym momencie poza czołową czwórką [maksymalnie spadli na szóstą pozycję – red.], do fazy play off przystępowali z czwartego miejsca – mówi Sport.pl były szkoleniowiec męskiej kadry i kilku czołowych polskich klubów.

Według niego do zeszłego sezonu w Zaksie zabezpieczano odpowiednio na czas skład zespołu. Jako pierwszy przykład podaje zawodników pozyskanych w 2021 roku, po odejściu trzech ważnych graczy z podstawowego składu. Nazywał to pierwszym drenażem drużyny. Drugim przykładem jest ściągnięcie w trakcie poprzedniego sezonu wspomnianego Bednorza, co było wynikiem splotu okoliczności (z powodu wojny w Ukrainie rozwiązał kontrakt z Zenitem Kazań i przeniósł się do Chin, gdzie sezon jest znacznie krótszy i po nim dołączył do kędzierzynian). Mazur uważa zaś, że minionego lata nie sprowadzono siatkarzy na odpowiednim poziomie i teraz daje to o sobie znać.

– W poprzednim sezonie udało się odnieść sukces dzięki wypracowanemu w poprzednich latach mechanizmowi, zacięciu, geniuszowi i doświadczeniu czołowych graczy. Zaksa stała się właściwie nieśmiertelną drużyną. Topowe kluby piłkarskie ściągają graczy z najwyższej półki, tu powinno być tak samo – przekonuje.

Balansowanie na granicy i dodatkowy rozrusznik

Mazur pozytywnie wypowiada się na temat pozyskanego latem przez kędzierzynian Rumuna Daniela Chitigoia. Chwali go za występ po powrocie po kontuzji dłoni, ale też punktuje, że 18-letni przyjmujący nie jest graczem gwarantującym zabezpieczenie najwyższego poziomu już teraz.

– Tak samo inni gracze pozyskani w tym czasie. Z całym szacunkiem – to dobrzy, nawet bardzo dobrzy gracze, ale nie są to zawodnicy, którzy reprezentowali wcześniej uznane marki. A mówimy przecież o najlepszym klubie Europy. Nie wiem, jak wygląda sytuacja ekonomiczna Zaksy, ale uważam, że trzeba było zrobić wszystko, co możliwe, by pozyskać klasowych zawodników. Albo i więcej – podsumowuje ekspert.

Niedawno z powodu kontuzji palca dłoni wypadł na dłuższy czas kapitan Aleksander Śliwka. Pod jego nieobecność gra w ofensywie opiera się głównie na Bednorzu i Kaczmarku. Teraz wspierać ich ma Chitigoi, ale zdaniem Mazura to i tak nie rozwiązuje problemu.

– Może ta obecna sytuacja okaże się tylko zwolnieniem tempa, wzięciem rozbiegu, złapaniem oddechu. Nie musi dojść do dramatu. Ale pozostawienie tego w takiej wersji, jaka jest, to trochę balansowanie na granicy. Tych paru zawodników dźwiga różne problemy. Nie wiem, czy to się uda. Oni są przemęczeni, sfrustrowani, nie w pełni zdrowi. Trener również ma trudne zadanie, by zmotywować zespół po kolejnych porażkach i przy tych wszystkich przeciwnościach. Niektórzy siatkarze za cel mogą postawić sobie np. przygotowanie i walkę o skład na igrzyska – argumentuje doświadczony szkoleniowiec.

I dodaje, że topowym graczom Zaksy z pewnością przydałoby się trochę odpoczynku, a to byłoby możliwe, gdyby w klubie byli mocni zmiennicy. Pomijając zastrzeżenia Mazura do poziomu gry niektórych graczy, to problem polega na tym, że ich też nie omijają urazy. Drużynie pomaga więc nawet Krzysztof Zapłacki, który na co dzień gra w Zaksie Strzelce Opolskie i pracuje w urzędzie miasta Kędzierzyn-Koźle.

– Nie wiadomo, kiedy Olek Śliwka wróci do swojej normalnej dyspozycji. Tej drużynie przydałby się dodatkowy rozrusznik, ktoś z nową energią. Taki Śliwka 2, czy Bednorz 2 – ocenia Mazur.

“To wybitne postacie, ich nie trzeba uczyć grać”. Parasol ochronny i szacunek zamiast rozliczania

Były trener reprezentacji Polski w pewnym momencie dodaje, że ważni są w takiej sytuacji również ludzie wokół drużyny, którzy zajmują się kwestiami administracyjno-finansowymi, a często dla kibiców są anonimowi.

– Ważne, by chronić zespół i dbać o klimat wokół niego – zaznacza Mazur i po chwili z uśmiechem przeprasza, że nieco zboczył z tematu, którego dotyczyło zadane mu pytanie.

Nawiązał jednak do sprawy, która wzbudziła poruszenie wśród kibiców kilka tygodni temu. To wtedy Andrzej Wrona w swoim podcaście opowiedział o krążącej wśród siatkarzy informacji, iż prezes Zaksy Piotr Szpaczek ponad miesiąc temu miał wejść do szatni swojej drużyny po przegranej z Barkomem Każanami Lwów. Kapitan Projektu Warszawa nie przytoczył dokładnie słów działacza, ale dał mocno do zrozumienia, że były to pretensje pod adresem zawodników.

– Nie słyszałem wcześniej o tej sytuacji, nie znam jej i nie chciałbym się do niej odnosić, ale generalnie do takich działań dochodzi w ekstremalnych sytuacjach. Takie zachowania nigdy nie dadzą pożądanego efektu. Czołowi zawodnicy Zaksy to wybitne postacie, ich nie trzeba uczyć grać. Ważne, by panowała atmosfera bezpieczeństwa i zaufania – podkreśla Mazur.

Przywołuje też historię ze Skry Bełchatów – była ona liderem na półmetku fazy zasadniczej w ekstraklasie, ale przegrała potem zarówno półfinał i rywalizację o brąz. Drużyna i on sam otrzymali wówczas jednak, mimo rozczarowania finalnym rezultatem, wsparcie od władz klubu.

– W kolejnych dwóch latach zdobyliśmy dublet na krajowym podwórku i notowaliśmy bardzo dobre wyniki w Europie – wspomina.

Głos w sprawie kryzysu Zaksy zabierają też w różny sposób jej kibice. Niektórzy są już na tyle sfrustrowani, że nie poprzestają na rozmowach na żywo czy w sieci. Na jednym z meczów wywiesili oni transparent o treści “Świder, ratuj”, który był apelem skierowanym do Sebastiana Świderskiego, byłego zawodnika, trenera i prezesa klubu, a obecnie szefa Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

A czy na pogorszenie nastrojów w utytułowanym klubie wpływ może mieć też zapowiadane odejście filarów zespołu? Według doniesień medialnych latem z klubem pożegnać mają się choćby Śliwka, Kaczmarek i Bednorz. Dwaj pierwsi byli kluczowymi ogniwami od kilku lat.

– Dla mnie dziwne, że tak długo ta drużyna utrzymała się w takim składzie – odpowiada krótko Mazur.

Zaksa nie ma już co prawda szans na zdobycie PP w tym sezonie, ale – mimo odległej lokaty w PlusLidze i nie najłatwiejszej sytuacji w LM – zawodnicy zapewniają, że motywacji i wiary w poprawę sytuacji im nie brakuje.

– Trzeba iść dalej. Ten sezon się jeszcze nie kończy. Mamy sporo do zagrania. Limit pecha w tym roku to na pewno jeden z problemów, ale jest też wiele innych. To się składa w całość i dlatego to wszystko nie funkcjonuje tak jak byśmy chcieli – opowiadał ostatnio Kaczmarek.

Mazur najpierw stwierdza, że obserwuje Zaksę z obawą, ale potem poprawia się, zastępując obawę troską. Jak widzi dalszą przyszłość tego klubu w obecnym sezonie?

– Nie lubię krakać, ale wierzę, że ich geniusz znów da o sobie znać. Myślę, że walka o czwórkę będzie takim minimum. Ale musi zostać spełniony warunek – musi być dobra atmosfera wokół drużyny. Trzeba jej zapewnić pozytywną energię, parasol ochronny, zaufanie i szacunek. Bez rozliczania. Wierzę, że może u nich wrócić ta mentalność drużyny wygrywającej, ale musi być odpowiedni grunt pod to – podsumowuje Mazur.

W sobotę kędzierzynian czekało bardzo duże wyzwanie – w 15. kolejce ekstraklasy mierzyli się z Jastrzębskim Węglem. Ich los w kontekście PP był już wcześniej przesądzony, ale mecz z obrońcą tytułu był szansą na zrobienie pierwszego kroku, by wydostać się z kryzysu. Walczyli i pokazali się z niezłej strony, ale wystarczyło to tylko do wygrania seta. Czy to spotkanie będzie – tak potrzebnym temu klubowi – światełkiem w tunelu? Odpowiedź dostaniemy w rundzie rewanżowej fazy zasadniczej i w kolejnych meczach LM.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułIntensywnie pada śnieg w województwie śląskim. Są opóźnienia pociągów, drogi przejezdne, ale część jest biała
Następny artykułNadchodzą duże mrozy. Będzie też intensywnie padać śnieg