rozwiń ›
Czekanie na rycerza na białym koniu
Magda dobrze pamięta ten dzień, kiedy do agencji reklamowej, w której pracowała, dołączył Damian. Został nowym szefem jej działu. Od razy zrobił na niej wrażenie. Był niesamowicie przystojny. Wyglądał jak z żurnala. Wysoki brunet o ciemnej karnacji i te jego brązowe oczy, prawie czarne, z nutką melancholii.
Szybko dostrzegła na jego palcu obrączkę. Przemknęło jej wtedy przez myśl: szkoda. Bo Magda czuła się samotna. Stuknęła jej trzydziestka, ale jakoś nie mogła sobie nikogo znaleźć na stałe. Była ładną, zgrabną szatynką i podobała się mężczyznom, ale jej dotychczasowe związki nie miału happy endu. Dlaczego? – Może czekałam na rycerza na białym koniu, kogoś wyjątkowego, tak jak ja inteligentnego, oczytanego, z sarkastycznym poczuciem humoru… – zastanawia się Magda.
Taki był właśnie Daniel, starszy od niej o dziesięć lat. Szybko się polubili, bo nadawali na tych samych falach. Okazało się, że podobają im się te same filmy, czytają te same książki i w lot łapią te same, nieoczywiste żarty. – To były tylko koleżeńskie rozmowy, jak to w pracy, ale czasem tymi swoimi oczami spoglądał na mnie tak, że robiło mi się gorąco. Podczas tych rozmów nigdy nie dałam mu do zrozumienia, jak bardzo mi się podoba. Miałam swoje zasady. Żonaci faceci byli dla mnie nietykalni – opowiada Magda.
„Żona go nie rozumie i wcale ze sobą nie śpią”
Może sprawy ułożyłyby się inaczej, gdyby nie wyjazd integracyjny, który raz do roku organizowała agencja. Pojechali na weekend w Bieszczady. Zatrzymali się w uroczym pensjonacie. Razem z kilkunastoosobową ekipą kolegów koleżanek poszli w góry. W pewnym momencie okazało się, że wszyscy pognali do przodu, a Magda z Damianem zostali sami. Nie mogli się nagadać. W pewnym momencie zaczął jej się zwierzać. Mówił, że jego małżeństwo przeżywa kryzys. Było jak w tej piosence Agnieszki Osieckiej „Czy te oczy mogą kłamać” … że „żona go nie rozumie i wcale ze sobą nie śpią”.
A potem wieczorem wszyscy bawili się na suto zakrapianej alkoholem imprezie. – Szybko trafiliśmy do jego pokoju. I tak zaczął się nasz płomienny romans. Spotykaliśmy się w moim mieszkaniu. Żonie mówił, że pracuje nad dużym projektem i musi zostawać po godzinach. Kilka razy trafił nam się wspólny służbowy wyjazd. Wtedy Damian był tylko mój. Miał czas tylko dla mnie. Po kilku miesiącach powiedział mi, że mnie kocha, że odejdzie od żony i sześcioletniej córki, bo nie może beze mnie żyć. Myślałam, że oszaleję ze szczęścia, o którym w pracy nie mogłam nikomu powiedzieć. Wydawało nam się, że w firmie nikt o naszym romansie nie wie, bo w relacjach służbowych zachowaliśmy pełny profesjonalizm. Tymczasem na korytarzach huczało od plotek.
Po jakimś czasie Damian przestał mówić o rozwodzie i zaczął mieć dla Magdy coraz mniej czasu. Ciągle pojawiały się jakieś wymówki. A to wypadały urodziny jego córki, a to występ w szkole, a to rodzinny weekendowy wyjazd, z którego potem wrzucał fotki na Facebooku, od czego chciało jej się płakać.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS