A A+ A++

Siałkowski pisze z sądu – polub stronę autora artykułu

18 kwietnia 2015 r. – ta data przeszła do historii polskiego żużla, jednak nie z powodu sukcesu polskiego zawodnika. To był dzień wstydu dla organizatorów pierwszego w historii turnieju cyklu Grand Prix rozgrywanego na Stadionie Narodowym w Warszawie. W kolejnych edycjach zawodów na tym obiekcie nie było już podobnych problemów. 

Pięć lat temu zawody rozgrywane przy pełnym stadionie (ponad 50 tys. kibiców żużla z całej Polski) przerwano w połowie, po 12 wyścigach. Źle ułożony tor nie nadawał się do jazdy. Wcześniej dodatkowo zepsuła się też maszyna startowa. Przemarznięci kibice wychodzili ze stadionu zbulwersowani. Zapowiadali, że tego tak nie zostawią.

Nawet Duda mówił o żużlu 

Za budowę toru i sprawy techniczne podczas turnieju Grand Prix odpowiedzialna była duńska firma prowadzona przez byłego żużlowca Ole Olsena. Cykl organizują Brytyjczycy z firmy BSI. 

O wpadce organizatorów było głośno w całej Polsce, dyskutowali o niej także politycy. A prowadzący wówczas kampanię prezydencką Andrzej Duda wykorzystał wydarzenia z Narodowego, by zaatakować rządzącą PO i prezydenta Bronisława Komorowskiego “pod którego patronatem odbyły się te zawody”. Duda mówił m.in., że zawody były “pokazem dziadostwa i niedoróby”.

Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta

Kibice, którzy przeżyli traumę na stadionie, nie pozwali Duńczyków, Brytyjczyków, ani nawet Platformy czy Komorowskiego. Chcieli, by za szkody zapłacił Polski Związek Motorowy. Łącznie na drogę sądową w ramach pozwu grupowego weszło 114 osób, które kupiły kilkaset biletów. 

To pierwszy tak liczny pozew kibicowski, który trafił do warszawskiego sądu.   

PZM w opublikowanym wtedy komunikacie bronił się, przekonując m.in., że zawody z 2015 r. – w myśl regulaminu – zostały uznane za ważne; nie zostały odwołane, tylko przerwane. 

Pierwszy taki wyrok

“Wyborcza” dotarła do wyroku, który zapadł w lutym przed Sądem Okręgowym w Warszawie (w cztery lata po przyjęciu pozwu). Trzyosobowy skład sędziowski pod przewodnictwem sędzi Joanny Kruczkowskiej uznał, że pozwany Polski Związek Motorowy musi wypłacić 114 osobom łącznie 58 298 zł za zakupione bilety wraz z ustawowymi odsetkami liczonymi od czerwca 2015 r., gdy został złożony pozew grupowy. Kibice żużla podzieleni w pozwie na aż 30 podgrup domagali się od 49 zł (najtańszy bilet) do 2550 zł (równowartość trzech wejściówek VIP-owskich).  

– Ten wyrok to wskazówka dla organizatorów imprez sportowych (ale też innych eventów artystycznych czy muzycznych), że widz chce oglądać zawody dobrze zorganizowane, a nie namiastkę zawodów, przy niekorzystnych warunkach torowych, pogodowych, technicznych. Takie warunki mogą bowiem pozbawiać sensu daną rywalizację i pozbawiać widza oczekiwanych emocji – mówi “Wyborczej” Maciej Żyłka, prawnik z wrocławskiej kancelarii Dauerman, która zajmowała się sprawą.   

Wyrok nie jest prawomocny. Prawnicy PZM złożyli wniosek o uzasadnienie i zapowiedź apelacji. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDomowe SPA: olejowanie włosów
Następny artykułTAURON gwarantuje pewność dostaw prądu i ciepła