A A+ A++
"To była droga przez mękę". Rodzice poszukują niań, mają wymagania, ale woleliby płacić mniej. Sprawdzamy zawód opiekunki
fot. Oleksii Didok / / Shutterstock

Boom na poszukiwania niani zaczyna się co roku w sierpniu. Trwa z mniejszym lub większym natężeniem do końca września. Kwoty, które chcą zaoferować rodzice, znacząco mijają się z wynagrodzeniem, jakie za tak wielką odpowiedzialność, a jest nią opieka nad cudzym dzieckiem, chcą wziąć kandydatki na to stanowisko.

Rodzice najczęściej poszukują osoby, która pomoże im w opiece nad niemowlętami (43 proc. ofert) oraz dziećmi w wieku od 2 do czterech lat (30 proc.). Doskonale pokazuje to problemy, z jakimi zmagają się współczesne rodziny. Pomocy potrzebują albo mamy wracające na rynek pracy po urlopie macierzyńskim, których dzieci nie dostały się do żłobka, albo rodzice, dla których dziecka nie było miejsca w przedszkolu. Do rzadkości należy opieka nad uczniami podstawówek – dotyczy ich co dziesiąte ogłoszenie. Jeśli już, to pojawiają się ogłoszenia dotyczące odebrania dzieci ze szkoły i np. spędzenia z nimi godziny do powrotu rodziców z pracy. Przyjrzyjmy się bliżej pracy niani.

Zawodowa niania, czyli kto?

Bycie nianią może mieć charakter dorywczy, choć wiele kobiet decyduje się w pełni poświęcić tej pracy. Ponad 70 proc. opiekunek ogłaszających się za pośrednictwem portalu Niania.pl deklaruje chęć zatrudnienia na pełen etat lub na pełen etat oraz dodatkowo w innym wymiarze, np. w weekendy. 

Rodzice też zdecydowanie częściej stawiają na nianię, która sama ma doświadczenie nie tylko z obcymi, ale i ze… swoimi dziećmi. – W serwisie popularnością cieszą się dwa typy profili niań: opiekunki w wieku 45-70 lat, które wychowały swoje dzieci i mają doświadczenie również w opiece nad innymi dziećmi poparte referencjami, lub opiekunki w wieku 25-35 lat, które charakteryzuje wykształcenie pedagogiczne lub psychologiczne z ukończonymi kursami – wyjaśnia Sylwia Antośkiewicz, reprezentująca portal Nania.pl. 

Po wyznaczeniu kryteriów i przebrnięciu przez morze wzajemnych ogłoszeń zaczynają się spotkania w cztery oczy. 

WEEKEND RODZICIELSKI

Polecamy inne teksty z wydania weekendowego:

Trudny wybór

Fora dla opiekunek i rodziców obfitują w opowieści z piekła rodem. I jedna i druga strona ma wiele za uszami. 

Zanim trafiłam na opiekunkę marzeń, przerobiłam trzy, z którymi niestety “nie zagrało”. Jedna na przykład notorycznie, bo co dzień, się spóźniała i informowała o tym SMS-ami, gdy godzina jej przyjazdu mijała. To było bardzo frustrujące. Zdecydowałam się więc na sąsiadkę – emerytkę. Choć obce jej były teorie Montessori i np. rodzicielstwo bliskości, to intuicyjnie stosowała większość zasad. A że czasami ubierała nam dziecko za ciepło, trudno. To była dodatkowa cena, którą mogłam zapłacić – komentuje Basia, warszawianka.

Średnio rodziny “przechodzą” przez cztery opiekunki, a dobre nianie są przekazywane z rodziny do rodziny niemal jak złoty Graal. W końcu opiekują się one najcenniejszym skarbem, biorąc za niego pełną odpowiedzialność. Wymaga się od nich ciepła, kreatywności, bycia na bieżąco z najnowszymi metodami wychowawczymi, brania udziału w dopołudniowych zajęciach dodatkowych z dzieckiem lub organizowanie mu takowych, tj. wycieczki po mieście lub poza nie, itd.

Nie wszyscy rodzice mają tyle szczęścia i trafiają po poszukiwaniach na swój ideał, więc starają sie wybierać według nich mniejsze zło, jeśli chodzi o metody wychowawcze. “Niech i będzie bajka od czasu do czasu, byleby niania wyszła co dzień na spacer”. Zresztą rodzice także nie są łatwi we współpracy.

Na wstępie dostałam całą listę obowiązków – angielski w poniedziałek, balet we wtorek, środa – robotyka, czwartek – basen, piątek – zajęcia plastyczne. Ledwo nadążałam, a co dopiero dziecko. Co rano znadowałam też plik zadań dla dziecka, typu połącz kropki, pierwsze szlaczki, znajdź brakujący element itd. Rodzice chcieli zdjęcia z każdej aktywnosci. A mówimy o opiece nad trzylatkiem. Po takim tygodniu byłam wykończona przed wszystkim psychicznie, bo nie ma nic przyjemnego w “targaniu” płaczącego dziecka na kolejne zajęcia. Próbowałam rozmawiać, żeby choć jeden dzień zostawić nam “wolny”. Nic to nie dało. Po pół roku zrezygnowałam – wspomina niania ze Szczecina. 

Jednak nie tylko zakres obowiązków jest punktem spornym. Przede wszystkim są nim zarobki.

12 czy 50 zł za godzinę?

W ocenie Sylwii Antośkiewicz rodzicom zależy w większości na opiekunce z doświadczeniem i referencjami, którą cechuje odpowiedzialność przy jednoczesnym wyróżnianiu się kreatywnością. Najczęściej takie opiekunki wyceniają swoją pracę od 18 do 32 zł netto za godzinę, rodzice natomiast oferują zarobki na poziomie od 12 do 24 zł netto. Na ostateczne wynagrodzenie wpływ ma konkurencyjność ogłoszeń i okres, w którym się szuka. Obecnie, gdy nad szkołami wisi widmo strajku nauczycieli, stawki poszły w górę. Gdy się on zacznie, będą jeszcze wyższe. 

Średnio opiekunkom w tygodniu płaciłam 22 zł za godzinę. Jeśli chcemy weekendowej kilkugodzinnej opieki, mamy inną nianię, pozytywnie zakręconą studentkę, ale wtedy z dziećmi zostaje także babcia. Najmniej płaciliśmy 17 zł za godzinę, ale wówczas niania przychodziła ze swoim synkiem, który był tylko o rok starszy od naszej córki. Zresztą dość szybko się rozstaliśmy. Gdy raz babcia przyjechała w odwiedziny, opiekunka zostawiła jej i nasze, i swoje dziecko i pojechała na zakupy – opowiada Maja z Krakowa.

Wykształcenie też ma znaczący wpływ na zarobki. Wymagający rodzice chcą, aby zatrudniana przez nich niania nie tylko opiekowała się dzieckiem, ale na przykład wspierała je w nauce lub korzystała z technik wychowawczych jak chociażby metoda Montessori i połączenia jej z nauką języka angielskiego. W przypadku takich opiekunek koszt godzinnej pracy wynosi nawet 50 złotych.

Zatrudnienie opiekunki bez opłacania składek ZUS jest możliwe. Koszty bierze na siebie państwo

Umowa uaktywniająca jest jedną z możliwości podczas zawierania współpracy przez rodziców z nianią. Taka forma zatrudnienia jest o tyle korzystna, że zwalnia obie strony z opłacania składek na ubezpieczenie do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych – ten obowiązek przejmuje właśnie ZUS.

Możliwość podpisania umowy uaktywniającej mają rodzice, który oboje pracują lub prowadzą działalność gospodarczą. Niania musi być osobą pełnoletnią i nie być rodzicem dziecka, którym się opiekuje. 

Pełne opłacanie składek z tytułu ubezpieczenia społecznego i zdrowotnego ZUS przejmuje w sytuacji, w której zarobki opiekunki wynoszą minimalne wynagrodzenie w danym roku – w 2022 r. mowa o kwocie 3010 zł brutto. Jeżeli zarobki przewyższają tę stawkę, wówczas obie strony opłacają powstałą różnicę wprost proporcjonalnie do jej wysokości.  

Ważnym jest, aby fakt podpisania takiej umowy zgłosić do ZUS. Działa to też w drugą stronę, tzn. w przypadku rozwiązania współpracy, Zakład również musi zostać o tym poinformowany. 

Faux pas niani i rodziców

Brudne naczynia, porozrzucane ubrania, a nawet rozlana herbata na podłodze. Taki dom zastawałam co dzień, kiedy wracałam z pracy. Nie wymagałam od niani, by w nim sprzątała po wszystkich, a jedynie ogarniała po dzieciach i to tylko w czasie, w którym z nimi jest. Czyli skończyliście drugie śniadanie – odłóżcie naczynia do zlewu, a nie malujce farbami wśród talerzy z resztkami. Kiedy trzeba było Tymka przebrać, bo się polał – wrzućcie jego bodziak do kosza na pranie. Itd. To przecież także uczenie dziecka czystości – wylicza Monika z Gdańska. 

Jak się jednak okazuje, to nie zostawione naczynia, zbyt rzadkie spacery czy nawet bajka w telewizji puszczona od czasu do czasu stanowi problem, tylko coś innego.

– Odradzałabym swoim koleżankom po fachu zaprzyjaźnianie się z mamami dzieci, którymi się opiekują. Sama dwa razy popełniłam ten błąd – opowiada w rozmowie z Bankier.pl pani Kamila, pracująca jako opiekunka od ponad roku, a prywatnie mama dwójki dzieci. – Zachowanie profesjonalizmu i pamiętanie o tym, że to jest praca, wychodzi na dobre obu stronom – dodaje.

W swojej pracy nie spotkała się też z nietypowymi wymaganiami od rodziców. Chcieli jedynie, żeby dobrze opiekowała się ich dzieckiem. Głównie to z własnej inicjatywy zdarzało jej się pomóc, chociażby w rozładowaniu zmywarki czy innych drobnych pomocach domowych. Poza jedną sytuacją.

– Podczas opieki nad jednym dzieckiem wręcz musiałam też skupić się na sprzątaniu. Nikt tego ode mnie nie wymagał, ale proszę mi wierzyć, w mieszkaniu panował taki brud, że inaczej nie mogłam. Starałam się dać delikatnie do zrozumienia rodzicom, że może przydałaby im się pomoc domowa. Bez skutku. Dlatego zmieniłam pracę – kończy pani Kamila.

Pani Kamila jednak w swojej pracy dostrzega więcej plusów niż minusów. Zajmowała się do tej pory kilkoma dziećmi, które przeważnie były w wieku 3-4 lata. W przestrzeganiu swojej zasady nie widzi też przeszkody w utrzymywaniu dobrych relacji z rodzicami.

– Był taki okres, że mój synek często chorował i nie mogłam chodzić do pracy. Po pewnym czasie było mi głupio, więc chciałam zrezygnować z opieki nad jednym dzieckiem. Jednak jego mama zadzwoniła do mnie i prosiła, żeby została, bo tak bardzo dobrze nam się układa. Była też bardzo wyrozumiała i wspierała mnie w tym trudnym okresie – wspomina pani Kamila. I to jest sedno – odrobina wyrozumiałości i wymagania przestrzegania zasad, na które obie strony się zgodziły. Zupełnie jak z dziećmi.

Najdroższe nianie na świecie. Oczywiście angielskie

Norland Collage z Bath od XIX wieku kształci nianie. Obecnie można zrobić w niej licencjat z wczesnego rozwoju i uczenia się. Oprócz tego studenci mają zajęcia z gotowania, szycia i aktywnego spędzania czasu z dzieckiem. Wśród nietypowych przedmiotów w collage’u znajdziemy sposoby radzenia sobie z wybuchami złości u dwulatków czy samoobrony (większość ich podopieczny to dzieci dyplomatów czy milionerów). 

Nie jest to szkoła tania. Dla obywateli Wielkiej Brytanii rok edukacji kosztuje 15 tys. funtów. Chętni spoza Wysp muszą zapłacić 17 tys. zł. By dobrze zrozumieć proporcje – rok na Oksfordzie kosztuje ok. 9 tys. funtów. 

Absolwenci tej szkoły mają opinię najlepszych niań na świecie. Średnio sześciu pracodawców czeka na jedną nianię. Pracują u rodzin nie tylko w Europie, ale także Chinach, USA czy na Bliskim Wschodzie. Nieoficjalnie mówi się, że zarabiają około 100 tys. rocznie. 

Zapewne książę William i księżna Kate nie musieli jednak czekać w kolejce. 

Źródło:
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKosmiczny Kampus zaprasza. Mnóstwo atrakcji w Planetarium i Obserwatorium Uniwersytetu w Białymstoku
Następny artykułNarodowy Dzień Tenisa już po raz piąty w naszym mieście