A A+ A++

Robert Pyka z Dąbrowy Górniczej noc z 26 na 27 grudnia zapamięta do końca życia. – Około 2.30 usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Na korytarzu stał policjant. „Macie państwo food trucka? Bo właśnie płonie…” – relacjonuje pan Robert.

Food truck z kuchnią z rejonu Dalmacji to było marzenie jego życia. Pracował na nie cztery lata. – Food trucków z kuchnią bałkańską nie brakuje. Nasz był jednak wyjątkowy. Jedyny z kuchnią z Dalmacji. Naszym okrętem flagowym była dorada z grilla. Wszystko świeżutkie. Wszystko najlepsze. Co tylko się dało, to sprowadzaliśmy z Chorwacji. To była praca na cały etat. Od poniedziałku do czwartku przygotowywaliśmy produkty. Macerowały się mięsa do cevapcici i pljeskavicy. A w piątek jechaliśmy w trasę. Ludzie chwalili. Mówili, że jak nas nie ma, to tak naprawdę nie ma po co przychodzić… – ścisza głos pan Robert.

Dalmacija foodtrack z Dąbrowy Górniczej Dalmacija foodtrack z Dąbrowy Górniczej

W nocy z soboty na niedzielę zawalił mu się świat. – Zbiegliśmy na dół. Akcja już trwała. To, czego nie zniszczył ogień, to zabrały nam topory strażaków i woda. Dorobek kilku lat poszedł wniwecz. Trwaliśmy przy naszym food trucku do godziny szóstej rano. To było kilka godzin, a dla mnie minęło jakby kilkanaście minut – wspomina.

Sprawa trafiła do prokuratury. Nie ma jeszcze ostatecznej opinii biegłego, ale w dokumentach, którymi dysponuje pan Robert, pojawia się zapis „umyślne podpalenie”. Sprawcy nie chcieli jednak spalić food trucka, tylko auto, które było zaparkowane tuż obok. – Dostałem więc rykoszetem – mówi.

W serwisie zrzutka.pl ruszyła zbiórka „Na renowację food trucka po podpaleniu”. „Cały dorobek życia, marzenie, źródło utrzymania i co najgorsze SERCE, jakie w to włożył mój tata, spłonęło. Zeszłej nocy został podpalony. Spłonęło wszystko, nie nadaje się on aktualnie do użytku, cały sprzęt nadaje się do kosza. Tata włożył w food trucka serce, spełnił swoje marzenie, które w ułamek sekundy poszło z dymem i ktoś bezmyślny się do tego przyczynił. Cały rok dla ekipy z food trucków był jedną wielką porażką, nie sądziłam, że aż taka tragedia zakończy ten rok. Choć dotknęła nas taka tragedia, wierzę, że są dobrzy ludzie i miłośnicy dobrego jedzenia, którzy pomogą nam stanąć na nogi i z powrotem z wielką pasją i ze zdwojoną siłą wrócimy” – napisała w opisie Paula Pyka, córka pana Roberta.

Dalmacija foodtrack spłonął w Dąbrowie GórniczejDalmacija foodtrack spłonął w Dąbrowie Górniczej Robert Pyka

Cel to 50 tysięcy złotych. – Ludzie pytają mnie, dlaczego nie mieliśmy autocasco. Ubezpieczenie food trucka to duży wydatek. W naszym przypadku ok. 24 tysięcy złotych. Samo auto nie jest aż tak drogie. Przystosowanie go do pracy kosztowało nas jednak majątek. Na pewno około 200 tysięcy złotych. Z czego mieliśmy je ubezpieczyć, skoro w tym roku nie zarabialiśmy z powodu pandemii? Pojechałem na jeden zlot. Koledzy podpierali lady. Klientów nie było. Tymczasem opłacenie miejsca na weekend to wydatek rzędu 1,5 tysiąca złotych. Nie było szans, żeby zapracować na taką kwotę, a co dopiero mówić o jakimkolwiek zysku – mówi pan Robert, który nie traci nadziei, że z pomocą dobrych ludzi jego Dalmacija Food Truck jeszcze wróci na kulinarne trasy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSkoda Enyaq iV pełna frykasów premium. Konkurencja zostaje w pokonanym polu
Następny artykułKTM 490 Duke/Adventure. Pierer zapowiada atak na klasę 500