Kolejarze odpowiadają za bezpieczeństwo podróżnych. Nie można dłużej tolerować tego, co dzieje się na Dworcu Gdańskim. Bo skończy się to tragedią.
Ludzie, odsuńcie się od żółtej linii! Pociąg odjeżdża! – to zdesperowany krzyk konduktora. Słyszałem go w niedzielę po godz. 20 na peronie Dworca Gdańskiego. Razem z tłumem podróżnych wysiadłem ze spóźnionego o kilka minut pociągu „Parsęta” z Kołobrzegu do Łodzi Fabrycznej. Po chwili na sąsiedni tor wjechał drugi pociąg, z którego wysiedli inni podróżni.
Dworzec Gdański. Rekordy w pociągach i na peronie
Mało powiedzieć, że na peronie był tłok. To był potok setek ludzi, którzy szli w kierunku podziemnego łącznika ze stacją metra. Mało kto ruszył w kierunku oddalonych od metra kładek. Zejście do korytarza to wąskie gardło, przez kilka minut było totalnie zatkane. W dodatku do przejścia podziemnego prowadzą wąziutkie schody ruchome. Czułem napierających ludzi. Niektórzy, widząc, co się dzieje, odpuścili i próbowali wycofać się w przeciwną stronę. Było słychać płacz dzieci. Robiło się naprawdę niebezpiecznie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS