A A+ A++
Publicystyka
25 marca 2021, 14:35

autor: Daniel Stroński

Mniej zawartości, model free-to-play, lootboksy czy wymóg stałego połączenia z siecią – gra The Sims 5 zbliża się wielkimi krokami, co nas oczywiście cieszy… ale także napawa obawą.

Kolejne części Simsów ukazywały się do tej pory co 4–5 lat, a „czwórka” trafiła na rynek we wrześniu 2014 roku. Dlatego fani już coraz mocniej oczekują zapowiedzi „piątki”. Mając jednak na uwadze zwyczaje EA dotyczące DLC i widząc kontrowersyjne decyzje tego wydawcy w ostatnich latach, podejrzewamy, że nowa część może przynieść rozwiązania, które nie będą przyjazne dla klientów. Czego obawiamy się najbardziej?

AKTUALIZACJA

Oryginalnie opublikowaliśmy ten tekst w lutym 2019 roku. Od tego czasu EA nie zająknęło się na temat nowej części The Sims ani słowem. Zamiast tego dostaliśmy przynajmniej 12 większych patchy, cztery dodatki, dwa game packi i cztery stuff packi. Wygląda na to, że eksploatacja The Sims 4 jeszcze się nie zakończyła, a opisane wcześniej w tym tekście obawy się nie przeterminowały. Dlatego właśnie o nich znowu przypominamy.

Tryb sieciowy i koniec singla

Seria The Sims to przede wszystkim miejsce, gdzie gracz jest panem i władcą, nie dzieląc się tą kontrolą z nikim innym. Maxis próbowało zainteresować nas sieciową wersją gry niedługo po premierze pierwszej części. Jakość takiego multiplayera i stopień interakcji między graczami okazały się jednak zbyt słabe, żeby zdobyć popularność. Od tamtego czasu funkcje sieciowe zredukowano do minimum, czyli do dzielenia się stworzonymi przez siebie posesjami, a mocno ograniczone wspólne granie pozostawiono mobilnym spin-offom.

Urok serii polega na tym, że każdy gracz ma swój świat, którym rządzi niepodzielnie.

Dzisiaj wspólna zabawa przez internet proponowana jest w niemal każdej grze i wizja zapowiedzi The Sims 5 z trybem sieciowym wcale nie brzmi nierealnie. Nawet jeśli w pierwszej chwili pomyśleliście: „Hm, ciekawe, jak by to wyglądało w połączeniu ze współczesną technologią”, pamiętajcie, że jeden z trybów musi dominować. Z uwagi na większe wymagania multiplayera (utrzymanie serwerów, modyfikacja singlowych mechanik) i większy potencjał kasowy (mikropłatności, skórki, abonamenty premium) EA mogłoby zaryzykować, stawiając wszystko na jedną kartę.

Pełnoprawna sieciowa odsłona oznaczałaby koniec manipulacji prędkością upływającego czasu, kodów na pieniądze, grania offline czy dzielenie społeczności na tych, którzy mają dodatki, i tych, którzy ich nie mają, co brzmi okropnie – na tyle okropnie, że „Elektronicy” rzeczywiście mogą się do tego posunąć.

THE SIMS ONLINE / EA-LAND

W 2002 roku światło dzienne ujrzała sieciowa wersja pierwszych Simsów – EA od chętnych pobierało opłatę na starcie oraz dodatkowo abonament: niecałe 10 dolarów miesięcznie. Każdy gracz mógł tam stworzyć swojego sima i dom, a także odwiedzać lokacje urządzane przez innych.

Oczywiście celem zabawy było zarabianie i podnoszenie standardu życia. Powiększać majątek simowie mogli, oferując rozmaite usługi i pracując w jednym z kilku dostępnych zawodów. Naturalnie najważniejszy element ekonomii stanowiło nabywanie ziemi, a nikogo pewnie nie zaskoczy fakt, że niektórzy oferowali szybkie bara-bara ze swoim simem za trochę gotówki.

Gra przetrwała zaskakująco długo, bo do 2008 roku, choć w międzyczasie zmagała się z licznymi błędami czy plagą oszustów. Dziś grupa zapaleńców próbuje wskrzesić ten pomysł w darmowym FreeSO, ale to raczej niszowy projekt.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułLEGIONOWO. Przywłaszczył cudzą własność. Najbliższe 5 miesięcy spędzi w areszcie
Następny artykułProgram edukacyjny „Być jak Ignacy” w Szkole Podstawowej nr 2 w Myślenicach