A A+ A++

Nierzadko to sesja testowa w dużym stopniu decyduje o sukcesie lub jego braku w późniejszym rajdzie. Podczas tradycyjnego shakedownu już niewiele można zrobić, zwłaszcza, gdy jego trasa zupełnie nie jest reprezentatywna względem właściwych odcinków specjalnych. Tak zdarza się często. W skrajnym przypadku „testowy” bywa zupełnie nieprzydatny. Podczas niedawnego Rajdu Sardynii wytyczono go na torze rallycrossowym.

Chociaż testy stanowią nieodłączny element rajdów praktycznie każdego szczebla, na tym najwyższym podlegają sporym ograniczeniom. Starając się obniżyć koszty, FIA objęła sesje niemałymi obostrzeniami. Od dawna nie można sprawdzać samochodów poza Europą, a w zeszłym roku liczbę dni testowych dla zespołów fabrycznych wystawiających trzy auta zmniejszono do 21. Nie pozwala to nawet na przeprowadzenie zajęć przed każdą europejską rundą czempionatu. Z limitu wyłączone są tzw. stałe miejsca testowe. Toyota i Hyundai wskazały po trzy drogi w środkowej Finlandii, po których mogą jeździć niemal bez ograniczeń.

Po siedmiu latach przerwy światowa czołówka ponownie zawita do Polski. Powrót do kalendarza WRC sprawił, że zespoły fabryczne muszą sobie przypomnieć specyfikę mazurskich szutrów. Na „organoleptyczne” sprawdzenie zdecydowała się jedynie Toyota, która w ubiegłym tygodniu spędziła kilka dni na północno-wschodnim krańcu naszego kraju.

Praca z kalendarzem:

Plan związany z testami powstaje na długo zanim rozpocznie się sezon. Wtedy „nerwowo” liczone są dostępne dni, a zespół decyduje, które rajdy można połączyć w pary i zorganizować przed nimi jedną sesję.

– Zwykle planujemy testy, jak tylko pojawi się kalendarz – przyznał Timo Kankkunen, szef ekipy testowej w Toyocie, w rozmowie z Motorsport.com. – Przyglądamy się, jak można to zorganizować, ponieważ przysługuje nam tylko 21 dni. Chwilami bywa trudno.

– Teraz przyjeżdżamy do Polski. Wasz rajd i Rajd Łotwy są podobne. W Finlandii mamy stałe miejsce testowe. Teoretycznie możemy jeździć, ile chcemy, ale to i tak trzy drogi i 12 kilometrów.

Wcześniej Toyota sparowała rundy w Portugalii i na Sardynii. Do obu przygotowywała się na śródziemnomorskiej wyspie.

Gdy plan na sezon jest ustalony, przychodzi pora na przygotowanie poszczególnych testów. Z pomocą przychodzą organizatorzy rajdów. W Polsce niemałe doświadczenie ma w tym zakresie Piotr Burdalski.

– Zespół fabryczny zgłasza organizatorowi, czyli w tym przypadku Polskiemu Związkowi Motorowemu, zapotrzebowanie na sesję testową – tłumaczy Burdalski w rozmowie z Motorsport.com. – Z racji pełnionej od lat funkcji dyrektora ds. bezpieczeństwa na Rajdzie Polski zadanie to przejmuję ja. Oczywiście razem ze mną przygotowuje to grupa moich kluczowych ludzi, z którymi pracuję od dawna. Tworzymy zgraną i doświadczoną ekipę. Zajmujemy się tym już dziewiętnasty rok, niezależnie od tego czy Rajd Polski był w mistrzostwach Europy, czy świata.

– Nie jest to łatwe zadanie. Pracujemy po osiemnaście godzin na dobę. Wstajemy codziennie około 3 nad ranem, a kładziemy się o 22 czy 23.

Czytaj również:

Autor zdjęcia: Tomasz Kaliński

Dobór odcinków i wymagania

Każdy zespół oraz załoga chcą, aby wypracowane ustawienia zadziałały podczas rajdu. Stąd liczą, że przygotowane odcinki testowe będą jak najbardziej przypominać te, na których później rozegrana zostanie rywalizacja. W dużej mierze polegają na miejscowych organizatorach.

– Organizatorzy testów wysyłają nam sporo nagrań – kontynuuje Kankkunen. – Przeglądam je wszystkie i wybieram najlepsze. Potem przyjeżdżam na miejsce i sprawdzam wybrane opcje. Następnie decydujemy, które drogi bierzemy. Na przykład wczorajsza droga była jedną z zapasowych. Deszcz zniszczył tę podstawową.

– Współpraca przebiega bardzo dobrze. Mamy też w swoim zespole Marcina, Polaka. On jest łącznikiem [śmiech] i bardzo mi pomaga.

Znalezienie odpowiednich dróg do testów jest łatwiejsze niż wytyczenie trasy rajdu. W czasie tych pierwszych wystarczą 4- czy 5-kilometrowe próby. Liczą się więc inne kwestie. Duży zespół fabryczny potrzebuje niemałej przestrzeni na serwis, a i jego lokalizacja musi być odpowiednia.

– Jeśli chodzi o ten aspekt, wszystko zależy od zespołu – stwierdził Burdalski. – Każdy podchodzi do tego inaczej. Niektórym na przykład zależy, żeby mieć serwis w jednym miejscu przez dwa dni i nie musieć nic przestawiać. Inni z kolei zmieniają lokalizację swojego zaplecza codziennie. To niełatwe. Testy danego dnia kończymy o godzinie 18, a o 22 serwis jest już rozstawiony w innym miejscu i oni szykują się do kolejnego dnia.

– Jeśli chodzi o Toyotę, mają trzy spore ciężarówki, więc przestrzeń serwisowa musi być naprawdę duża. A z kolei Skoda zabiera jedną ciężarówkę oraz kilka mniejszych aut. Wszystko zależy od wielkości zespołu oraz budżetu.

– Natomiast jeśli chodzi o sam dzień testowy, to za każdym razem jest podobnie. Załogi często nas wybierają, ponieważ wierzą w nasze doświadczenie i są pewni, iż przygotujemy wszystko w profesjonalny sposób. Nawet w kwestii cateringu. Ten nasz wszyscy sobie chwalą.

Czytaj również:

Tajemnica przede wszystkim

Regułą jest, że informacje o testach nie są podawane do publicznej wiadomości. Nikt nigdy – z małymi wyjątkami – ich nie ogłasza, ani się nimi nie chwali. A już w przypadku zespołów fabrycznych obowiązuje totalne embargo.

Kibice jednak praktycznie zawsze i tak zjawiają się we właściwym miejscu, przekazując sobie wcześniej informacje głównie w wiadomościach prywatnych. Ekipa Burdalskiego zawsze gotowa jest na przybycie fanów, licząc też na ich zdrowy rozsądek. Na trasie odcinka są dobrze znane z rajdów taśmy oraz rozstawionych jest kilku porządkowych, wyposażonych w krótkofalówkę. Burdalski korzysta także z dobrodziejstw technologii i sprawdza każdy metr trasy przy pomocy drona.

Oddzielna kwestia to serwis. Tam obowiązuje kategoryczny zakaz wstępu dla postronnych. Nie wolno także robić zdjęć i na tym zespołom zależy najbardziej.

– Generalnie zespoły czy załogi zawsze chcą, aby serwis był w miejscu, które można odizolować i utrzymać z dala od kibiców – tłumaczy Burdalski.- Często przecież sprawdzają części czy rozwiązania, których jeszcze nie widzieli rywale, więc obowiązuje też kategoryczny zakaz fotografowania.

– Kibice czasem się na nas denerwują, ale staramy się im pomagać. Przynoszą swoje zdjęcia czy modele, a my nosimy to do zawodników, aby je podpisali. Nie mają bezpośredniego kontaktu z załogą, ale przynajmniej w taki sposób chcemy im pomóc.

Sébastien Ogier, Vincent Landais, Toyota Gazoo Racing WRT Toyota GR Yaris Rally1

Autor zdjęcia: Tomasz Kaliński

Nieprzewidziane zdarzenia

Chociaż cały przebieg testów ustalony jest w najdrobniejszych szczegółach na długo przed datą sesji, wykluczyć wszystkich potencjalnych czynników nie można. Komplikacje najczęściej wynikają z warunków atmosferycznych.

W roku ubiegłym szalejące w Grecji pożary znacząco zakłóciły zajęcia Toyoty oraz Hyundaia. Konieczne było przesuwanie terminów oraz zmiana lokalizacji. Podczas obecności Toyoty w Polsce aura również dała się we znaki. Ulewny deszcz zniszczył jedną z dróg, która służyć miała Sebastienowi Ogierowi i Vincentowi Landais.

– My zawsze robimy tak, że zakładając trzy dni testów, mamy trzy drogi właściwe oraz trzy zapasowe. Gdyby stał się kataklizm i cztery drogi by „popłynęły”, mamy cztery kolejne w innej części powiatu. Wtedy możemy to podmienić. Zdarzyło się tak właśnie w tym roku. Pierwszy zaplanowany oes, zlokalizowany w Gminie Dubeninki, popłynął po wielkiej nawałnicy. I wspólnie z inżynierami z Toyoty zdecydowaliśmy się na określony odcinek rezerwowy.

Specjalne życzenia

Burdalski wraz ze swoimi ludźmi w ciągu blisko dwóch dekad miał okazję pracować z wieloma zespołami i załogami. Czy kiedyś musiał głowić się nad nietypowym życzeniem?

– Sam widziałeś, że Seb Ogier przybył helikopterem, więc prosił o lądowisko blisko serwisu [śmiech]. Co ciekawe, w tym roku doszła nam rzecz związana z ubezpieczeniem samych testów. Do tej pory tego nie było. Obecnie kwota, na którą takie testy są ubezpieczone, sięga 3 milionów euro. Polisa za trzydniową sesję oscyluje w okolicach 30 tysięcy złotych. [Ubezpieczenie] to oczywiście konsekwencja wypadku Craiga Breena.

– Jakichś specjalnych wymagań nie kojarzę, natomiast było niecodziennie zdarzenie.

– Prawie dekadę temu pracowaliśmy z Volkswagenem. Szefem tych testów z ramienia zespołu był Erwin Mombaerts. I tak nieszczęśliwie siadał na składaną ławkę, że przeciął sobie worek mosznowy. Wezwaliśmy pogotowie lotnicze. Po 10 minutach przyleciał śmigłowiec i zabrano go na szybką operację do Białegostoku. Zamiast niego nasz koordynator dowodził całą ekipą VW podczas tych testów, a jeździł m.in. Ogier. Dostaliśmy nawet specjalne podziękowania od Svena Smeetsa, który był wtedy dyrektorem sportowym zespołu. Podkreślał, że jesteśmy najlepszą ekipą testową no i oczywiście chwalił jedzenie [śmiech].

Czytaj również:

Sébastien Ogier, Vincent Landais, Toyota Gazoo Racing WRT Toyota GR Yaris Rally1

Autor zdjęcia: Tomasz Kaliński

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułInwestycja w srebro: przewodnik po srebrnych monetach bulionowych
Następny artykułPolicja zabezpieczała Mistrzostwa Polski Masters w kolarstwie szosowym