A A+ A++

Galeria Galeria: Giant TCR Advanced SL 0 Disc (2021) Zobacz pełną galerię

Rok 2020 był jaki był, ale w rowerowym świecie przyniósł sporo dobrego – i nie mamy na myśli wcale słupków sprzedażowych w branży rowerowej, które wystrzeliły do góry za sprawą pandemii. Mamy na myśli sporo super ciekawych premier – doskonałym przykładem takowej jest bohater tego testu, czyli nowa generacja wyścigowej szosy Giant TCR. Branżowy “Gigant” zaprezentował nowego TCR-a już w maju – i już wtedy dość szczegółowo opisywaliśmy premierową konstrukcję w prezentacji, którą znajdziecie tu: Giant TCR (2021). Minęło kilka miesięcy i z ogromną dozą podniecenia przyjęliśmy TCR-a na test – i to nie byle jaką wersję, tylko tę najbardziej doinwestowaną, na pokładzie której znajdziemy dosłownie wszystkie kluczowe cechy nowej generacji wyścigowego flagowca Gianta – model Advanced SL 0 Disc. 

Na czym opierała się nasza maniakalna wręcz podnieta? Jesteśmy winni wyjaśnienia. Otóż Giant TCR to bez cienia przesady legenda – od momentu premiery jego pierwszej generacji (w 1997 roku) wymieniany jest w gronie szosówek o typowo wyścigowym charakterze i zawsze każda kolejna edycja Gianta wprowadzała w świat szosy coś nowego. Nie jest tajemnicą, że Giant dysponuje ogromnym zapleczem produkcyjnym i rozwojowym, a tym samym nie tylko jest producentem skrajnie samowystarczalnym (nie licząc grup osprzętowych), ale i jedną z tych firm, które napędzają rozwój technologiczny rowerów. Nie dziwi więc, że jedną z najgłośniejszych rowerowych premier na kolejny rok była też nowa, 9. już generacja TCR-a.

Nowy TCR ma oferować osiągi potrzebne do rywalizacji na szczeblu World Tour i wedle zapowiedzi producenta poprawił swoje parametry na każdym kluczowym w ściganiu obszarze – ma zapewniać najlepszy na rynku stosunek masy do sztywności konstrukcji, a do tego poprawiać swoje właściwości aerodynamiczne.

Już w momencie przejęcia kartonu z rowerem od kuriera poczuliśmy, że mamy w ręku coś niezwykle lekkiego, co zresztą szybko potwierdził nasz redakcyjny pomiar – topowy TCR w seryjnej specyfikacji łamie limit wagowy UCI, a do dopiero początek całej układanki. Czas na szczegóły!

Lekkość vs sztywność

Kategoria szosówek z segmentu Race od zawsze kojarzona była z lekkością, bo przecież tego typu konstrukcje projektuje się z myślą o tym, żeby z ich pomocą rozstrzygać kluczowe, górskie etapy wielkich tourów. Kilka lat temu na rynku obserwowaliśmy wyścig największych producentów, którzy prześcigali się z prezentowaniem super-lekkich rowerów. Wiele z ówczesnych konstrukcji szybko okazywało się modelami pokazowymi, które i tak nie znajdywały zastosowania w wyścigowej rzeczywistości i okazywały się tylko marketingowym narzędziem.

Wspominamy o tym dlatego, że Giant TCR Advanced SL 0 Disc jest super-lekką szosówką, ale jednocześnie to model seryjny, którego frameset ścigał się już w WT pod nogą kolarzy CCC Team. Sam Giant zresztą wspomina, że właśnie na polu stosunku lekkości do sztywności, a więc dwóch kluczowych w perspektywie ścigania parametrów, nowy TCR ma być lepszy niż jego bezpośredni konkurenci.

Pierwsze dłuższe treningi na tym rowerze nie pozwalają nam w powyższe wątpić. Na samym początku zważyliśmy naszą wersję i na wadze zobaczyliśmy wynik 6,54 kg. To rezultat robiący mega wrażenie. Żeby powyższe osiągnąć Giant zaprzągł do budowy swoje najlepsze technologie – po pierwsze ramę i widelec w całości zbudowano z nowego kompozytu Advanced SL, który sam w sobie jest lżejszy i sztywniejszy niż ten poprzedniej generacji. Sam proces obróbki również udoskonalono – do docinania płatów materiału Giant używa lasera, co pozwala wyeliminować niepotrzebne skrawki materiału. Tworzenie ramy również mocno zrobotyzowano, co także pozwoliło zwiększyć precyzję układania materiału i jednocześnie wyeliminować naddatki materiału, co przekłada się naturalnie na niższą masę. To nie koniec – wisienką na torcie w nowym framesecie z oznaczeniem SL jest proces malowania, który nazywa się ThinLine – widąć to gołym okiem, bo spod cienkiej warstwy matowego lakieru prześwituje surowe włókno węglowe – nie ukrywamy – malowanie robi ogromne wrażenie i kojarzy się jednocześnie z typowo wyścigową szybkością. Na samym malowaniu zaoszczędzono tu około 140 gramów. Rezultatem tego wszystkiego jest waga kompletnego framesetu na poziomie 1266 gramów!

Pomimo tego, że mamy tu do czynienia z bardzo lekkim rowerem, Giant TCR w topowej wersji jest także sztywnym bocznie rowerem, co przekłada się na bardzo precyzyjne prowadzenie, ale przede wszystkim – na typowo wyścigową dynamikę przyspieszeń i łatwe utrzymywanie wysokich prędkości. Rama TCR-a po prostu nie poddaje się przeciążeniom, a mocne depnięcie w korby oznacza natychmmiastową akcelerację, co czuć zarówno podczas sprintów, jak i wspinaczek. 

Na bardzo wysoką sztywność boczną składa się zarówno mechanika topowego włókna węglowego, ale i słusznych rozmiarów dolna rura ramy i przede wszystkim odpowiednio wyprofilowany, masywny środek suportu z wkładem Press-Fit – wciskane suporty wydają się być wypierane przez standard T47 z wkręcanymi miskami, za sprawą łatwiejszego serwisu tego drugiego standardu, co nie zmienia faktu, że PF zapewnia bardzo efektywny transfer energii. Idąc dalej cała dolna rura i stery tapered Overdrive 2, sztywne osie kół – wszystkie te elementy mają dbać o maksymalną zwartość konstrukcji i działanie tych wszystkich elementów czuć podczas bardziej dynamicznych akcentów na tym rowerze.

 

 

 

Aerodynamika

Adaptacja aerodynamicznych osiągnięć do świata lekkich rowerów wyścigowych w typie TCR-a to jeden z istotniejszych trendów w budowie współczesnych rowerów w ogóle. Następuje swojego rodzaju krzyżowanie gatunków, które bez dwóch zdań zmierza do stworzenia jak najbardziej wszechstronnego roweru wyścigowego. Nowy Giant TCR Advanced SL ma także znacząco zyskiwać na polu aerodynamiki, chociaż już na pierwszy rzut oka wygląda on mimo wszystko bardziej klasycznie niż rowery konkurencji (patrz np. Trek Emonda czy Cannondale SuperSix). Zasadniczo ten bardziej klasyczny wygląd Gianta może okazać się dość szybko jego atutem, bo dość często zdarza nam się słyszeć głosy tęsknoty właśnie za tymi klasycznie wyglądającymi szosami, których na rynku jest jakby z roku na rok mniej. Giant dowodzi jednak, że rowery szosowe nie muszą być takie same.

Wracając do samej aerodynamiki – nie jest tajemnicą, że o ile lekkość roweru ma wpływ na jego szybkość na podjazdach, tak aerodynamika przekłada się na szybkość roweru w terenie płaskim i na łagodniejszych podjazdach. Profity płynące z aerodynamiki najtrudniej wyczuć podczas zwykłej jazdy, ale Giant zapewnia, że rama nowego TCR-a została pod tym kątem dopracowana – TCR-a testowano w tunelu aerodynamicznym, a jego najbardziej wyeksponowane na czołowy wiatr elementy odpowiednio wyprofilowano. Aero “szlify” widać w przekrojach rur – przede wszystkim w okolicach głowy sterowej czy zintegrowanej sztycy. Giant podkreśla, że w badaniach uwzględniono też jazdę w sytuacji transportowania dwóch bidonów – tak, żeby zyski aero pracowały w realnych zastosowaniach, a nie tylko w excelowskiej tabelce. Aerodynamicznie optymalizowano również okolice zacisków hydraulicznych hamulców tarczowych, które do framesetu mocowane są za pośrednictwem standardu flat-mount. Zasadniczo jedynym, czego nam w tej aerodynamicznej układance zabrakło, to poprowadzenia przewodów wewnątrz zintegrowanego kokpitu (bo już rama i widelec oczywiście przewody ukrywają). Taki zabieg Giant stosuje chociażby w swoim aerodynamicznym Propelu, natomiast w TCR-ze postawiono na klasyczny zestaw mostek + kierownica.

 

(czytaj dalej)

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAfera szczepionkowa. Kilkoro celebrytów już się zgłosiło do wolontariatu
Następny artykułCracovia od tygodnia trenuje w Rącznej. W środę sparing przy sztucznym oświetleniu [ZDJĘCIA]