Traf chciał, że w krótkim czasie mieliśmy okazję wziąć udział w dwóch prezentacjach dynamicznych (połączonych z jazdami testowymi) dwóch różnych modeli aut z tego samego segmentu rynkowego. Co więcej, oba opisywane tu crossovery segmentu B (bo o takim typie pojazdów będzie mowa) to konstrukcje opracowane przez dwie różne marki, ale funkcjonujące w ramach aliansu marek Nissan, Renault, Mitsubishi. Tym razem rzecz będzie dotyczyć aut dwóch pierwszych członków tej motoryzacyjnej “spółki”. Oto nowe Renault Captur i nowy Nissan Juke.
W skrócie
- + wysoki poziom technologiczny obu aut
- + ciekawy i jednocześnie zróżnicowany design obu modeli
- + komfortowe i pojemne wnętrze
- + rozbudowany system multimedialny z łącznością online
- + Captur: bogata gama silnikowa do wyboru już na starcie
- + Juke: system ProPILOT w standardowym wyposażeniu wersji Tekna
- – Juke: tylko jedna wersja silnikowa
- – Captur: pełny pakiet asystentów (Easy PILOT) tylko jako opcja
Dwa crossovery, oba bardzo popularne i oba w zupełnie nowych wydaniach. Który lepszy? Osobiście skłaniam się ku francuskiemu autu, ale nie sposób odmówić uroku nowemu Nissanowi Juke. Od strony technologicznej oba pojazdy reprezentują bardzo zbliżony i – co warto podkreślić – bardzo wysoki jak na klasę crossoverów B – poziom technologiczny. Łączność online, pakiet asystentów kierowcy, aplikacje mobilne ze zdalnie uruchamianymi funkcjami. To się z całą pewnością spodoba technologicznym geekom poszukującym eleganckiego crossovera nie-tylko-do-miasta.
Mieliśmy najpierw okazję zapoznać się bliżej z produktem japońskiej marki, Nissanem Juke najnowszej generacji, a kilka dni później zasiedliśmy za kierownicą kolejnego popularnego crossovera – nowego Renault Captur. Oba auta to propozycje z tego samego segmentu rynkowego. Co więcej, zarówno Renault, jak i Nissan wykorzystały do produkcji pokazanych nam modeli nowo opracowaną modułową platformę konstrukcyjną CMF-B (Common Module Family – w wersji dla segmentu B). Co to oznacza? Platforma konstrukcyjna decyduje nie tylko o samych gabarytach pojazdów, czy ich cechach wytrzymałościowych, ale również o stronie technologicznej auta na niej zbudowanego. Dzięki temu zyskaliśmy możliwość porównania ze sobą aut charakteryzujących się zbliżonym potencjałem technologicznym. Jak z niego skorzystali japońscy, a jak francuscy inżynierowie? Przekonajmy się.
Nissan Juke i Renault Captur – pierwsze wrażenie zawsze ma znaczenie
Nissan Juke to auto, które od początku istnienia było pojazdem, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Był to w istocie pierwszy „mini-SUV” czy też „crossover” segmentu B. W 2010 roku na rynku w tym segmencie był w zasadzie tylko Juke. Jedni widzieli w nim bezkształtną żabę, inni zachwycali się uznając za designerski szlagier o niepowtarzalnej stylistyce – tak było z pierwszą generacją tego modelu. Druga generacja to auto, które z jednej strony nie jest może już tak „awangardowe”, ale wciąż wierne pierwotnemu projektowi. Dość masywna i jednocześnie agresywna stylistyka to cecha szczególna aut projektowanych przez japońskich speców od wzornictwa.
Tak wygląda najnowszy Nissan Juke (fot. Wintermute / CHIP)
Lubiane przez klientów dwukolorowe nadwozie ma jeszcze więcej opcji personalizacji, a samo auto całkiem sporo urosło w stosunku do pierwszej generacji Juke’a, zbliżając się w zasadzie do gabarytów nieco większego „brata” Juke’a, czyli Nissana Qashqai (więcej o tym modelu znajdziecie w naszej recenzji). Na prezentacji poprzedzającej jazdy testowe nowym Nissanem Juke dowiedzieliśmy się, że model ten „wydoroślał”, stając się „sportowym, muskularnym coupe-crossoverem”, czy tak faktycznie jest? Pozostawiam to waszej ocenie, bo gusta każdy ma swoje. Dla nas większe znaczenie miało ogłoszenie przez Nissana tego, że nowy Juke jest „najlepiej skomunikowanym Nissanem w historii marki”, a to dzięki bezprzewodowym aktualizacjom oprogramowania pokładowego oraz usługom opartym na połączeniu z Internetem. O ile jednak w 2010 roku Juke nie miał w istocie konkurencji w swojej – wówczas nietypowej – klasie. To dziś na rynku znajdziemy aż ponad 20 różnych modeli crossoverów segmentu B. Jednym z nich jest Renault Captur.
A tak prezentowała się flota testowych, nowych Renault Captur (fot. Wintermute / CHIP).
W przypadku Renault Captur, rynkowy debiut tego modelu nastąpił nieco później. Pierwsza generacja francuskiego crossovera pojawiła się na rynku w 2013 roku, ale od tamtej pory, model pierwszej generacji sprzedawał się w naszym kraju najlepiej w swojej klasie, aż do roku 2018 włącznie. Patrząc pierwszy raz na Captura drugiej, najnowszej generacji pierwsze wrażenie jest takie, że zmiany są znacznie bardziej subtelne, niż przypadku Nissana Juke’a.
Reklama
Najnowszy Renault Captur również nieco urósł w stosunku do swojego poprzednika – nadwodzie nowej edycji mierzy 4,23 metra długości co jest wartością o 11 cm większą od poprzedniej generacji. Co więcej Renault Captur II jest dłuższy także od zbudowanego na tej samej platformie konstrukcyjnej Nissana Juke II, różnica nie jest duża: 22 mm na korzyść Renault, ale jest. Nowy model popularnego francuskiego crossovera zyskał też charakterystyczny, wyróżniający auta Renault, kształt przednich reflektorów, doskonale rozpoznawalny z wcześniej wprowadzonych modeli wyższych klas, takich jak Megane czy Talisman.
Muskularna stylistyka Juke’a czy łagodne linie modelu Captur? (fot. Wintermute / CHIP)
Mimo pewnych niewielkich różnic, zewnętrzne gabaryty obu nowych crossoverów są podobne, ale stylistycznie te auta różni sporo. Japończycy postawili na niemal muskularną sylwetkę. Z kolei nowy Captur to znacznie łagodniejsze – powiedziałbym europejskie – linie. Jeżeli chodzi o manewrowość obu aut, to jest ona w zasadzie identyczna. Chcąc na raz zawrócić nowym Juke’em czy Capturem, potrzebujesz drogi szerokiej na 10,4 m (tyle wynosi bowiem średnica zawracania). Przejdźmy jednak do tego, jak prezentuje się paleta modeli obu aut, jakie wersje silnikowe producenci zaoferują w Polsce i wreszcie najważniejsze – ile za te auta trzeba będzie zapłacić.
Nissan Juke i Renault Captur – wersje, silniki, osiągi, systemy asystujące i ceny
Zacznijmy od nowego Nissana Juke. Auto to oferowane jest na polskim rynku w pięciu wersjach wyposażenia: od najtańszej wersji Visia, poprzez Acenta, N-Connecta, N-Design i topową wersję Tekna. Warto zaznaczyć, że już w podstawowej wersji Visia Nissan zdecydował się oferować klientom światła Full LED w nowym Juke’u.
Charakterystyczne, dwukolorowe nadwozie to wyróżnik Nissana Juke w wersji N-Design (fot. Wintermute / CHIP)
Z zewnątrz najtańszą odmianę poznamy np. po jednobarwnym nadwoziu oraz 16-calowych stalowych felgach. W wersji Acenta i N-Connecta dostajemy już 17-sto calowe koła ze stopów lekkich. Odmianę N-Design wyróżnia dwukolorowe nadwozie w standardzie i 19-calowe felgi (takie nadwozie jest również dostępne jako opcja za 3200 zł dla wersji N-Connecta i topowej Tekna), natomiast topowa Tekna nie musi być dwukolorowa (w tej odmianie to opcja), ale za to jest najbardziej „technologiczna” już w standardzie.
Dwukolorowemu nadwoziu w wersji N-Design towarzyszy również ożywiona stylizacja wnętrza (fot. Wintermute / CHIP)
Jeżeli chodzi o najbardziej nas interesujące wyposażenie technologiczne, to już najtańszy nowy Juke w wersji Visia ma w standardzie obsługę Bluetooth, gniazda USB, AUX oraz klasyczne 12V. Oprócz tego klienci zainteresowani tą wersją w standardzie otrzymają niewielki 4,2-calowy wyświetlacz cyfrowy umieszczony pomiędzy analogowymi zegarami na tablicy rozdzielczej oraz wielofunkcyjną kierownicę zapewniającą sterowanie funkcjami audio, telefonem, tempomatem (standardowym, a nie adaptacyjnym) oraz ogranicznikiem prędkości. Oprócz tego mamy już obowiązkowy dla nowych aut system e-Call (wymóg UE), a także system hamowania z rozpoznawaniem pieszych i rowerzystów, system ostrzegania o niezamierzonej zmianie pasa ruchu, system rozpoznawania znaków drogowych oraz automatyczne światła drogowe. Niemniej o zaawansowanym pakiecie asystentów kierowcy promowanym przez Nissana pod nazwą ProPILOT w wersji Visia możemy zapomnieć – nie da się go domówić nawet opcjonalnie. Opcję dla wersji Visia przewidziano tylko jedną: dojazdowe koło zapasowe za 350 zł (w standardzie jest tylko zestaw naprawczy).
Zdecydowanie najlepiej wyposażona jest oczywiście topowa wersja Tekna. Przypomnę, że mówimy wyłącznie o kwestiach technologicznych, a nie wystroju nadwozia czy wnętrza. W wersji Tekna mamy m.in. 8-calowy ekran dotykowy w konsoli centralnej, bezkluczykowy dostęp do pojazdu, obsługę Android Auto (oficjalnie w Polsce niedostępne) oraz Apple CarPlay, system kamer 360 stopni (w wersjach Acenta, N-Connecta i N-Design jest tylko kamera cofania w standardzie), czy wspomniany wcześniej system ProPILOT (w wersji z automatem DCT) lub Drive Assist (w wersji ze skrzynią manualną). Zobaczmy jak wygląda sytuacja u konkurenta.
Nowe Renault Captur w promieniach zachodzącego słońca (fot. Wintermute / CHIP)
Pod względem liczby wersji wyposażeniowych nowe Renault Captur w Polsce wypada gorzej, bo francuska marka zamierza oferować w Polsce dwie wersje: tańszą Zen oraz droższą Intens. W gamie nowego Captura będzie jeszcze topowa wersja wyposażeniowa Renault Captur Paris Initiale, ale Renault – zgodnie z tym co usłyszeliśmy od przedstawicieli marki i co znaleźliśmy w dostarczonych nam przy okazji prezentacji materiałach, nie zamierza oferować topowej odmiany Paris Initiale w Polsce.
Nowe Renault Captur – wnętrze w wersji Intens (fot. Wintermute / CHIP)
Pod względem technologicznego wyposażenia już wersja Zen wypada całkiem nieźle. W standardzie otrzymujemy m.in.: aktywny system wspomagania nagłego hamowania z funkcją wykrywania pieszych i rowerzystów, ogranicznik prędkości, wspomaganie ruszania pod górę (Hill Start Assist), system utrzymywania pasa ruchu, system kontroli bezpiecznej odległości (nie mylić z adaptacyjnym tempomatem, który również kontroluje odległość, ale też samodzielnie dostosowuje prędkość auta; opisywane tu rozwiązanie tymczasem tylko informuje o odległości), system rozpoznawania znaków drogowych, obowiązkowy w Unii Europejskiej system e-Call (połączenia alarmowe), pełne LED-y zarówno z tyłu jak i z przodu, system multimedialny Easy Link z ekranem 7″ (bez nawigacji), z 6 głośnikami, 2 złącza USB, 1 złącze AUX (minijack), zgodność pokładowego systemu z Android Auto i Apple CarPlay oraz 4,2-calowy kolorowy wyświetlacz na tablicy rozdzielczej.
Bogatsza (i zarazem najbogatsza z oferowanych polskim konsumentom) wersja Renault Captur dodatkowo w standardzie ma jeszcze system ostrzegania o nadmiernej prędkości, kartę zapewniającą bezkluczykowy dostęp do pojazdu, automatyczne światła drogowe, system wspomagania parkowania tyłem. W tym przypadku system multimedialny Easy Link jest już wyposażony w nawigację pokładową z wbudowaną mapą Europy. Na tablicy rozdzielczej znajdziemy też większy wyświetlacz, już nie 4,2, ale 7-calowy. Warto zaznaczyć, że dodatkowy pakiet cyfrowych asystentów kierowcy, który w przypadku Renault nosi nazwę EASY DRIVE (zawiera m.in. asystenta jazdy w korku i na autostradzie) nie jest dostępny w standardzie. Osoby zainteresowane tym rozwiązaniem mogą go domówić wykupując opcjonalny pakiet Easy Driving.
O ile jednak Nissan oferuje na polskim rynku znacznie więcej wersji wyposażeniowych nowego Juke’a, to Renault ma przewagę, jeżeli chodzi o różne odmiany napędowe (wersje silnikowe + przeniesienie napędu). W przypadku nowego Renault Captur mamy do wyboru aż siedem odmian zespołów napędowych (silnik + skrzynia biegów). W przypadku Nissana Juke’a producent na rynek polski przewidział zaledwie dwie wersje z tym samym, jednolitrowym silnikiem benzynowym DIG-T o mocy maksymalnej 117 KM i maksymalnym momencie obrotowym 180 Nm, za to do wyboru albo z manualną 6-biegową skrzynią lub 7-biegowym dwusprzęgłowym automatem DCT. Ceny bazowych wersji zaczynają się do 67 900 zł za model Nissan Juke Visia (DIG-T 117 KM, 6-biegowy manual) – 67 900 zł, a kończą na 98 400 zł za Nissan Juke Tekna (DIG-T 117 KM, 7-biegowa skrzynia DCT) – 98400 zł
Renault oferuje trzy wersje silnika benzynowego (odpowiednio o mocy 100 KM, 130 KM oraz najmocniejszą, 155-konną jednostkę) oraz silnik wysokoprężny Blue dCi o mocy 115 KM. Najmniej zapłacimy w wersji podstawowej za model Renault Captur ZEN TCe 100 (100-konny silnik benzynowy i skrzynia manualna) – 66 900 zł, a najwięcej za Renault Captur INTENS Blue dCi 115 EDC (115-konny silnik wysokoprężny z automatyczną skrzynią EDC) – 94900 zł.
Podczas prezentacji nowego crossovera Renault przedstawiciele francuskiej marki poinformowali, że w planach jest również wprowadzenie do oferty w 2020 roku modelu Renault Captur E-TECH Plug-in (z hybrydowym napędem typu plug-in). Ta wersja ma umożliwić pokonanie 45 km na samym prądzie w cyklu mieszanym (wg WLTP) oraz nawet do 65 km w cyklu miejskim. Oprócz tego Renault przygotowało dla nowego Captura jeszcze jedną wersję silnikową – diesla o mocy 95 KM, ale polski oddział nie planuje wprowadzenia tej odmiany silnikowej do sprzedaży w naszym kraju.
W przypadku Nissana Juke mamy tylko jeden silnik, którego moc maksymalna (117 KM) pozwala osiągnąć 100 km/h w czasie 10,4 s (ze skrzynią manualną) lub 11,1 s (z automatem). W przypadku Renault mamy większy wybór jednostek napędowych, a tym samym klienci mogą wybrać czy wolą np. spokojniejsze, czy znacznie dynamiczniejsze auto. W Nissanie takiego wyboru – póki co – nie ma. Z drugiej jednak strony – patrząc na wyposażenie stricte technologiczne, Nissan wypada nieco lepiej gdy mowa o tzw. „wyposażeniu standardowym”. Powód? System ProPILOT. Wybierając najbogatszą wersję nowego Nissana Juke’a, czyli Tekna, system ten otrzymamy w standardzie – oczywiście pod warunkiem, że zdecydujemy się na model z automatyczną skrzynią biegów.
W przypadku nowego Renault Captur analogiczny system Easy PILOT (asystent jazdy w korku i na autostradzie, czyli połączenie aktywnego tempomatu z funkcją Stop&Go i asystentem utrzymania pasa ruchu – działa praktycznie w pełnym zakresie prędkości, tj. od 0 do 160 km/h) jest owszem również dostępny, ale tylko jako opcja. Będą mogli go domówić osoby, które zdecydują się na wersje silnikowe TCe 130 EDC FAP oraz TCe 155 EDC FAP – czyli dwa najmocniejsze „benzyniaki” w gamie nowego Captura. Także patrząc na ceny wyżej wymienionych modeli i zauważając niższą cenę nowego Captura, pamiętajmy o tej różnicy pomiędzy standardami wyposażenia obu aut.
Nissan Juke i Renault Captur – multimedia, łączność, wrażenia z jazdy i podsumowanie
Tym razem zacznijmy od nowego Renault Captur. Renault chwali się, że nowy Captur to auto korzystające z zupełnie nowego systemu łączności i multimediów Renault Easy Link oraz usług mobilnych Renault Easy Connect, których częścią jest oferowana klientom aplikacja mobilna My Renault. Co to właściwie oznacza? Renault Easy Link to pokładowy system multimedialny, który w modelu Captur najnowszej generacji oferowany będzie w trzech wersjach: z 7-calowym ekranem w konsoli centralnej bez nawigacji, z takim samym ekranem z nawigacją oraz z największym 9,3-calowym ekranem z nawigacją (z tej wersji miałem okazję korzystać – patrz, powyższe zdjęcie). Każda z tych wersji jest kompatybilna z usługami Apple CarPlay oraz Android Auto (oczywiście po podłączeniu smartfona kablem do gniazda USB w aucie).
Kokpit nowego Renault Captur w wersji Intens (fot. Wintermute / CHIP)
Easy Link to również stała łączność auta z internetem za pośrednictwem sieci komórkowej (4G), funkcjonalność tej łączności zależy już oczywiście od wersji wyposażenia. Bazowo mamy automatyczne wzywanie pomocy w razie wypadku (e-Call – obowiązkowy dla nowych aut sprzedawanych na terenie UE). Oprócz tego nawigacja może korzystać z danych online (dostarczanych przez firmę TomTom) na temat aktualnego ruchu drogowego i ewentualnych zdarzeń (korki, wypadki, remonty i inne utrudnienia). Ponadto system Renault korzysta również z usług Google w celu znalezienia np. punktów w nawigacji. Usługi TomTom i Google w tym przypadku się uzupełniają.
Oczywiście multimedia to również audio czy łączność ze sprzętem mobilnym. Bez najmniejszych problemów podczas jazd testowych mogłem połączyć smartfon (bezprzewodowo) z systemem auta i wykorzystywać np. ulubioną playlistę ze Spotify do odtwarzania przez ponadstandardowy (opcja), dziewięciogłośnikowy system Bose. Jeżeli lubicie słuchać muzyki podczas jazdy, zdecydowanie warto rozważyć tę opcję – topowy dla Captura system audio to przemyślana konstrukcja, wyposażona również w głośniki wysokotonowe, czy umieszczony – nie, nie w podłodze – w bocznej ściance bagażnika subwoofer, który do przepływu powietrza dla tonów niskich wykorzystuje specjalnie zaprojektowane kanały dolotowe w samej konstrukcji pojazdu. Takie rozwiązanie oznacza że otrzymujemy naprawdę dobry dźwięk, bez utraty choćby litra wielkiej jak na klasę pojazdu przestrzeni bagażowej (aż 536 l bez składania tylnych foteli). Sytuację poprawia bardzo dobre w tej klasie (pamiętajmy, to crossover klasy B!) wyciszenie pojazdu. Połączony smartfon wykorzystuje nagłośnienie pojazdu również do prowadzenia rozmów telefonicznych. System Renault Easy Link oczywiście może być aktualizowany i to metodą OTA (Over-The-Air), a nie poprzez np. wpinanie pendrive’a z pakietem aktualizacyjnym w gniazdo USB w pojeździe, czy odwiedziny w serwisie producenta.
Z kolei aplikacja My Renault daje posiadaczowi nowego Captura takie funkcje jak m.in.: planowanie trasy przejazdu na smartfonie, a następnie przesłanie jej do nawigacji w pojeździe, zdalne zamykanie pojazdu, włączenie klaksonu czy świateł, a także monitorowanie stanu pojazdu. Oprócz tego aplikacja może przypominać np. o terminach przeglądów.
Kokpit nowego Nissana Juke w topowej wersji Tekna (stąd brak dwukolorowego wnętrza znanego z wersji N-Design; fot. Nissan)
Przyjrzyjmy się teraz łączności i multimediom drugiego z aut – Nissana Juke. W tym przypadku otrzymujemy rozwiązanie, które japoński producent określa mianem NissanConnect. W skład tego systemu w nowym modelu Juke, wchodzą takie elementy jak: 8-calowy ekran dotykowy z nawigacją NissanConnect (opcja od wersji Acenta, standard w Tekna), obsługą Apple CarPlay i Android Auto. Nawigację uzupełniają usługi online (tak, to auto również jest stale połączone) NissanConnect Services obejmujące: historię i analizę jazdy, mapy i usługi Live Traffic TomTom (informacje o korkach, zdarzeniach na drogach, itp.), zdalne sterowanie niektórymi funkcjami samochodu (za pomocą aplikacji mobilnej NissanConnect), czy monitorowanie stanu pojazdu. Producent zachwalał też współpracę systemu pojazdu z Asystentem Google’a, ale nie dotyczyło to polskiej wersji Asystenta.
Oprócz tego przed oczami kierowcy, zależnie od wersji może znajdować się 4,2-calowy (Visia, Acenta) lub 7-calowy (od N-Connecta) ekran TFT (w tym drugim przypadku to w zasadzie wirtualny kokpit). Również w tym przypadku Nissan postawił na firmę Bose jako twórców opcjonalnego, topowego pokładowego systemu audio. W tym przypadku składa się on z ośmiu głośników, z czego dwa zestawy głośników (tzw. Bose UltraNearField) wbudowane są w zagłówki przednich foteli. Gdybym miał jednak wybierać, osobiście bardziej mi odpowiadało topowe nagłośnienie w Renault Captur, niż „osobiste” audio z zagłówków w Nissanie Juke, ale nie jestem specem od audio, więc nie traktujcie mojej opinii jako wiążącej.
Kilka słów o aplikacji Nissana – ma ona podobne możliwości do analogicznego rozwiązania w nowym Renault Captur. NissanConnect również pozwala zdalnie zamknąć lub otworzyć auto, włączyć światła lub klakson. Oprócz tego aplikacja pokaże informacje o przebytych trasach, pozwoli na zaplanowanie (i przesłanie do auta) nowych tras, wyświetli dane statystyczne (czas podróży, odległość itp.), czy pokaże informacje o pojeździe (np. zaalarmuje o nieprawidłowym ciśnieniu opon). Oprócz tego właściciel Nissana może ustawić w aplikacji różnego typu powiadomienia, jak np. ostrzeżenie o przekroczeniu określonej (ustawianej w aplikacji) prędkości. Po co? Np. jeżeli użyczymy komuś pojazdu i chcemy wiedzieć, czy przypadkiem użyczający nie porusza się naszym autem z nadmierną prędkością.
Wrażenia z jazdy? Nowe Renault Captur miło zaskakuje (Wintermute / CHIP).
A jak się tymi autami jeździ? Najogólniej rzecz biorąc, dość podobnie. Oba auta charakteryzują się podobną zwrotnością, oba też – mimo że to crossovery (czy też jak niektórzy mówią „miniSUV”) – nie są pojazdami terenowymi. Renault Captur odnajdzie się świetnie zarówno w miejskiej dżungli jak i na dłuższych trasach – duża tu zasługa zaskakująco dobrego wyciszenia wnętrza. O autonomicznej jeździe oczywiście nie ma mowy, ale na drogach dobrej jakości wbudowana w nowego Captura asysta kierowcy (Easy PILOT) sprawia, że podróż jest przyjemniejsza i bezpieczniejsza. Nie ma szans, żebyśmy się „zagapili” i zaparkowali na autostradzie w… bagażniku pojazdu przed nami. Również w korkach można zdjąć nogę z hamulca i gazu. Natomiast kierownicy puszczać nie można, taka próba już po kilkunastu sekundach jest karcona naglącymi sygnałami wizualno-akustycznymi mającymi przywołać kierowcę do porządku. Inna sprawa, że jeżeli na chwilę zdejmiecie ręce z kierownicy na dobrej (dobrze oznaczonej) drodze, to auto nie zjedzie do rowu, lecz utrzyma zadany pas ruchu. Zdecydowanie na plus w Renault Captur jest duży wybór wersji silnikowych. Mocniejsze wersje są też lepiej wyposażone, w efekcie to niewielkie, a jednak zaskakująco pojemne i wygodne auto zapewnia naprawdę frajdę z jazdy.
Nissan Juke jeździ fajnie, szkoda że z tylko jednym silnikiem (fot. Wintermute / CHIP).
Nissan Juke najnowszej generacji zapewnia większy komfort podróżowania niż… Qashqai generacji pierwszej. To akurat nie dziwi, bo najnowszy Juke jest od pierwszego Qashqaia po prostu przestronniejszy. System ProPILOT skutecznie wspiera kierowcę zarówno w miejskich korkach, jak i na dłuższych trasach (pod warunkiem, że poruszamy się po dobrze oznaczonych drogach). Zaledwie jeden, trzycylindrowy, turbodoładowany silnik benzynowy jest dobrze wyciszony, nie brzmi też – jak to niektórzy „złośliwi” o tak małych jednostkach mówią – jak „kosiarka”. Nowy Juke to już nie jest małe, miejskie auto dla singla, lecz zapewni wygodną podróż młodym rodzicom z dwójką dzieci.
Wybór nie jest oczywisty – z jednej strony Nissan w najbogatszej wersji oferuje bogaty zestaw technologiczny (m.in. ProPILOT), z kolei Renault za pełen pakiet asystentów każe sobie dodatkowo płacić. Z drugiej jednak strony, odnoszę wrażenie, że klienci bardziej docenią zróżnicowaną gamę jednostek napędowych (którą oferuje Renault). Jeden silnik do nowego auta – na taki krok poszedł Nissan – wydaje się po prostu zbyt małym wyborem. | CHIP
0
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS