Zanim jeszcze Jerzy Brzęczek poprowadził reprezentację Polski po raz pierwszy, opinia publiczna wydała wyrok: to trener zbyt słaby, ze zbyt małym doświadczeniem do tej roboty. Gwiazdy Bayernu Monachium, Juventusu, Napoli czy AS Monaco miały okazać się zbyt trudne do okiełznania i poprowadzenia przez trenera, którego największym sukcesem w zawodzie było otarcie się o europejskie puchary z Wisłą Płock.
Jeśli dokument twórców kanału “Łączy nas piłka” pt. “Niekochani” miał zadać kłam plotkom na temat Brzęczka, to ta o braku szacunku piłkarzy wobec selekcjonera upadła jako pierwsza. O ile pierwszy odcinek mógł zostawić pewne wątpliwości, o tyle drugi, zwłaszcza dzięki perspektywie samych zawodników, pozwala spojrzeć na selekcjonera z innej strony.
Od razu podkreślę: o taktycznych zdolnościach Brzęczka na podstawie dokumentu trudno dyskutować. Chociaż nazwa drugiego odcinka – “Wyrwane z kontekstu” – nie odnosi się do tego tematu, to jednak idealnie oddaje możliwości dyskusji na niego. Zbyt mało tam materiału, a wyciąganie daleko idących wniosków na podstawie urywków byłoby nie w porządku wobec trenera i jego sztabu.
Już początek drugiego odcinka postawił Brzęczka w pozytywnym świetle. Chociaż do eliminacji mistrzostw Europy jego zespół podchodził po nieudanym mundialu, Lidze Narodów i meczach towarzyskich, to selekcjoner znalazł sposób na scalenie drużyny i bezcenne zwycięstwo w Wiedniu z Austrią.
Wojciech Szczęsny, Łukasz Fabiański i Mateusz Klich przyznają, że nieoceniona okazała się impreza w Sopocie. Szczęsny mówi wprost: “powiedział: spróbujcie się razem napić. Zadziałało, kurde”. Wydaje się, że bezcenne było tu boiskowe doświadczenie Brzęczka. Kto, jak kto, ale kapitan drużyny olimpijskiej z Barcelony wie, że wspólne wyjście, możliwość szczerej rozmowy, może podziałać lepiej niż kilka treningów.
W Brzęczku, a zwłaszcza w jego słownictwie, którego używa w szatni, też zostało wiele z kariery piłkarskiej. Za wulgaryzmy i proste, motywacyjne słowa selekcjonerowi oberwało się po emisji pierwszego odcinka. Za to trudno mieć jednak do niego pretensje, bo każdy, kto posiada minimalną wiedzę o piłce, wie, że szatnia piłkarska jest miejscem specyficznym. Często nie ma tam miejsca na poezję i kwieciste przemowy. Zwłaszcza w nerwach, których w pierwszych miesiącach kadencji selekcjonera przecież nie brakowało.
Brzęczek nie jawi się jednak tylko jako człowiek, którego warsztat opiera się na prostych środkach. Trener pokazał też, że mimo wszechobecnej krytyki, potrafi zaufać i zbudować piłkarza, w którego nikt poza nim nie wierzył. Tak było w przypadku Arkadiusza Recy, który, choć nie grał w klubie, w reprezentacji miał pewne miejsce. Brzęczkowi zarzucano koleżeńską nominację, a nawet oskarżano o poszukiwanie dodatkowego zarobku na niej.
Ostatecznie Reca okazał się bardzo ważnym zawodnikiem w wygranym meczu z Łotwą w Warszawie, a dziś, po zmianie klubu, jest piłkarzem regularnie grającym w Serie A. Grającym na pozycji lewego obrońcy, czyli tej, którą wymyślił mu Brzęczek. Podejście selekcjonera nie tyczy się jednak tylko Recy. Trener zaufał też Janowi Bednarkowi, gdy ten miał problemy z grą w Southampton czy Krystianowi Bielikowi, który właśnie u Brzęczka zaliczył efektowne wejście do reprezentacji.
Obecny selekcjoner pokazał też, że nie jest trenerem autorytarnym. Brzęczek lubi dopuszczać do głosu innych, słuchać i szanować ich. Przeciwnicy obecnego selekcjonera mogą uznać to za zrzucanie z siebie odpowiedzialności, jednak nawet Juergen Klopp lubi oddawać prowadzenie treningów swoim asystentom. Jednego z nich, odpowiedzialnego za stałe fragmenty gry, uważa za jedną z najważniejszych postaci w Liverpoolu.
Piłkarze szanują Jerzego Brzęczka
Co najważniejsze, styl pracy Brzęczka nie spotyka się z oporem drużyny. A przynajmniej takie wrażenie można mieć po obejrzeniu obu odcinków dokumentu. O ile zawodnicy mogliby opowiadać bajki w wideo nagrywanym w wolnym czasie, o tyle nie sposób oskarżyć autorów o majstrowanie przy materiale z szatni w przerwie meczów. A tam widać, że selekcjoner ma wsparcie.
I to wsparcie w najważniejszej osobie, która miała okazać się dla Brzęczka za wielka. W przerwie meczów z Łotwą i Macedonią Północną Robert Lewandowski krzyczy na kolegów, tak samo jak trener. Wścieka się, że drużyna nie gra tego, nad czym pracowała w dniach poprzedzających spotkanie. Co równie istotne obaj panowie mają te same spostrzeżenia dotyczące problemów w grze reprezentacji. Mocne słowa wpierające trenera i pobudzające ospały zespół padają też z ust m.in. Glika czy Kamila Grosickiego.
Czy Brzęczek nie popełnił błędów? Nie. Czy jest selekcjonerem idealnym? Na pewno nie. Warto jednak wziąć pod uwagę słowa Szczęsnego, który podkreśla, że trener, tak samo jak piłkarze, ciągle się uczy. Bramkarz Juventusu słusznie przypomina, że obecna praca jest dla Brzęczka i jego asystentów najważniejszą w dotychczasowej karierze. Warto mieć zatem nadzieję, że dodatkowy rok przygotowań do Euro 2020 (21?) okaże się dla nas wartościowym handicapem. Że nie będą to miesiące, które jedynie przedłużą wykonanie wyroku, który zapadał niemal na każdego naszego selekcjonera po ostatnich, dużych turniejach.
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a
Sport.pl Live .
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS