Jakaż to wspaniała lektura – mądra, pełna świetnych obserwacji i w wielu aspektach niezwykle aktualna! Kawał historii Polski, opisany pięknym językiem, barwny i malowniczy. Czytając dochodzi się do wniosku, że w gruncie rzeczy przez tych ponad dwieście lat niewiele się zmieniliśmy: te same gorące głowy, niesforne języki, niesnaski, zawiść, intrygi, potępieńcze swary. Dla naszych polityków powinna to być lektura obowiązkowa, bo to, co wtedy doprowadziło do upadku Rzeczypospolitej – ówczesne „sarmackie” wady i przywary – nie znikły i nadal są w naszym życiu obecne.
Wybicki i Napoleon
A jakież to źródło wiedzy o sławnych ludziach naszej i europejskiej historii! On wielu z nich znał i opisał – ich wielkość i ich słabości. Dotyczy to między innymi Napoleona, którego wiele razy spotykał i którego zaufaniem się cieszył. Przenieśmy się zatem w czasie do roku 1807. Trwa wojna z Prusami, zbliża się ku końcowi oblężenie Gdańska, Wybicki z właściwą sobie energią i rzetelnością zarządza z Płocka zaopatrzeniem Wielkiej Armii w żywność i furaż dla koni. Cesarz, przebywający od 1 kwietnia w Kamieńcu koło Iławy (stąd wyskoczył 31 maja na dwa dni do Gdańska), wzywa go do siebie. Zadowolony z uzyskanej informacji powiedział m.in.: „Bez Wybickiego nie miałbym co jeść”. Przy kolejnym spotkaniu sprowokował go do dyskusji o przyczynach upadku Polski: „… zaczął się dziwować, jak mogliśmy tyle rzeczy ku naszej sile uchybić, jak nie umieliśmy korzystać z naszego położenia, dostatku kraju, żeśmy byli bez fortec.
Gdy te długie wyrzuty skończył, odpowiedziałem mu z wszelką przytomnością i żywością: prawda to wszystko, co W. C. Mość mówisz; ale pozwól mi odpowiedzieć na naszą obronę, iż przez to z tego wszystkiego, co nam natura dała, nie pożytkowaliśmy, i w tym stanie słabości nas znalazłeś, iż takiego jak W. C. Mość jesteś monarchy nie mieliśmy”. Na koniec nastąpiła zaskakująca propozycja: „Wtem cesarz zawołał, aby dano karty, zacząłem się wynosić, już u drzwi byłem, gdy cesarz zawołał: Wybicki! będziesz grał ze mną (…) Znasz grę »vingtun«? Odpowiadam: znam, Najjaśniejszy Panie, i (…) zbliżyłem się do marszałka pałacu Duroc, żeby mi dziesięć napoleonów pożyczył. Cesarz zaczął bank ciągnąć. Wiele by o tem pisać było… Grał książę Murat, książę Berthier, marszałek Bessieres, w. marsz. pałacu Duroc i ja. Rzecz się wszystkim nadzwyczajna zdała, że mnie do gry przypuścił cesarz, cudzoziemca małego znaczenia, czego nigdy nie widziano. Siedziałem właśnie naprzeciwko cesarza, odzywał się nawet często do mnie, czy przegrywam? Kiedy się cesarzowi znudziło bank ciągnąć, oddawał karty księciu Murat, lub Berthier, a w ten czas sam pointerował; lecz tak sypał napoleony i dublował stawki, że wszystkich zupełnie ograł. Raz książę de Berg odezwał się: iż na takie stawianie cesarza, wszystko przegra; on mu na to: to ci dodam jeszcze jaką wieś do twego księstwa. Ograni, wstali wszyscy, i ja 5 napoleonów przegrałem”.
Zapomniany pałac Finckensteinów
Vingt-un (dwadzieścia jeden), to oczywiście oczko, pointerować – punktować, zbierać punkty. Działo się to w oddanym do dyspozycji Napoleona pięknym pałacu Finckensteinów, spalonym w czasie ostatniej wojny, którego ruiny do dziś zadziwiają monumentalnością i wysoką klasą zachowanych szczegółów. Warto przypomnieć, że bawiła tam również Maria Walewska, z którą w tym czasie cesarz miał gorący romans. Szkoda, że do tej pory pałac Finckensteinów stoi nieodbudowany! Mógłby to być piękny ośrodek kultury i przyjaźni polsko-francuskiej, promieniujący na Warmię i Mazury, Polskę i Europę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS