Nie ma w tym ani słowa prawdy. W rzeczywistości w roku 1598 Ambroży Vermöllen uzyskał obywatelstwo, ale – jak wykazałem ponad 20 lat temu (m.in. w broszurze „Tajemnice Złotej Wódki”) nie 6, tylko 18 lipca. Taka data widnieje w zachowanej do dziś w gdańskim Archiwum księdze przyjęć z tamtego czasu. Prawdą jest, że rozpoczął wtedy (niekoniecznie w tym dniu!) produkcję likierów (goldwassera dopiero od 1606 r.), ale nie w Domu Pod Łososiem, który firma wydzierżawiła od cystersów oliwskich dopiero w roku 1704, co również odnotowano w księgach. Jako mennonita Vermöllen mieszkał najpierw u ojca Kwiryna Vermöllena, sprzedawcy Biblii na Starych Szkotach. Dopiero po ożenku z Anną Pein 22 lutego 1599 r. mógł zamieszkać w jej domu na Głównym Mieście, przy ul. Świętego Ducha.
Jego syn Arnold mieszkał przy Szerokiej, ale nie Pod Łososiem tylko w domu Michała Panzera i w tych dwóch miejscach były pierwsze siedziby firmy. Dokładnych adresów trzeba szukać w księgach gruntowych, wspomagając się również zachowanymi tzw. Księgami Zapisów (Libri Memorandorum).
CZYTAJ TAKŻE: Patroni gdańskich tramwajów. Wśród propozycji m.in. Adamowicz i Jujka
„Pod łososiem”
A więc dopiero od 1704 r. siedzibą firmy był Dom Pod Łososiem przy ul. Szerokiej 52, który przeszedł na jej własność w 1840 r., po skasowaniu klasztoru w Oliwie. Wcześniej doszedł do tego bliźniaczy dom nr 51, później domy Henrichsdorffa przy św. Ducha 85 (dziś 103) i 86 (101), na zapleczu, dzięki czemu uzyskano więcej miejsca na połączonych podwórkach. Pamiątką tego jest płyta przedproża ze zdwojonym monogramem DH (Dirck Hecker był właścicielem w latach 1730-1758) przed jednym z nich, skopiowana z oryginału, który można oglądać po drugiej stronie ulicy św. Ducha, bliżej Motławy.
Po przeniesieniu firmy jej godłem stał się łosoś, wzięty ze starego godła domu. Wcześniej (od 1701 r.) produkował tu likiery Zygfryd Sartorius. Wywieszkę z godłem widać na starych obrazach i zdjęciach, dzięki którym ją odtworzono. Po obu stronach namalowana była na niej lada z charakterystyczną kanciastą butelką, mennonicką gwiazdą Dawida (z jednej strony) i leżącym łososiem. Niżej napisano po polsku „Pod łososiem” (od strony Żurawia dawniej także „In dem Lachs”), a pod wywieszką wisiał na łańcuszku pełnoplastyczny srebrny łosoś. Była to część tożsamości Domu Pod Łososiem, odbudowanego ze zniszczenia w ostatniej wojnie.
CZYTAJ TAKŻE: GDOŚ od ponad roku rozpatruje skargę na przekop Mierzei Wiślanej. A tam “krajobraz księżycowy”
Nie możemy zagubić tradycji
Jest nie do pomyślenia, by nie zdobiła go dalej. Nie możemy zagubić tradycji, nierozerwalnie zrośniętej z historią Gdańska i Polski, z której przyjeżdżały tu tłumy nabywców, nie tylko po goldwassera. Mamy w Archiwum „tajne” receptury na 70 tutejszych likierów. Popularnością prócz złotej wódki cieszyła się żołądkówka, pomarańczówka, elektorówka, kordiał, okowita i „ogniście czerwona” wiśniówka krambambuli, na której cześć w 1745 r. powstał poemat liczący 101 zwrotek! Oto jedna z nich:
Jak każdy, kto do Rzymu jedzie,
Papieską tam całuje dłoń,
Tak w Gdańsku Łosoś prym dziś wiedzie
I wszystkie drogi wiodą doń. (Ch. Wedekind, przekład AJ)
Dom Pod Łososiem był zawsze jedną z głównych atrakcji Gdańska – i niech tak zostanie! Zniweczenie tej tradycji byłoby ogromną stratą.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS