A A+ A++

Po kosmicznym widowisku, jakie zaprezentowali kibicom wcześniej w środę siatkarze Jastrzębskiego Węgla i Asseco Resovii Rzeszów (3:2), zawodnikom Projektu Warszawa i Aluronu CMC pozostało mierzenie się z bardzo wysoko zawieszoną poprzeczką. Doskoczyć próbowała do niej przez dłuższy czas tylko druga z ekip. Stołeczna drużyna jedynie fragmentami była w stanie poradzić sobie z własną niemocą i w jej przerwaniu tym razem nie pomogły nerwy trenera Piotra Grabana.

Zobacz wideo
Adam Małysz szczerze o pomocy specjalistów: To już nie jest wstyd

Cierpienie skończyło się tylko po jednej stronie

Projekt i Aluron już raz w tym sezonie zmierzyły się, gdy stawką był finał – na początku marca zespoły te spotkały się w półfinale Pucharu Polski. Wtedy drużyna Michała Winiarskiego okazała się bezlitosna dla rywali, wygrywając 3:0. Tyle że zespół Piotra Grabana był wtedy tuż po triumfie w Pucharze Challenge i wyraźnie brakowało mu świeżości. Zawiercianie z kolei byli wtedy po długich przygotowaniach, zagrali koncertowo dwa spotkania w Krakowie i sięgnęli po raz pierwszy w historii po to krajowe trofeum.

Role odwróciły się niedługo później, gdy w Warszawie doszło między tymi zespołami do meczu fazy zasadniczej PlusLigi. Wtedy to rozgrywający czwarte w ciągu ośmiu dni spotkanie zawiercianie (w międzyczasie zagrali jeszcze jeden mecz w ekstraklasie) wyraźnie oddychali rękawami i przegrali 1:3. 

W rewanżowych pojedynkach ćwierćfinałowych obie te drużyny cierpiały katusze. Projekt uratowało wtedy wygranie pierwszego meczu z Bogdanką LUK 3:1 i reaktywacja w “złotym secie” oraz obniżenie wtedy poziomu przez przeciwników z Lublina.

– Chyba Michał Winiarski (trener Aluronu CMC Warty Zawiercie – red.) fajnie powiedział po awansie swojej drużyny, że przez dwa sety cierpieli, aż przyszedł moment, że odwrócili sytuację. Takie cierpienie to wielka lekcja – dla drużyny i dla mnie. Odnośnie tego, co trzeba poprawić, jak podejść do meczu. Drugi raz nikt już się tak nie rozluźni i nie pozwoli sobie na to, by tak źle wejść w mecz. Bo siatkarze z Zawiercia są pewnie lepszym zespołem od ekipy z Lublina – nie ujmując niczego tej ostatniej – i nie będą takich błędów wybaczać – przestrzegał wtedy Graban w rozmowie ze Sport.pl.

W półfinale jednak po jego ekipie nie widać było odrobienia tamtej lekcji. Miało być dużo lepiej, a były tylko zrywy. Po drugiej stronie siatki też idealnie nie było, ale na tyle dobrze, że wystarczyło, by wywieźć przed rewanżem w pierwszej od 10 lat rywalizacji dwóch polskich szkoleniowców o finał mistrzostw Polski wymarzoną i dość bezpieczną zaliczkę.

Dość powiedzieć, że po raz pierwszy w secie otwarcia gospodarze do remisu doprowadzili dopiero przy stanie 18:18, a na prowadzenie wyszli dopiero przy wyniku 20:19 po asie Bartłomieja Bołądzia. Tym, który podał chwilę wcześniej tlen warszawskiej drużynie (było już 8:13) był Kevin Tillie – zdobywca ośmiu punktów, w tym autor czterech asów. W tej partii w ogóle często akcje kończyły się w polu serwisowym – albo punktem, albo zepsuciem zagrywki.

O ile po stronie Projektu brylował Tillie, to po stronie gości bez wątpienia pierwszoplanową postacią był Mateusz Bieniek. Środkowy reprezentacji Polski nie tylko tradycyjnie straszył potężną zagrywką, ale i był bardzo skuteczny w ataku. To m.in. on przyczynił się do korzystnego rozstrzygnięcia zaciętej końcówki.

Bieniek głównym katem, ale MVP kto inny. Dwa sety od historii

W laniu w drugiej partii z kolei spory udział miał Bartosz Kwolek, były gracz stołecznego zespołu. To przy jego serwisie zawiercianie wygrali cztery pierwsze akcje. Swoje zrobił też w tym elemencie w dalszej części tego jednostronnego do bólu seta. Mocno rzucały się w oczy wielkie kłopoty z przyjęciem graczy Projektu oraz skuteczność w kończeniu akcji. Przewaga dobrze funkcjonującej w obronie ekipy Winiarskiego zaś systematycznie rosła. Nie pomogły ani zmiany przeprowadzane przez trenera Piotra Grabana, ani jego pełne emocji reakcje, którymi zwrócił na siebie uwagę w ostatnich tygodniach.

W trzeciej partii wróciła na jakiś czas walka na noże. Tym razem była ona jeszcze bardziej bolesna dla warszawskiej drużyny. Przez dłuższy czas sytuacja była bardzo wyrównana, a przy prowadzeniu Projektu 22:20 kibice w hali Torwar już powoli świętowali odrodzenie swoich ulubieńców. Jeszcze bliżej radości byli przy dwóch piłkach setowych, ale wtedy znów pojawiły się błędy, które ekipa z Zawiercia bezlitośnie wykorzystała. Przy wyniku 25:25 Winiarski wprowadził zaś Daniela Gąsiora, który był już bohaterem rewanżowego spotkania w ćwierćfinale. Tym razem rezerwowy atakujący wykonał blok dający ostatni punkt w spotkaniu i zapewnił duży komfort swojej drużynie przed rewanżem.

Najwięcej punktów w środowy wieczór – 18 – zdobył Bieniek. Warto zwrócić uwagę, że tym razem był on najczęściej wybieraną przez rozgrywającego Miguela Tavaresa opcją w ataku. Środkowy reprezentacji Polski otrzymał od Portugalczyka 21 piłek (skończył 14), o jedną więcej niż atakujący Karol Butryn. Ale statuetka MVP powędrowała do Kwolka, który wcześniej w tym sezonie przez dłuższy czas był pomijany przy tym wyróżnieniu mimo dobrej gry. Teraz otrzymał je w drugim spotkaniu z rzędu.

Rewanż odbędzie się w sobotę. Aluronowi brakuje dwóch setów, by po raz pierwszy w historii awansować do finału PlusLigi.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAutomarket Kielecka 1 z wiosennym pakietem serwisowym [zdjęcia]
Następny artykułChełm tylko z jednym radnym w sejmiku