Musicie baczyć, aby nie wyzyskiwali waszej wiary ci, co Boga i Ojczyznę mają wciąż na ustach, ale sam fałsz i obłudę w duszy, co dla swoich prywatnych celów gotowi są nadużyć Kościoła i ambony… – powiedział Wincenty Witos w 1922 roku.
Trudno podejrzewać współtwórcę zwycięstwa nad bolszewikami o brak wiary, niszczenie wartości rodzinnych i negowania polskiej tradycji, nie mówiąc o sprzyjaniu ruchom LGBT. Można pokusić się o twierdzenie, że słowa te były skierowane do polityków (również w sutannach), którzy bardziej Matce Boskiej przypisywali pokonanie zagonów czerwonoarmistów niżli bezbożnikowi i lewakowi, Józefowi Piłsudskiemu. Kościół i narodowcy chętniej uciekali w polski mistycyzm (mitomaństwo) „Chrystusa Narodów”, niż w zdrowy rozsądek.
Echa tamtej bitwy o dusze słyszymy i dziś. Ksiądz proboszcz Tomasz Sobolewski nawiązuje w kazaniu do zwycięstwa nad bolszewikami. Przypisuje sukces raczej boskiej opatrzności. Wykorzystuje analogię i uderza w ludzi o innej orientacji światopoglądowej niż on. Łatwo stygmatyzuje łatką „prawdy o pedofilii”. Przy okazji, wystawia kiepskie świadectwo naukom kościelnym, narodowi i rodzinie, która jest tak krucha, że zawali się pod wpływem jednej czy drugiej tęczowej flagi. Ogłasza więc krucjatę, używając wobec współczesnych języka komunistycznej propagandy „chuliganów”. Wojna ma uchronić polską duszę, a wg niego przegrać jej nie można. Tłumaczy potem, że jego kazanie to reakcja na profanacje uczuć wywieszeniem tęczowych flag w miejscach kultu religijnego.
Nie razi jednak duchownego kondycja duchowa ludzi i środowisk nazywających osoby związane z ideą LGBT: „nie ludźmi” np. przez głowę państwa i wykładowcę prawa w Nowym Tomyślu, czy ważnego biskupa pochodzącego z Poznania. Nie rażą słowa: tęczowa zaraza (Radio P.), tęczowa pandemia (biskup Z.), nowi tęczowi bolszewicy (publicysta Z. oraz profesor UAM). Nie razi duchownego Armia Boga, prowadząca selekcję, kto może wejść do kościoła. Dobrze, że nie kazali ściągać spodni, aby dokładniej sprawdzić, czy to, aby na pewno odpowiednie przyrodzenia. Na koniec okazuje się, że to proboszcz jest ofiarą ataku lewicy i LGBT.
Kontrakcja na słowa pogardy w kazaniu, zaowocowały kolejną eskalacją wydarzeń – tęczowy piknik pod kościołem. Skończyło się na użalaniu w zaprzyjaźnionych mediach. Prawie męczennik za wiarę i polską duszę. Wszystko to staje się przyczynkiem do zastanowienia się nad duchową kondycją przeciwników LGBT.
Szczerze? Kiepsko to wygląda. Wszystko wydaje się być podszyte lękiem i niepewnością. Im głośniejszy krzyk o „prawdzie LGBT”, tym większy lęk o jutro i atakowanie wroga. Trudno poszukać w historii czasów, kiedy kościołowi było po drodze z nowym, z jakąkolwiek zmianą. Czyżby – Jest wróg, jest sens istnienia? Wczoraj Giordano Bruno, uchodźcy, dziś LGBT, jutro…
We współczesnym świecie na tym nie zbuduje się zaufania do wiary, nie zapełni kościołów, nie zatrzyma wiernych, mając nawet wsparcie aparatu państwa. Nawet ci, broniący działań proboszcza, chcący na razie „kary chłosty” dla zawieszających na kościele tęczowe flagi, odejdą, gdy kościół zacznie narzucać siłą swą wolę.
Ksiądz proboszcz zapowiada walkę z LGBT modlitwą różańcową. Należy żywić nadzieję, że jedną ze zdrowiasiek odmówi za ofiary księdza Jerzego P., znanej proboszczowi parafii w Wojnowicach. Piotr, jedna z domniemanych ofiar, nie doczekał się prokuratorskiego śledztwa i stracił już wszelkie zaufanie do państwa polskiego. Nie wierzy już w nic.
Tęcza symbol przymierza Boga z narodem wybranym, stała się symbolem konfliktu. Narastającego konfliktu.
Andrzej M. Mańkowski
“Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat potępić, ale by świat zbawić.”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS