Tęczowy chochoł

Ten wpis można by potraktować jako efekt weekendowego rozluźnienia, gdyby nie to, że szczucie na środowisko LGBT to rozpaczliwy pomysł na kampanię Dudy. Dzień wcześniej podpisał on Kartę Rodziny, w której pierwszym punktem jest „ochrona dzieci przed ideologią LGBT”. Równie dobrze można rzec, że prezydent propaguje ideologię leworęczności.

W 2018 r. w „Naszym Dzienniku” Duda zapowiadał, że podpisałby ustawę broniącą dzieci w szkołach czy harcerstwie przed ideologią gender. Sklejanie homoseksualizmu z rzekomą deprawacją dzieci to wcale nie oryginalny patent naszej prawicy. „W naszym kraju można czuć się swobodnie, ale, proszę, zostawcie dzieci w spokoju” – apelował do homoseksualistów prezydent Rosji Władimir Putin przed igrzyskami w Soczi.

Ale i on nie wymyślił tej zbitki jako pierwszy. „Jeśli ta poprawka przejdzie, hrabstwo Dade zmieni się w siedlisko homoseksualizmu, gdzie mężczyźni zabawiają się z małymi chłopcami” – ostrzegała w latach 70. gwiazda muzyki pop Anita Bryant. Ta była Miss Oklahoma i gorliwa chrześcijanka zaangażowała się w walkę z gejami pod hasłem „Brońmy naszych dzieci”. W 1977 roku w hrabstwie Dade na Florydzie udało jej się utrącić przepis zabraniający dyskryminacji gejów.

W Kalifornii podobną rolę pełnił John Briggs, kandydat na gubernatora stanu. „Homoseksualni nauczyciele chcą wykorzystywać wasze dzieci” – przekonywał i w 1978 r. zaproponował nakaz zwalniania nauczycieli homoseksualistów. Poprawka Briggsa przepadła w referendum m.in. dlatego, że skrytykowali ją były gubernator Kalifornii Ronald Reagan i urzędujący prezydent Jimmy Carter, powołując się na konstytucyjny zakaz dyskryminacji. Tak, są kraje, w których prezydenci znają konstytucję.

Zgłoś naruszenie/Błąd