A A+ A++

Panowie Morawiecki i Ziobro będą nawzajem przypinać sobie winę w sprawie KPO, tymczasem w tle tego teatru ginie to, co naprawdę dla obywateli istotne.

W obozie Zjednoczonej „Prawicy” trwa urabianie Zbigniewa Ziobry, aby odpuścił i zdecydował się poprzeć ustawę sądową, przygotowaną dla nas w Brukseli. To oczywiście w przeważającej części teatr, którego głównym celem jest przekonanie publiczności, kto jest hamulcowym w sprawie pieniędzy dla Polski, a kto chce naszą suwerenność sprzedać za unijne srebrniki. Dlatego między innymi SP chciała, żeby rozmowa liderów obu formacji odbywała się w obecności kamer, do czego na razie nie doszło.

Dramat sytuacji polega na tym, że to wzajemne szarpanie się za nogawki nijak nie dotyczy tego, co w sprawie naprawdę istotne. Chodzi wyłącznie o to, kogo uda się w oczach opinii publicznej – i to nawet nie całej, ale jedynie części elektoratu ZP, którą to może obchodzić – pokazać jako tego „złego”, a kogo – jako „dobrego”.

Tymczasem z punktu widzenia państwa i jego obywateli istotne są dwie kwestie. Pierwsza: jaki faktycznie wpływ na wymiar sprawiedliwości miałyby rozwiązania, które – jak głosi narracja obozu Mateusza Morawieckiego – są trudnym, ale koniecznym kompromisem.

W przeciwieństwie do wielu komentujących, zadałem sobie trud lektury projektu ustawy, która zmienia w sposób niemal identyczny cztery akty prawne: ustawę o Sądzie Najwyższym, o ustroju sądów powszechnych, sądów wojskowych oraz sądów administracyjnych. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że jedynym skutkiem wprowadzenia tej ustawy w życie byłby wszechogarniający chaos w wymiarze sprawiedliwości, w którym każdy sędzia byłby w stanie zakwestionować nie tylko niezawisłość innego sędziego, i to wyłącznie z powodu sposobu powołania, bez względu na praktykę orzeczniczą (ustawa dopuszcza takie właśnie podejście), ale również umocowanie konstytucyjnych organów państwa (taki czyn zostaje usunięty z katalogu wykroczeń dyscyplinarnych sędziów). Do tych kwestii przedstawiciele obozu pana premiera nijak się nie odnoszą.

Abstrahuję tutaj od swojej oceny poczynań Zbigniewa Ziobry względem wymiaru sprawiedliwości. Jest ona krytyczna i zgadzam się, że właśnie w niej leży źródło wielu obecnych problemów. Nie ma to jednak w tym momencie znaczenia. Jesteśmy, gdzie jesteśmy, a sytuacja jest, jaka jest. Polityków powinno przede wszystkim interesować, jakie będą skutki proponowanych rozwiązań dla klientów wymiaru sprawiedliwości, a nie dla pieniędzy z KPO czy samopoczucia tej albo innej frakcji w tej wojence. A te skutki mogą być druzgocące: stający przed sądem stracą praktycznie całkowicie pewność trwałości orzeczeń. Będzie to miało destrukcyjny wpływ również na obrót gospodarczy, dla którego – o czym się często zapomina – sprawne i pewne sądownictwo jest warunkiem niezbędnym.

Paradoks polega na tym, że UE, forsując swoje rozwiązania dla polskiego wymiaru sprawiedliwości, powoływała się na konieczność zapewnienia pewności i wiarygodności orzeczeń sądowych, dotyczących ewentualnie unijnych pieniędzy. Zdaniem urzędników KE, obecna sytuacja takiej pewności nie daje. Jednak to, co teraz chce nam Unia wcisnąć, daje jej jeszcze mniej! A nawet przeciwnie – daje pewność, że całkowicie rozregulowane już sądownictwo nie będzie w stanie wydawać żadnych niepodważalnych orzeczeń. W jaki sposób miałoby to pomóc w nadzorze nad unijnymi pieniędzmi – trudno pojąć.

Druga związana z KPO kwestia, w tym spektaklu całkowicie nieobecna, to pozostałe warunki zawarte w aneksie do polskiego KPO. Te dotyczące sądownictwa to jedynie trochę ponad jedna setna z bardzo długiej listy. Aneks daje informację o tym, które z kamieni milowych i celów (łącznie nazywanych miernikami) muszą zostać wypełnione, żeby Polska otrzymała pieniądze z kolejnych transz (łącznie jest ich 18 – z czego połowa to pieniądze oficjalnie nazywane bezzwrotnymi, jednak tak naprawdę i one pochodzą z kredytu, w spłacaniu którego Polska partycypuje). Wśród mierników są również te ingerujące bardzo głęboko w nasze życie społeczne i gospodarcze: dodatkowe opodatkowanie aut spalinowych, wprowadzenie opłat za wszystkie drogi ekspresowe, ozusowanie wszystkich umów cywilnoprawnych czy zmiana ustawodawstwa dotyczącego procesu legislacyjnego. Nie wiemy, na jakim etapie jest realizacja poszczególnych mierników, jak rząd zamierza podejść do tych spośród nich, które wymagają regulacji ustawowej (z niepojętych przyczyn negocjatorzy KPO przyjęli, że nie będzie problemu z ich uchwaleniem), ani jak rządzący zamierzają podejść do realizacji wspomnianych najbardziej kosztownych dla obywateli mierników. Można odnieść wrażenie, że te kluczowe kwestie są gdzieś poza politycznym i medialnym radarem. Tymczasem terminy ich realizacji są tuż tuż. Na przykład pełne ozusowanie umów cywilnoprawnych powinno zostać zrealizowane już w I kwartale 2023 r.

O tym, jakie rzeczy znalazły się w KPO, alarmowałem natychmiast gdy tylko publicznie dostępny stał się aneks, a więc wiele miesięcy temu. Pisałem już wtedy, że zakres zmian, jakimi mamy zapłacić za pieniądze w gruncie rzeczy nie tak znów ogromne (poszczególne transze to sumy od ok. 2 do 4 mld euro), jest bezprecedensowy i ingeruje radykalnie w sprawy, które powinny należeć do naszej wyłącznej kompetencji. Publiczna dyskusja trwała wtedy moment, była szczątkowa, a pan premier w kilku wywiadach zapewniał, że w spisie kamieni milowych nie ma tego, co tam ewidentnie jest – i na tym się skończyło. Dziś znów całość zobowiązań wynikających z KPO ginie w tle teatru, który urządzają Mateusz Morawiecki i Zbigniew Ziobro.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJak dostrzec pierwszą wigilijną gwiazdkę?
Następny artykułŻyczenia bożonarodzeniowe i noworoczne firmy Ceratizit dla Czytelników KK24.pl