Podwykonawcy Tauronu narzekają, że spółka opóźnia odbiory – wynika z informacji otrzymanych przez Bankier.pl. Co istotne, problemy miały się zacząć na długo przed pandemią koronawirusa. Tauron przyznaje, że miewa przejściowe problemy z odbiorami, jednak wszystko odbywa się za porozumieniem stron. Podwykonawcy ripostują, że państwowa firma doprowadza ich biznesy na skraj upadłości.
Podwykonawcy, którzy wykonują przyłącza dla spółki córki Tauronu – Tauronu Dystrybucja – informują nas, że przez działania energetycznej spółki ich przyszłość wisi na włosku. Wykonują swoją pracę, jednak nie mogą jej należycie rozliczyć, Tauron opóźnia bowiem odbiory. Narzekają też klienci, czyli m.in. deweloperzy. Przyłącza są fizycznie wykonane, jednak właściciele mieszkań nie mogą się wprowadzać, bo nie ma odbioru i brak odpowiednich dokumentów.
Oczywiście gospodarka działa obecnie w szczególnych warunkach, problem trwa jednak od zeszłego roku, a więc zanim jeszcze w Polsce u kogokolwiek wykryto koronawirusa. Języczkiem u wagi wcale nie tyle jest sam brak opłat, ale notoryczne opóźnianie odbiorów, a więc finalizacji inwestycji, oraz – jak to określają podwykonawcy – gra Tauronu na czas.
Jesienne problemy z odbiorami
W zeszłym roku najgorętsza sytuacja była bodaj w połowie listopada, gdy Tauron Dystrybucja w ogóle miał zrezygnować z podpisywania protokołów odbiorów końcowych. Jak wynika z relacji podwykonawców Tauronu, którzy skontaktowali się z Bankier.pl, spółka tłumaczyła się “brakiem środków finansowych na inwestycje w listopadzie i grudniu 2019 roku”, rozliczenia miały zaś być przepychane na kolejny rok.
Zapytaliśmy przedstawicieli Tauronu wprost, czy taka sytuacja miała miejsce. – W ostatnich miesiącach nastąpiła bardzo duża kumulacja zadań związanych z przyłączeniem do sieci, w tym ogromy przyrost przyłączanych instalacji fotowoltaicznych. W związku z tym, część prac była odbierana z opóźnieniem w stosunku do terminu określonego w operacyjnym zleceniu z wykonawcą, zawsze jednak w taki sposób, aby dotrzymany był termin realizacji przyłączenia ustalony w umowie przyłączeniowej z klientem końcowym. Ten termin był dla nas wiążący, o czym byli informowani również wykonawcy prac. Byliśmy w kontakcie z wykonawcami, informując ich o tym czasowym przesunięciu terminu odbiorów – poinformowała Bankier.pl rzeczniczka prasowa Tauron Dystrybucja Ewa Groń.
Zbyt mali, by się postawić
Nieco inaczej widzą ten temat podwykonawcy. W odpowiedzi na listopadowe cięcia w odbiorach grupa małych firm robiących dla Tauronu przyłącza wystosowała nawet pismo. – Wyrażamy sprzeciw wobec stanowiska Tauron Dystrybucja, co do odmowy dokonywania odbiorów końcowych wykonywanych przez nas zleceń. Takie stanowisko (Tauronu – przyp. red.) nie tylko nie znajduje uzasadnienia w treści zawartych umów, ale co istotne, jest sprzeczne i stanowi naruszenie przepisów podatkowych i to zarówno ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych jak i przede wszystkim ustawy o podatku od towaró i usług – informowali wówczas Tauron podwykonawcy. Nie mogli oni wystawić faktury, choć de facto wykonali usługę.
Otwartej wojny jednak nie było. Szybko pojawiły się aneksy, które przesuwały odbiory z końca 2019 roku na pierwszy kwartał 2020 roku. Podwykonawcy ponarzekali, jednak nie mieli realnej opcji postawienia się Tauronowi. – Jesteśmy zbyt mali, wielu z nas pracuje dla Tauronu od lat i tylko dla Tauronu. Gdybyśmy powiedzieli “nie”, później Tauron mógłby nam powiedzieć “nie”, gdybyśmy chcieli u nich coś załatwić, bądź w upierdliwy sposób utrudnianoby nam pracę – tłumaczą. Sytuacja nie była jeszcze podbramkowa, nie chciano zatem kruszyć kopii.
Problem wrócił ze zdwojoną siłą
Wraz z nadejściem 2020 roku problem jednak nie wygasł, wręcz przeciwnie, wkrótce jeszcze nabrał na sile, w kraju pojawił się bowiem koronawirus, a w życie wprowadzone zostały ograniczenia w kontaktach międzyludzkich, które wpłynęły na pracę firm, w tym Tauronu. Spółka znów zaczęła wstrzymywać odbiory, zdaniem podwykonawców czasem dochodziło do sytuacji, że znów aneksowane musiały być umowy aneksowane w 2019 roku.
Wkrótce na skrzynki podwykonawców dotarł też mail, w którym kierownik działu inwestycji Tauron Dystrybucja poinformował, że wprowadza “zakaz prowadzenia prac eksploatacyjnych i inwestycyjnych, które skutkują przerwami w dostawie energii dla klientów rozszerza się o ograniczenie prowadzenia prac w technologii PPN (prac pod napięciem – przyp. red.) lub z wykorzystaniem agregatów oraz realizowania dopuszczeń do pracy przy urządzeniach spółki”.
“To dla nas sznur”
– To dla nas sznur – słyszymy od jednego podwykonawców. Ograniczenie prac w technologii PPN oznacza, że nawet jeżeli podwykonawca wykona w pełni swoją pracę na inwestycji, to nie może podłączyć się do sieci. De facto więc decyzja spółki oznacza niemożność doprowadzenia inwestycji do końca, choć jak zwracają uwagę podwykonawcy w technologii PPN nie jest konieczny kontakt pracownika Tauronu z osobami postronnymi.
Zdaniem podwykonawców, którzy zgłosili się do Bankier.pl, działania Tauronu nie są przypadkowe. Wykonawcy zagrozili bowiem, że w takiej sytuacji będą przeprowadzać odbiory jednostronnie, Tauron miał więc zacząć wprowadzać kolejne ogarniczenia, by im to uniemożliwić. – Doszło do tego, że wykonawcy mają zakończone prace na setki tysiećy złotych, a do ich sfinalizowania brakuje tylko fizycznego podpięcia do sieci. Różnica w terminach na zleceniach, a umowami z odbiorcami dochodzi do kilkunastu miesięcy – dodają podwykonawcy. Zdaniem podwykonawców dochodzi także do absurdalnych sytuacji, gdy prace, których wykonanie ma zająć kilka dni, przepychane są przez Tauron z terminem odbioru nawet w 2021 roku.
Koronawirus? “Nie chcemy pomocy od rządu. Chcemy odbiorów”
– Staramy się, aby pomimo trudnej sytuacji w kraju w związku z rozwojem epidemii koronawirusa, odbiory były realizowane na bieżąco, w oparciu o ustalony harmonogram wykonanych prac, z zastrzeżeniem jednak, że część terminów może być przesunięta za obopólną zgodą. Przesunięcia w terminach mogą wynikać m.in. z ograniczeń kadrowych, z powodu koronawirusa odsunęliśmy od pracy w terenie osoby powyżej 60 roku życia. Pracujemy też nad bardziej precyzyjnymi zapisami w operacyjnych zleceniach dla wykonawców, tak aby terminy realizacji prac przez wykonawcę oraz ich późniejszych odbiorów, nie budziły wątpliwości i były dostosowane do obecnej sytuacji w kraju – wyjaśnie z kolei Ewa Groń z Tauron Dystrybucja.
Podwykonawcy wskazują z kolei, że choć rząd tyle mówi o pomocy przedsiębiorcom, w ich branże uderzają decyzje państwowej firmy. – Nie chcemy pomocy od rządu. Działamy normalnie i jeżeli Tauron odbierałby należycie nasze prace, moglibyśmy spokojnie przetrwać ten kryzys. Nawet jeżeli Tauron ma ograniczenia, mógłby zapewnić nam odbiorami choćby minimum do przetrwania, ale póki co nawet takiej inicjatywy nie widzimy – tłumaczą podwykonawcy, którzy zgłosili się do Bankier.pl.
Dystrybucja to tauronowa perła
Pikanterii sytuacji dodaje fakt, że Tauron ma swoje problemy, przede wszystkim z wydobyciem. Sektor notuje regularne straty, a to właśnie dystrybucja ciągnie wyniki firmy. Przykładowo w 2019 roku EBITDA segmentu Wydobycie była ujemna, na poziomie prawie minus 500 mln zł wobec 90 mln zł straty rok wcześniej. W segmencie Wytwarzania grupa zanotowała 984 mln zł zysku EBITDA (wzrost o 35 proc.), w Dystrybucji 2,6 mld zł (wzrost o 6 proc.), a w Sprzedaży 429 mln zł (wzrost o 15 proc.).
Co ciekawe na dystrybucji Tauron zarabia m.in. dzięki nowym przyłączom. Wprawdzie trzeba zapłacić wykonawcy, później zyski z inwestycji czerpie jednak Tauron. Także zatem to i Tauronowi powinno zależeć na jak najszybszym doprowadzeniu poszczególnych inwestycji przyłączeniowych do końca. Tymczasem jeszcze przed koronawirusem spółka musiała forsować opóźnianie odbiorów.
Adam Torchała
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS