A A+ A++

Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM”. Mam taki plan, żeby wybrać te najciekawsze fotografie i zestawić je z współczesnymi zdjęciami miejsc, które przedstawiają – mówi pasjonat fotografii, Wojciech Styrylski z Krzeszowic, w rozmowie z Ewą Solak.

Wojciech Styrylski FOT. ARCHIWUM RODZINNE

Stare miasto na fotografii zawsze budzi falę wspomnień u osób pamiętających je sprzed lat. U pana pewnie również?
Tak, zwłaszcza że stare zdjęcia, które posiadam, zrobił mój nieżyjący już ojciec Ryszard Styrylski. Zawsze chodził wszędzie z aparatem, uwieczniał każdą imprezę, każde miejsce.

To tak jak pan.
Nie ma co ukrywać, że mam to po nim i to od dziecka. W domu tata zrobił ciemnię, razem wywoływaliśmy zdjęcia. Nie zapomnę tego klimatu, gdy czekaliśmy aż na papierze pojawi się obraz. Płukaliśmy je potem w wannie i suszyliśmy na specjalnych fotograficznych suszarkach. Ojciec uczył mnie nie tylko wywoływania, ale także obsługi aparatu i robienia zdjęć.

Tata był fotografem?
A skąd. Był elektrykiem, za to z wielką fotograficzną pasją. Rodzice sprowadzili się z Krakowa do Krzeszowic w 1979 r. Z tatą chodziliśmy na spacery i tata wszystko fotografował. Własnoręcznie robił dla mnie i dla mojej siostry wielkie albumy ze zdjęciami. Mam ich mnóstwo i co jakiś czas przeglądam. Dzięki temu, że ojciec był człowiekiem dość pedantycznym, każde jest dokładnie opisane.

Pamięta pan swój pierwszy aparat?
No jasne! Miałem siedem lat, gdy go dostałem. To była radziecka Wilia. Potem miałem Lomo compact Zenita, a jeszcze później Prakticę i Minoltę.

To, co ma pan w albumach, to już historia.
Czasem aż trudno uwierzyć, że znajdujące się na tych zdjęciach miejsca przedstawiają Krzeszowice. Ale na pewno budzą dużo emocji. Kiedy tata je robił, byłem małym dzieckiem. To były lata 80-te ubiegłego wieku, ale dzięki tym zdjęciom sporo mi się przypomina. Choćby „Baseniki” nad rzeką, gdzie wszyscy chodzili latem. Dziś miejsce totalnie zarośnięte chaszczami i zapomniane, a niegdyś niemal kultowe. Niektórzy mieszkańcy Krzeszowic dzisiaj nie wiedzą nawet, gdzie ono jest. A wystarczy z ul. Batalionów Chłopskich skręcić w ścieżkę wzdłuż rzeki.

Część tych starych zdjęć pokazał pan już na FB, ale może warto byłoby z nich zrobić wystawę, np. w bibliotece.
Mam taki plan, żeby wybrać te najciekawsze fotografie i zestawić je z współczesnymi zdjęciami miejsc, które przedstawiają. Mam wrażenie, ze wiele osób mogłoby to zaciekawić.

Archiwum Przełomu nr 17/2023

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNie żyje Krzysztof Jaślar. Jego syn jest znanym muzykiem
Następny artykułCo słychać na budowie LO Kościuszki?