Co najmniej jedna osoba zginęła, a kilkadziesiąt zostało rannych w wyniku eksplozji w fabryce produkującej pianki i granulat plastikowy w Bangkoku. Pożar wybuchł w poniedziałek około godziny 3 nad ranem, w zakładzie zlokalizowanym niedaleko lotniska Suvarnabhumi. Wybuch słyszano z odległości kilku kilometrów, a fala uderzeniowa wybiła okna w pobliskich budynkach i odczuwalna była także w terminalu wspomnianego lotniska. Na sąsiedztwo spadł deszcz gruzów, uszkodzonych zostało około 70 domów.
Strażak pierwszą ofiarą śmiertelną
W rozmowie z Associated Press lokalni urzędnicy przekazali, że spłonęła fabryka Ming Dih Chemical, w której składowano wiele ton monomeru styrenu. Podczas akcji strażackiej z helikopterów zrzucano środek gaśniczy, a z ziemi bohaterscy strażacy przedzierali się przez spalone gruzowisko, by jak najbliżej przysunąć węże strażackie. To właśnie 18-letni strażak-ochotnik okazał się pierwszą ofiarą śmiertelną zdarzenia. Rannych zostało też co najmniej 12 innych mundurowych, biorących udział w akcji.
Eksplozja w Bangkoku. Rakotwórcze opary
Ze względu na chmurę toksycznych oparów, a także z obawy przed kolejnymi eksplozjami składowanych w pobliżu materiałów chemicznych, władze zarządziły ewakuację okolicznych mieszkańców. Wywieziono m.in. pacjentów okolicznego szpitala. Wezwano też do zamknięcia okien i drzwi w najbliższym sąsiedztwie fabryki. Departament Kontroli Zanieczyszczeń ostrzegał, że na krótką metę wydobywający się z pożaru styren może powodować zawroty głowy i wymioty, a na dłuższą potrafi być rakotwórczy.
Czytaj też:
Katastrofa samolotu na Filipinach. Zginęło 17 osób, 29 wciąż nie odnaleziono
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS