„Ciemne chmury na horyzoncie” – takim opisem czarno-białe zdjęcie w bluzie Legii opatrzył Artur Boruc na swoim instagramowym koncie. Jak to interpretować? Nie wiadomo, ale historia uczy nas, że barwny golkiper lubi komunikować swoje uczucia i odczucia za pośrednictwem mediów społecznościowych, a jego kariera w stołecznym klubie – na samym swoim końcu – znalazła się na niezbyt sympatycznym zakręcie.
Niedawno pisaliśmy:
Sytuacja Boruca pokomplikowała się po karygodnym zachowaniu podczas ligowego meczu z Wartą Poznań. Kiedy uderzał on Dawida Szymonowicza w głowę, z miejsca stało się to jednym z najgłupszych zagrań w tym sezonie. Skończyło się czerwoną kartkę i rzutem karnym dla poznaniaków, co pogrążyło beznadziejną tamtego dnia Legię. Kolejne fakty jeszcze bardziej osłabiały reputację bramkarza Legii. Szybko po mediach społecznościowych zaczęło krążyć nagranie z trybun, na którym schodzący do szatni Boruc atakuje Bogu ducha winnego operatora kamery Live Parku. Następnie podawał dalej na Instagramie wpisy kibiców z komentarzem „sędzia chuj”. Wreszcie komentował wpis Jagiellonii na Twitterze w sposób, który pochwala kradzież flag, prezentując herb białostockiego klubu do góry nogami. Jego działania może spodobały się najbardziej fanatycznym kibicom, ale raczej nie większości opinii publicznej.
W tym całym zamieszaniu Boruc wypadł fatalnie – od kogo, jak nie od tak doświadczonego i zasłużonego zawodnika wymagać, by wziął za siebie odpowiedzialność za obecność Legii w strefie spadkowej? By jego wszystkie ruchy pchały stołeczny klub do jak najszybszego opanowania kryzysu? By – jakkolwiek pompatycznie to brzmi – był prawdziwym liderem szatni? A jeśli nie można wymagać tego, to można przynajmniej, by w jego głowie zamiast hulającego wiatru pojawiła się jakaś refleksja.
Po tej całej aferze Boruc został zawieszony przez Komisję Ligi na trzy mecze. Do tego musiał zapłacić 25 tysięcy złotych kary. Sam bramkarz w swoim stylu skomentował tę decyzję słowem „paranoja”.
Zawieszenie dobiegło końca, ale… Artur Boruc nie wrócił do bramki Legii Warszawa, która nie przegrała ani razu od feralnego meczu z Wartą Poznań. 42-letniego golkipera ze składu wypchnął Cezary Miszta. Ba, dla byłego reprezentanta Polski i swojego podopiecznego Aleksandar Vuković nie znajdował miejsca nawet na ławce dla rezerwowych. Serb tłumaczył to prosto: – Powodem absencji Boruca jest postawa Czarka Miszty. To już decyzja związana z pozycją Artura w klubie. W moim odczuciu, jeżeli Artur, to w bramce.
Legia punktuje, Legia wraca na właściwe tory, Legia oddala się od strefy spadkowej i nie zanosi się na przetasowania w bramce ekipy mistrza Polski. A więc, faktycznie, może Boruc ma rację, czarne chmury na horyzoncie.
Więcej o Arturze Borucu:
Fot. Fotopyk
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS