Pod koniec lat 70. Korea Północna rozpoczęła akcję… porywania obywateli innych państw. Ofiarą padali głównie Japończycy – w tym pewna trzynastoletnia dziewczynka. Po co była potrzebna Pjongjangowi? Jak potoczyły się jej losy? Do dziś nic w tej sprawie jest nie jasne.
Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna w swojej historii dopuściła się wielu zbrodni – m.in. porywania obcokrajowców. Szczególnie dużo takich „operacji” przeprowadzono w latach 70. i 80. XX wieku. Japonia uważa, że ich ofiarą padło co najmniej 17 jej obywateli, choć Pjongjang przyznaje się jedynie do 12. Niektórzy sądzą jednak, że porwań mogło być znacznie więcej (japońskie stowarzyszenia na rzecz ratowania uprowadzonych podają liczby od 100 do 400 osób).
Najciekawszym wydaje się przepadek 13-letniej Megumi Yokoty. Dziewczynka została porwana z polecenia samego Kim Dzong Ila, który przyznał się do wydania rozkazu o jej uprowadzeniu w 2002 roku podczas pierwszego szczytu Japonia–Korea Północna.
Megumi Yokota zniknęła 17 listopada 1977 roku w drodze do szkoły w prefekturze Niigata. Faktyczny powód jej uprowadzenia zapewne na zawsze pozostanie tajemnicą, lecz najbardziej prawdopodobna wersja mówi, że dziewczynkę wykradziono do Korei, by… uczyła tamtejszych agentów języka japońskiego i „zachodniego stylu życia”. Przypuszczalnie miała przygotować szpiegów do zamachu bombowego na samolot południowokoreańskich linii lotniczych.
Wątpliwe dowody
Uprowadzona Japonka w Korei Północnej założyła rodzinę. Jej mężem został Kim Young Nam – południowokoreański student, również porwany przez KRL-D (w 1978 roku). Para doczekała się podobno córki, Kim Hye Gyong. Podobno, bo informacje te nie są całkowicie wiarygodne.
W 2002 roku rodzinie Megumi Yokoty przekazano zdjęcie przedstawiające ją przy samochodzie. Tyle tylko, że istnieją uzasadnione podejrzenia, iż w rzeczywistości przedstawiało ono inną kobietę. Według agenta północnokoreańskiego, który zdezerterował w 1993 roku, dziewczyna na zdjęciu stoi przed siedzibą instytutu szkoleniowego Agencji Wywiadu KRL-D. Samo auto (jego zdaniem) zostało dodane do fotografii później, a pierwotnie na tym miejscu znajdowała się ławka oraz drzewo zasadzone na pamiątkę wizyty Kim Ir Sena.
Co więcej, porównując sylwetkę uprowadzonej oraz rozmiary samochodu na zdjęciu, można dojść do wniosku, że kobieta musiałaby być bardzo niewielkiego wzrostu. Jest to główny powód, dla którego uważa się, iż „dowód” został poddany obróbce.
W 2004 roku do rąk rodziców Megumi Yokoty trafiła inna fotografia, ukazująca ją na tle krzaków. Jednak i tym razem autentyczność zdjęcia została podważona przez ekspertów. Prawdopodobnie rośliny zasłaniają prawdziwe tło bądź postać, która pierwotnie się tam znajdywała.
Na zdjęciu widać, że cień kobiety pada w innym kierunku niż cień krzaków. Niektórzy eksperci przypuszczają, że na fotografii nie znajduję się Megumi Yokota, a jedynie podobna do niej kobieta. Jest to bardzo prawdopodobne – ostatecznie Korea Północna niejednokrotnie dopuszczała się podobnych fałszerstw.
Czytaj też: Cudowne dziecko rewolucji, czyli spreparowane dzieciństwo Kim Ir Sena
Dwukrotne samobójstwo
Najwięcej kontrowersji wzbudza jednak nie porwanie i życie Megumi Yokoty, ale jej śmierć. Pjongjang kilka razy zmieniał swoje stanowisko w tej sprawie, nigdy nie przedstawiwszy wiarygodnych dokumentów.
W 2004 roku podczas rozmów japońsko-północnokoreańskich KRL-D po raz pierwszy odniosła się do tej kwestii. Podano wówczas informację, że Megumi Yokota popełniła samobójstwo wskutek choroby psychicznej w 1993 roku. Zarówno data, jak i okoliczności śmierci kobiety zrodziły jednak wiele wątpliwości – przede wszystkim z powodu rozbieżności w przedstawionych przez stronę koreańską dokumentach. Otóż na świadectwie zgonu Megumi zapisano, że odebrała sobie życie w roku 1993, jednak gdy japońskie media to nagłośniły, Korea Północna… zmieniła datę na rok 1994!
Najwięcej nieścisłości jest w aktach medycznych. Na jednym z dokumentów pierwotny tytuł: „przyjęcia i zwolnienia” przekreślono i zastąpiono nowym: „rejestr zgonów”. Co więcej, numer przypisany do zwłok Megumi Yokoty został użyty również do zarejestrowania ciała mężczyzny, którego dane widnieją w rubryce obok.
Inne rejestry ze szpitala przedstawione stronie japońskiej jako dowód na chorobę psychiczną kobiety również zawierają błędy – i to rażące! Pomylono m.in. wiek chorej. W dokumencie z 1982 roku napisano, że Megumi Yokota, mająca wówczas lat siedemnaście, liczyła ich dwadzieścia pięć!
Czytaj też: Najgłośniejsza zbrodnia ubiegłego stulecia, czyli porwanie dziecka Lindberghów
Zeznania męża?
Domniemany mąż uprowadzonej początkowo jako datę śmierci swojej żony podawał rok 1993, jednak kiedy Korea Północna zmieniła „zeznania”, zrobił to i on. W 2002 roku Kim Young Nam miał napisać list do rodziców Megumi Yokoty, w którym znów wskazał na rok 1993 (czyli taki sam, jak w akcie zgonu). Zapytany o tę rozbieżność, stwierdził jedynie, że to pomyłka.
W 2006 roku pewna agencja detektywistyczna podważyła autentyczność listu Kima do teściów. Mężczyzna w trakcie konferencji prasowej przyznał wówczas, że faktycznie nie jest autorem dokumentu, a jego podpis został sfałszowany – zamiast Kim Young Nam napisano Kim Chol Jung. Trudno powiedzieć, czy wie, co tak naprawdę przytrafiło się jego żonie, ale boi się wyznać prawdę, czy nie ma o tym pojęcia – i jedynie wykonuje rozkazy. Zresztą nie wiadomo nawet, czy faktycznie jest mężem porwanej!
Jego zeznania w sprawie ciała Megumi również nie są zbyt wiarygodne. Mężczyzna twierdzi, że rok po śmierci żony, dokonał ekshumacji zwłok, by ją skremować i zabrać do domu. Jednak gdy domniemane szczątki kobiety trafiły do Japonii do jej rodziców, badania DNA wykazały, że prochy nie należały do ich córki. Co zatem wydarzyło się naprawdę? To zapewne na zawsze pozostanie już tajemnicą.
W latach 70. i 80. XX stulecia Korea Północna porywała nie tylko obcokrajowców, ale nawet… samoloty oraz okręty. Oprócz Japończyków KRL-D uprowadzała również Libańczyków, obywateli Tajlandii, Malezji czy Francji. Nigdy nie poniosła odpowiedzialności za swoje czyny. Większość ofiar nie wróciła do domu – zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Do dziś rodziny uprowadzonych nie wiedzą nic o losie swoich bliskich.
Bibliografia:
- Dziak Waldemar Jan, Bayer Jerzy, Północnokoreańskie akty dywersji i prowokacje: rodzaje działań i chronologia, Warszawa 2004,
- Dziak Waldemar Jan, Citko Małgorzata, Obywatele Japonii w niewoli północnokoreańskiej. Zarys problematyki, Warszawa 2009.
- Dziak Waldemar Jan, Citko Małgorzata, Porywacze Yodogo, Warszawa 2012.
- Dziak Waldemar Jan, Korea Pokój czy wojna ?, Warszawa 2003.
- For the return of All of the Abductees, Headquarters for the Abduction Issue Gevernment of Japan, http://www.rachi.go.jp/en/mondaiten_en.pdf (dostęp: 22.03.2020).
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS