A A+ A++

W lipcu roku 2019 kilka niszczycieli US Navy operujących u wybrzeży Kalifornii przez cztery noce natykało się na tajemnicze statki powietrzne krążące wokół okrętów i nad nimi. Właściwości lotne UFO (niezidentyfikowanego obiektu latającego – co nijak nie implikuje obecności kosmitów) radykalnie odbiegały od komercyjnych dronów. Śledztwo w tej sprawie przeprowadził serwis The War Zone, jednak pomimo wysiłków redaktorów Adama Kehoe’a i Marca Cecottiego nadal jest więcej pytań niż odpowiedzi.

Sprawę ujawnił w czerwcu ubiegłego roku twórca filmów dokumentalnych Dave Beaty. Na Twitterze opisał on, jak niszczyciel USS Kidd (DDG 100) typu Arleigh Burke w pobliżu wyspy San Clemente natknął się na niezidentyfikowane bezzałogowce. Beaty był w stanie potwierdzić, że dowódca jednostki aktywował zespół obserwatorów-fotografów SNOOPIE (Ship Nautical Or Otherwise Photographic Interpretation and Exploitation) z zadaniem identyfikacji obiektu.

Według relacji do których dotarł Beaty, drony o kształcie zbliżonym do tic-taców, wyposażone w białe oraz czerwone światła pozycyjne, towarzyszyły niszczycielowi, unosząc się na wysokości pomostu nawigacyjnego. Obserwatorzy nie byli w stanie zidentyfikować dronów, a już sam fakt aktywowania zespołu SNOOPIE na wodach macierzystych jest wystarczająco alarmujący.

Kehoe i Cecotti zbadali sprawę dokładniej. Dzięki ustawie Freedom of Information Act (FOIA) uzyskali dostęp do dzienników pokładowych okrętów uczestniczących w incydencie. Okazało się, że oprócz USS Kidd tajemnicze drony zaobserwowano również z operujących w pobliżu niszczycieli USS Rafael Peralta (DDG 115), USS Russell (DDG 59), USS John Finn (DDG-113) i USS Paul Hamilton (DDG 60).

UFO po raz pierwszy zaobserwowano z pokładu USS Kidd 14 lipca około godziny 22.00. Wykryto wówczas dwa obiekty. Po mniej więcej dziesięciu minutach Kidd poinformował o sytuacji Rafaela Peraltę. Ten z kolei aktywował swój zespół SNOOPIE. W tym samym czasie o zaobserwowaniu dwóch dronów poinformował John Finn, który wyłączył transponder automatycznie przekazujący informacje o położeniu okrętu kontroli ruchu morskiego. Niszczyciele czyniły tak podczas wszystkich czterech zanotowanych incydentów, przechodziły również w tryb ograniczonej emisji sygnałów elektronicznych.

Krótko po 23.20 Rafael Peralta zauważył, że jeden z bezzałogowców zawisł nad okrętowym lądowiskiem dla śmigłowców. Co istotne, dron operował dość daleko od brzegu i był w stanie dotrzymać kroku niszczycielowi idącemu z prędkością szesnastu węzłów. Cały incydent trwał około dziewięćdziesięciu minut. Na podstawie danych z transponderów zidentyfikowano w pobliżu miejsca zdarzenia trzy jednostki cywilne: masowiec Bass Strait, zbiornikowiec Sigma Triumph i statek badawczy Alguita. Ta ostatnia jednostka stała się obiektem zainteresowania dochodzenia prowadzonego przez Biuro Śledcze Marynarki wojennej (NCIS), straż wybrzeża i FBI. Okazało się, że na pokładzie Alguity faktycznie były drony, jednak wyłącznie komercyjnego typu Phantom 4 Pro, które mogą unosić się w powietrzu przez niecałe pół godziny.

Następnej nocy, 15 lipca 2019 roku, doszło do powtórki. Niezidentyfikowane drony zauważył jako pierwszy o godzinie 20.39 Rafael Peralta. O godzinie 21.00 zauważono je z pokładu Kidda. Bezzałogowce manewrowały i wyraźnie podążały za okrętem. W dzienniku pokładowym pod godziną 21:20 umieszczono wpis „liczne bsp wokół okrętu”. Wypełniający log oficer najpierw wpisał „nad”, które później skreślił.

USS Kidd w San Diego.
(US Navy / Senior Chief Mass Communication Specialist Ahron Arendes)

O 21:37 dowódca USS Kidd wydał rozkaz obsadzenia stanowisk Mark 87. Nie wiadomo jednak, czy chodziło o stanowisko elektrooptycznego systemu obserwacji, czy o działka kalibru 25 milimetrów. Między 21.00 a 22.00 szaloną aktywność dronów raportował także Russell. Obiekty zmieniały wysokość lotu i latały we wszystkich kierunkach.

Tymczasem o 21.23 z Rafaelem Peraltą skontaktował się statek pasażerski Carnival Imagination. Z wycieczkowca również zaobserwowano UFO, a jego kapitan postanowił poinformować niszczyciel, że nie ma z nimi nic wspólnego. Podobnie jak z okrętów, także z Carnival Imagination zauważono pięć lub sześc bezzałogowców. Z kolei z Rafaela Peralty najpierw zaobserwowano dwa, a następnie cztery obiekty.

Tym razem incydent trwał dłużej. Tajemnicze bezzałogowce zniknęły krótko przed północą, a załogi okrętów po raz kolejny nie były w stanie ich zidentyfikować. W przeciwieństwie do poprzedniej nocy wydarzenia rozegrały się znacznie bliżej brzegu, między wyspą San Clemente a San Diego. Do kolejnych incydentów doszło 25 lipca miedzy 1.20 a 1.52 w nocy i 30 lipca między 2.15 a 3.27 w nocy.

USS Paul Hamilton wchodzący do Joint Base Pearl Harbor-Hickam.
(US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Daniel Barker)

Jak wynika z dokumentów uzyskanych przez The War Zone, uwagę śledczych niemal natychmiast przykuła możliwość, że drony należały do marynarki wojennej, lecz stacja kontrolna z San Diego (Fleet Area Control and Surveillance Facility) wykazała, że w czasie incydentów nie prowadzono w okolicy żadnych operacji z użyciem wojskowych bezzałogowców.

Jak jednak zauważają Kehoe i Cecotti, wyspa San Clemente i pobliski poligon FLETA HOT są miejscem testów obejmujących również utajnione programy. Niewykluczone więc, że niszczyciele były obiektem prób jakichś zaawansowanych bezzałogowców opracowanych przez DARPA lub przy jej współudziale. Region ten już wcześniej pojawiał się w doniesieniach związanych z niezidentyfikowanymi obiektami latającymi i podwodnymi. Spekulacje podgrzewa fakt, że dziennikarze nie uzyskali dostępu do wszystkich interesujących ich informacji. Dane dotyczące wczesnej fazy śledztwa są dostępne dzięki FOIA, jednak dalsze objęte są klauzulą tajności.

Bardziej niepokojąca opcja, którą Kehoe i Cecotti biorą pod uwagę, zakłada, że drony nie należały do amerykańskich sił zbrojnych. Niezależnie od tego, czy stało za tym inne państwo czy organizacja, incydenty u wybrzeży Kalifornii stanowią poważne naruszenie protokołów bezpieczeństwa. Przy takim założeniu pojawiają się jednak kolejne pytania. Skąd bezzałogowce startowały i dlaczego operowały tak jawnie, że można było je obserwować z jednostki cywilnej? Częstotliwość i długotrwałość ich lotów zdaje się przeczyć przypuszczeniu o tajnej operacji.

Zdaniem Kehoe’a i Cecottiego jedno jest pewne: US Navy musi dysponować dużymi zasobami materiałów na temat tajemniczych obiektów. Niszczyciele dysponują zaawansowaną aparaturą, do tego każdy z nich ma na pokładzie zespół SNOOPIE wyposażony między innymi w komercyjne aparaty i kamery. Nie można też zapomnieć o lądowych stacjach nasłuchowych, obserwacyjnych i radiolokacyjnych. W takiej sytuacji bardzo ogólnikowe oznaczenie dron i opisy ograniczające się do podobieństwa do tic‑taców i świateł na niebie staje się równie enigmatyczne jak same obiekty.

Należy przypomnieć, że nie po raz pierwszy US Navy zetknęła się z latającymi tic‑tacami zachowującymi się w powietrzu inaczej niż typowe statki powietrzne. Mało tego, jeden ze wcześniejszych incydentów rozegrał się z grubsza w tym samym rejonie. Ujawnione przez Pentagon nagrania wykonano z pokładów samolotów w latach 2004, 2014 i 2015. Poniższy materiał dokumentalny sprawnie podsumowuje wszystkie te przypadki.

Zobacz też: Francuzi pokazali wizję pojazdów wojskowych nowej generacji Mosaic

(thedrive.com)

US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Mark Logico

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMinister z PiS karci TVN24 i posła KO. „Rywalizuje pan w wyścigu na największą bezczelność”
Następny artykułCyfrowy Polsat zmaga się z awarią. Utrudnienia w korzystaniu z telewizji i internetu (aktualizacja)