Douglas Costa i jego dziewczyna Mariana Giordano na początku czerwca przebywali na krótkim urlopie w rodzinnej Brazylii. Para zatrzymała się w miejscowości Campinas, około 90 kilometrów od Sao Paulo. Nikt nie spodziewał się, że wyjazd przyczyni się do wielkiej tragedii, która nastąpiła kilka dni później.
Douglas Costa i jego partnerka zmarli w przeciągu kilku godzin. “Historia jak z filmu”
Po powrocie z wypoczynku Costa i jego partnerka zaczęli odczuwać problemy zdrowotne. Oprócz bólu głowy, nudności oraz gorączki, na ciałach mężczyzny i kobiety pojawiła się czerwona wysypka. Na początku nic nie wskazywało jednak, że te problemy będą miały tak poważne konsekwencje.
4 czerwca kierowca zawiózł swoją partnerkę do szpitala, gdzie podano jej leki. Niestety objawy powróciły i w nocy Giordano trafiła na oddział intensywnej terapii. Z niego już nie wyszła. Zmarła 7 czerwca, a cztery godziny później Costa został znaleziony w domu. Nieprzytomny. Mężczyzny również nie udało się uratować. Oboje odeszli więc tego samego dnia.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
Lekarze zajmujący się parą przyznali, że powodem zgonów była tzw. gorączka plamista Gór Skalistych wywołana przez ugryzienie kleszcza. – Bóg musi potrzebować dobrych, cudownych ludzi u swego boku, ponieważ nie ma innego wyjaśnienia na tę tragedię – tak śmierć Costy i jego partnerki skomentowała jedna z bliskich ich znajomych.
Sprawę skomentował także brat Mariany Giordano. “Historia miłosna, godna filmu! W tak krótkim czasie, bo poznaliście się niedawno, mieliście intensywny związek. Jako że nie wszystko jest na zawsze, pozostawiliście ogromną pustkę w naszych sercach i nic, nawet czas, tego nie wymaże!” – czytamy na Instagramie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS