Śląski Ogród Zoologiczny kryje wiele tajemnic, których większość z nas nie zna bądź o nich nie pamięta. Historia chorzowskiego ZOO jest niezwykle bogata. Sprawdź czego nie wiesz o ogrodzie zoologicznym, który w tym roku skończy 65 lat!
- Śląski Ogród Zoologiczny nie był pierwszy na Górnym Śląsku
- Skąd wzięła się brama ZOO?
- Historia awangardowej żyrafy
- Słonica Gina uciekła z ogrodu zoologicznego
- Śląskie ZOO lwim „potentatem”
- Jak to się stało, że marabut nie miał imienia przez 25 lat?
- Pierwsze takie narodziny w Polsce
- Wyjątkowe małżeństwo hipopotamów
- „Szczurołap” w Śląskim Ogrodzie Zoologicznym
- Maleńki lew prezentem dla włoskiego śpiewaka
- Cztery dekady bez pingwinów
- Jurassic Park na Górnym Śląsku?
Wyobrażacie sobie Park Śląski bez Śląskiego Ogrodu Zoologicznego? My też nie. Jedno z największych ZOO w Polsce nie powstałoby jednak, gdyby nie oficjalne dodanie go do programu tworzenia Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku w 1953 roku razem ze Śląskim Wesołym Miasteczkiem.
Władze wojewódzkie na czele z generałem Jerzym Ziętkiem uznały, że oba obiekty odpowiadają na „zapotrzebowanie społeczne” mieszkańców regionu śląsko-dąbrowskiego. Obie instytucje miały charakter rozrywkowy, jednak ZOO, w odróżnieniu od parku rozrywki miało spełniać również funkcje edukacyjne i ekologiczne. Łącznie budowa ogrodu zoologicznego zabrała pięć lat.
Tak o zamiarze stworzenia ogrodu zoologicznego pisali redaktorzy „Dziennika Zachodniego” w wydaniu z 4 stycznia 1955 roku:
Koncepcja założenia w miejsce wielu karłowatych, rozrzuconych po terenie całego województwa ogrodów zoologicznych, jednego olbrzymiego, o pejzażowym charakterze ogrodu jest słuszna i uzasadniona. Stworzymy bowiem nie tylko swobodniejsze i dogodniejsze warunki dla zwierząt, ale również o ile więcej wrażeń i emocji wyniesie zwiedzający, gdy ujrzy np. lwa – dumnego króla pustyni, nie w małej klatce, lecz w otoczeniu przypominającym do złudzenia jego ojczyste tereny.
Śląski Ogród Zoologiczny miał oddawać naturalny habitat zwierząt
Na budowę chorzowskiego ZOO zarezerwowano blisko 10 procent powierzchni powstającego Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku, czyli finalnie blisko 48 hektarów, a prace ruszyły w 1954 roku. Plan ogrodu przypomina drzewo – z główną szeroką aleją od której odchodzą węższe alejki, tworzące kształt „konarów”. Za koncepcję urbanistyczną odpowiadał główny projektant WPKIW – Władysław Niemirski.
Jak przypomina Aneta Borowik w swoim szerokim opracowaniu Park Śląski w Chorzowie. Projekty i realizacje z lat 1950-1980 „w latach pięćdziesiątych obiekty powstające na terenie ZOO starano się wpisać w otaczający je krajobraz, nadając im często wernakularną formę oraz stosując tradycyjne konstrukcje i naturalne materiały, np. drewno, kamień, słomę czy gont”. Podstawowe założenie projektu chorzowskiego ZOO to zapewnienie zwierzętom warunków możliwie najbardziej zbliżonych do naturalnego środowiska.
Do dużych zmian w zakresie projektowania finalnego kształtu ogrodu doszło w 1958 roku. Zamierzeniem Komitetu Budowy WPKiW była rozbudowa ZOO do takich rozmiarów, aby ogród stał się jednym z największych tego typu obiektów w Europie. Głównym projektantem został Mieczysław Paneth z katowickiego Biura Projektów Budownictwa Komunalnego, a konsultantem naukowym Tadeusz Bandur.
Choć mogłoby się wydawać, że znajdujący się w Parku Śląskim ogród zoologiczny był pierwszym w regionie tego typu ośrodkiem to historycznie błąd – pierwszym zoo na Górnym Śląskim był Miejski Ogród Zoologiczny w Bytomiu. Został założony w 1898 roku z inicjatywy filantropa i przedsiębiorcy Ignacego Hakuby i po II wojnie światowej wznowił działalność w 1947 roku. Mieszkało w nim 89 zwierząt reprezentujących 25 gatunków, którymi opiekowało się 10 pracowników.
Warto również pamiętać, że w Katowicach w 1946 roku powstał z inicjatywy lokalnego Towarzystwa Ochrony Zwierząt Miejski Ogród Zoologiczny, którzy z powodzeniem funkcjonował przy ul. Bankowej, a w 1950 roku został udostępniony zwiedzającym. Zajmował łącznie 9 hektarów i mieszkało tam 400 zwierząt 86 gatunków (założyciel i pierwszy dyrektor śląskiego ZOO, Tadeusz Bandur wcześniej kierował zwierzyńcem w Katowicach).
W momencie, gdy siłami ogromnej liczby robotników i mieszkańców regionu w ramach tzw. czynu społecznego powstawały w Chorzowie ogrodzenia, drogi, pomieszczenia i wybiegi dla przyszłych lokatorów ZOO władze wojewódzkie z generałem Jerzym Ziętkiem postawiły wszystko na jedną kartę i zapadła decyzja – sprowadzamy do parku zwierzęta z ogrodów w Katowicach i Bytomiu. W ten sposób zmontowano naprędce prowizoryczne zoo w lasku obok restauracji Łania. Choć można je było obejść w kilkanaście minut to cieszyło się wielką popularnością za sprawą małp i aligatora.
Wiąże się z tym pewna ciekawa anegdota. Podobno przedstawiciel komitetu budowy zadzwonił do Jerzego Ziętka i poinformował go, ze wszystko gotowe. Ten nie zastanawiając się długo, wydał decyzję o przeniesieniu zwierząt z Bytomia i Katowic. Gdy zwierzęta dojechały na miejsce, okazało się, że gotowe jest tylko ogrodzenie główne, a nie ma żadnych pomieszczeń ani klatek. O ile zwierzęta z Bytomia mogły wrócić na stare miejsce to w Katowicach wybiegi i obiekty zostały zrównane z ziemią. Ziętek kazał wojsku pracować przez całe noce. Żołnierze wkopali słupy przetransportowane z obozu pracy w Zabrzu-Zaborzu. Takie prowizoryczne zoo przez kilka miesięcy funkcjonowało w okolicach Łani – wspomniała w książce “Park wielu pokoleń” Jolanta Kopiec, zmarła w ubiegłym roku dyrektor Śląskiego Ogrodu Zoologicznego w latach 2009-2020 – pierwsza w Polsce kobieta zarządzająca ZOO.
Pierwsze obiekty w Śląskim Ogrodzie Zoologicznym oddano do użytku w 1958 roku, dwa lata wcześniej przeniesiono do części z nich zwierzęta, a mini zoo przy Łani zlikwidowano, tak samo jak miejskie ogrody zoologiczne w Bytomiu i Katowicach. ZOO był dziewiątym ogrodem zoologicznym w kraju, a zwiedzający mieli okazję oglądać wówczas dziki, niedźwiedzie brunatne, osły, małpy czy morskiego żółwia. W ciągu pierwszej dekady działalności ośrodka zamieszkało w nim ponad 800 osobników gatunków z całego świata.
Nie – rozwiewamy wątpliwości wszystkich tych, którzy uważają, że zabytkowa brama chorzowskiego ZOO, będąca jego znakiem rozpoznawczym została stworzona specjalnie na potrzeby uruchomienia ogrodu zoologicznego na Śląsku. To jeden z najstarszych obiektów w Parku Śląskim i powstał w 1876 roku. Skąd pochodzi i jak trafił do WPKiW? To dawne wejście do kompleksu pałacowego Donnersmarcków w Świerklańcu. Warto przypomnieć, że rezydencję hrabiego Guido Henckel von Donnersmarcka sprezentowaną swej metresie Blance de Paiva zaprojektował francuski architekt Hector Lefuel (nadworny budowniczy Napoleona III, znany z przebudowy Luwru) i urządzono go w stylu Ludwika XIV. Budowlę nazywano przez lata „małym Wersalem”. Wichry historii sprawiły, że pałac został splądrowany i podpalony w 1945 roku, a ostatecznie zniszczono go w czasach PRL. Wśród elementów, które ocalały znalazła się m.in. brama, którą zdecydowano się przewieźć do Chorzowa.
Portal zwieńczony rzeźbą lwa stojącego na tylnych łapach, nawiązującego do rodowego herbu Donnersmarcków przywieziono do miasta w 1954 roku, a zamontowano rok później – 30 października 1955 roku praktycznie w szczerym polu, gdyż do otwarcia ZOO doszło dopiero po kolejnych trzech latach.
Niestety, przez lata brama uległa stopniowemu zniszczeniu. Ponad 140-letni obiekt przeszedł kompleksową renowację – odświeżono jej wygląd, powstrzymując powolną degradację. Prace polegające na usunięciu zabrudzeń i tzw. fałszywej czarnej patyny, powstającej przez gazy i pyły w powietrzu, a także oczyszczeniu żeliwnego lwa zakończyły się w 2013 roku. Obiekt, który od ponad 60 lat strzeże wejścia do chorzowskiego ZOO został wpisany do rejestru zabytków ruchomych województwa śląskiego.
Każdy, kto po raz pierwszy trafia do Parku Śląskiego z pewnością głowi się nad przyciągającą wzrok wykonaną z żelbetu rzeźbą. Awangardowa żyrafa na trzech nogach, która od 1959 roku góruje nad… Aleją Żyrafy (której to nazwy stała się zresztą inspiracją) jest od lat symbolem Parku Śląskiego. Celem stworzenia instalacji była poprawa orientacji w terenie odwiedzających WPKiW. Dlaczego? Gdy w 1958 roku otwarto Śląski Ogród Zoologiczny wiele osób jadących do zoo z wizytą nie wiedziało na którym przystanku tramwajowym znajdującym się na ówczesnej ulicy Dzierżyńskiego (dziś Chorzowska) trzeba wysiąść. Pamiętajmy, że pod koniec lat 50. wzdłuż WPKiW funkcjonował jeden tor tramwajowy, po którym kursowała linia nr 6.
Planiści zdecydowali, że konieczny jest wyrazisty i możliwie duży gabarytowo drogowskaz, który stanie się symbolem ogrodu. Generał Jerzy Ziętek i władze wojewódzkie postanowili zaangażować do tego projektu artystów i architektów z Krakowa. Za koncepcję żyrafy odpowiadają Leopold Pędziałek, Leszek Dutka i Jerzy Tombiński, a nad rzeźbą pracował również Jan Krzyczkowski. Pieczę nad budową sprawował Komitet Budowy Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku.
Żyrafa została odlana w Gliwickich Zakładach Urządzeń Technicznych, a sama konstrukcja nie należała do skomplikowanych – „nogi” pod kątem ustawiono na trzech podstawach, które przechodziły w niewielki tułów, a zwężające się ku górze i lekko odchylone ramię zakończono owalnym elementem z wgłębieniem przypominającym oko. Celem rzeźbiarzy nie było wierne oddanie kształtu zwierzęcia – przemawia za tym to, że instalacja ma trzy nogi, by mogła stabilniej stać. Śmiały projekt zdecydowanie wyprzedzał architektoniczne trendy, co u schyłku socrealizmu nie było oczywistością.
Wysoka na 16 metrów rzeźba żyrafy przez pewien czas przybrała charakterystyczne dla tego zwierzęcia barwy – w 1996 roku została pomalowana na żółto i zyskała brązowe łaty. W 2011 roku przeszła pełną rewitalizację zgodnie z pierwotnym projektem. Wówczas wpisano ją do rejestru zabytków ruchomych województwa śląskiego.
O brawurowej ucieczce słonicy Giny z terenu Śląskiego Ogrodu Zoologicznego słyszało z pewnością wiele osób, gdyż to najbardziej spektakularne zniknięcie zwierzęcia – i to takich gabarytów! – z terenu ZOO. Gina była pierwszą słonicą indyjską, która zamieszkała w Śląskim Ogrodzie Zoologicznym w 1961 roku – w wieku 6 lat przyjechała do Chorzowa z kopenhaskiego ZOO na zasadzie wymiany na żubry.
Zgodnie z informacjami w archiwach „Trybuny Robotniczej” słonica miała wcześniej być częścią cyrku w Turynie, co wyszło na jaw dopiero po pewnym czasie – tam została wytresowana, a jej popisową sztuczką było chodzenie po odpowiednio ustawionych szyjkach butelek. W chorzowskim ZOO spędziła całe życie.
Jak udało się Ginie zwiać z terenu ogrodu zoologicznego? Wówczas było to możliwe – gdy zapowiedziano przyjazd słonicy w Chorzowie nie było jeszcze pawilonu dla tak wielkich zwierząt. Aby Gina miała tymczasowy dom polecono zbudować prowizoryczną słoniarnię z wybiegiem. Słonica przyjechała na miejsce po bardzo długiej podróży i w pewną sobotnią noc postanowiła „ruszyć w nieznane”. Wybierając się na spacer, bez żadnego problemu pokonała teren wybiegu i ogrodu, który wówczas był ogrodzony wyłącznie siatką.
Gdzie się wybrała? Na cel obrała Siemianowice Śląskie – udało się jej dojść aż do terenu ogródków działkowych w Bytkowie. Gina pokonała spory dystans praktycznie niezauważona i jakież było zdziwienie mieszkańców Chorzowa Starego, gdy po porannej mszy świętej w niedzielę zauważyli słonicę na polach nieopodal kościoła.
Tłum ruszył w stronę zwierzęcia, co mocno zdezorientowało Ginę. Trzeba pamiętać, że mieszkańcy nie mieli złych zamiarów – większość z nich po raz pierwszy w życiu zobaczyła słonia z tak bliskiej odległości. Zachowali jednak pełen szacunku dystans, ale słonica poczuła się osaczona nagłym zainteresowaniem i ruszyła przed siebie, chcąc przerwać pierścień osób, który ją otoczył. Wystraszeni gapie rzucili się do ucieczki. Gina mocno zmęczyła się spacerem, a spotkanie z obcymi wywołało w niej duży stres. Milicjanci nakazali mieszkańcom się oddalić, aby słonica mogła się uspokoić. Na miejscu pojawił się pielęgniarz zwierząt, który umiejętnie uspokoił słonicę i za pomocą marchewki zaprowadził Ginę z powrotem do ZOO.
Wkrótce do Giny dołączył samiec Kajtek, a kolejna para słoni – Jaś i Małgosia przyjechała do chorzowskiego ZOO z Holandii. W 1965 roku stado zamieszkało w nowym pawilonie z parą hipopotamów – Hipolitem i Hambą.
Słonica Gina ustanowiła w ten sposób rekord odległości w ucieczkach zwierząt ze Śląskiego Ogrodu Zoologicznego. Nigdy wcześniej ani później zwierzę, które uciekło, nie dotarło tak daleko. Słonica nie była jednak jedynym mieszkańcem ZOO, który zdecydował się „dać dyla”. Sześć lat po tym wyczynie ze Śląskiego Ogrodu Zoologicznego postanowiła uciec niedźwiedzica Maga. Samica zniknęła z wybiegu w marcu 1967 roku, ale opiekunowie szybko odnaleźli ją na jednym z drzew na terenie ZOO. Niedźwiedzica była w szoku i nie chciała zejść z pnia – udało się to dopiero po całonocnych pertraktacjach w wykonaniu żony Ireneusza Kotarby, ówczesnego dyrektora ogrodu. Maga spędziła na drzewie prawie 10 godzin!
Nie da się ukryć, że do dziś niezwykłą ekscytację, szczególnie wśród dzieci wywołują odwiedziny na wybiegu lwów. Pierwsze lwy – Simba i Lusi przyjechały do Chorzowa w 1956 roku z ZOO w Lipsku (jak znacząca większość zwierząt w początkowych latach działalności ogrodu). Dwa lata później dołączyła do nich pochodząca z Warszawy lwica Celina. Od tego momentu zaczęła się dla śląskiego ogrodu bardzo dobra passa: już w 1959 roku dyrekcja zoo doczekała się pierwszych młodych – 2 samców i samicy, a do tej pory na świat przyszło aż 70 zwierząt tego gatunku.
W tej chwili w ZOO można zobaczyć lwice Kasai i Anoonę, a także samca Moxico, który zastąpił Bolka, zmarłego pod koniec lipca 2021 roku.
Marabut afrykański mieszka w Śląskim Ogrodzie Zoologicznym od 1989 roku, jednak niewiele o nim wiadomo. Duży mięsożerny ptak najpewniej żył na wolności w Afryce, a do Chorzowa trafił jako dorosły osobnik. Dziś nie ma już praktyki odławiania tego gatunku z natury, a w niewoli marabuty nie są w stanie się rozmnażać. Dziś zalicza się go do grona najstarszych zwierząt w chorzowskim ZOO i jest niezwykle cennym okazem. Do tej pory nie udało się ustalić, ile ma lat, jednak po 25 latach mieszkania na Śląsku postanowiono nadać mu imię.
W 2014 roku w „Gazecie Parkowej” ukazał się artykuł o bezimiennym marabucie, a ten stan postanowili zmienić goście klubokawiarni Rebel Garden, sąsiadującej z wybiegiem ptaka. Akcja „Urodziny marabuta”, w którą zaangażowały się takie grupy muzyczne jak Akurat, Koniec Świata czy Oberschlesien polegała m.in. na przekazaniu do sprzedaży płyt z autografami, z których dochód przeznaczono na potrzeby ptaka. Zaprezentowano również film o marabucie Arturostwa Andrzeja Mazura. Przez kilka tygodni z całej Polski spływały propozycje imienia i ze 138 wybrano finalnie pomysł ze Szczecina – od tego czasu marabut nosi imię Marek.
Choć niewiele osób o tym pamięta to pierwsza żyrafa w Polsce urodziła się właśnie w Śląskim Ogrodzie Zoologicznym. W 1964 roku do ZOO w Chorzowie przyjechał najpierw Wielokropek – młody samiec kupiony przez dyrekcję śląskiego ogrodu z Amsterdamu (dzielił drewnianą stajnię ze słonicą Giną), a po pół roku dołączyła do niego Kreska – samica z Hanoweru, która urodziła się rok wcześniej prawdopodobnie na wolności.
Kreska i Wielokropek stworzył pierwszą polską hodowlaną parę żyraf i przez wiele lat byli jedynym „małżeństwem” tego gatunku w Polsce. 27 lipca 1968 roku przyszedł na świat ich pierwszy potomek – po 457 dniach ciąży w ZOO urodził się samiec. Ważące 80 kilogramów i mierzące 180 kilogramów żyrafiątko od razu podbiło serca gości ogrodu. Szybko rozpisano konkurs na imię dla malca i tym sposobem synek Kreski i Wielokropki został nazwany Przecinkiem!
Maluch rozwijał się w ekspresowym tempie i po osiągnięciu samodzielności dyrekcja ZOO postanowiła wyrazić zgodę na jego przenosiny do wrocławskiego ogrodu zoologicznego. Nie było to jedyne dziecko pary żyraf – kolejne osobniki przenoszono do ogrodów zoologicznych w Polsce i Europie (młodszy brat Przecinka zyskał imię Średnik).
Po tym, jak Przecinek przyszedł na świat zdecydowano o rozpoczęciu budowy nowej żyrafiarni, ukończonej w 1970 roku, którą uznano za „najnowocześniejszy obiekt tego typu w Polsce” ze względu na formę pawilonu w kształcie trapezu, jak i świetną funkcjonalność wnętrza. Żyrafy przez ponad cztery dekady były (i wciąż są) jedną z największych atrakcji śląskiego ZOO. W Chorzowie żyją obecnie trzy żyrafy – dwie samice Liani i Lindani i urodzona w 2015 roku samiczka Lunani.
Historia pary śląskich hipopotamów – Hipolita i Hamby – jest naprawdę niezwykła. Zaczyna się w 1964 roku – wówczas do chorzowskiego ZOO trafił samiec o imieniu Hipolit. Rok później przestał wieść życie kawalera, gdyż dołączyła do niego samica o wdzięcznym imieniu Hamba. Para hipopotamów od samego początku dzieliła pawilon ze słoniami. Niestety, nie udało się rozwinąć stacjonarnej hodowli tych zwierząt, mimo własnych basenów i wspólnego wybiegu. „Małżonkowie” doczekali się gromadki potomstwa – 13 młodych, z których przeżyło 11 osobników, wysyłanych do ogrodów zoologicznych na terenie Europy.
W 2009 roku para świętowała rekordowy jubileusz 45 lat związku – pracownicy przygotowali przyjęcie, by uczcić szafirowe gody. W pawilonie zawisła pamiątkowa tablica, a jubilaci poczęstowali się specjalnie przygotowanym tortem. Chwilę przed obchodami 45-lecia wspólnego życia Hipolit i Hamba doczekali się wnuka – najmłodsza córka pary Czacza (ur. 2002 r.) mieszkająca w węgierskim Pecs urodziła młode.
Hipolit zmarł w Chorzowie w 2016 roku – samiec doczekał sędziwego jak na hipopotama wieku prawdopodobnie 56 lat (najpewniej urodził się w 1963 roku) – tym samym uznano go najdłużej żyjącym samcem hipopotama nilowego w Europie. Dziś można go wspominać, podziwiając szkielet i medalion z jego głową. Jego ukochana odeszła w 2010 roku.
Niemal każdy gość Śląskiego Ogrodu Zoologicznego natknął się na interesującą rzeźbę, znajdującą się przy centralnym trakcie ogrodu, blisko bramy głównej. Niewielu wie, że to legendarny „Szczurołap” stworzony przez Richarda Adolfa Zutta w 1929 roku. Inspiracją do powstania rzeźby była historia niemieckiego miasta Hameln w Dolnej Saksonii, którą w 1284 roku miała nawiedzić plaga szczurów, a – według legendy – w poradzeniu sobie ze zwierzętami pomógł mieszkańcom właśnie szczurołap, który za pomocą cudownego fletu wyprowadził szczury z miasta. Zwierzęta utopiły się w Wezerze, a mieszkańcy odmówili swojemu wybawicielowi zapłaty. Ten z zemsty w ten sam sposób wyprowadził z Hameln wszystkie dzieci. Legenda najpewniej przedstawia epidemię dżumy, która w okresie średniowiecza dziesiątkowała Europę.
Oryginalna rzeźba szczurołapa najpierw stanowiła element fontanny w Zabrzu, a w 1953 roku trafiła do parku. Tę, którą możemy dziś oglądać w ZOO to kopia, wykonana w trakcie renowacji oryginału w Gliwickich Zakładach Urządzeń Technicznych.
Od momentu wybudowania Dużego Kręgu Tanecznego na terenie WPKiW park zaczął przyciągać tłumy spragnionych kulturalnej rozrywki mieszkańców regionu. W październiku 1962 roku odbył się specjalny koncert niezwykle popularnego ówcześnie włoskiego piosenkarza – Marino Mariniego (w Polsce znany jest głównie dzięki przełożonemu przez Wandę Sieradzką de Ruig tekstowi przeboju „Nie płacz kiedy odjadę”).
Dyrekcja Śląskiego Ogrodu Zoologicznego zdecydowała się sprezentować znanemu artyście liczące zaledwie miesiąc lwiątko. Marini wybrał małego samca z liczącego pięć osobników miotu i maluch otrzymał imię Marino Drugi. Piosenkarz podszedł do opieki i wychowania lwa iście po rodzicielsku – lwiątko było karmione mlekiem z proszku, wzbogaconym o tran i witaminy cztery razy dziennie! Gdy podrósł zmieniono jego dietę na wyłącznie mięsną. Lew pozostał w domu muzyka przez dwa lata, zamieszkując taras. Później został przeniesiony do mediolańskiego ogrodu zoologicznego.
Otwarcie pingwinarium w Śląskim Ogrodzie Zoologicznym w 2020 roku i zamieszkanie w nim kilkunastu osobników pingwinów Humboldta – gatunku narażonego na wyginięcie – było jednym z największych wydarzeń w chorzowskim ZOO w ostatniej dekadzie. Niewiele osób wie jednak, że pochodzące z Peru zwierzęta nie są pierwszymi pingwinami w historii ogrodu.
Ogród Zoologiczny podjął w latach 60. współpracę z Polską Żeglugą Morską, co pomogło w transporcie gatunków zwierząt zamieszkujących najodleglejsze rejony świata. Na przełomie września i października 1963 roku tą drogą trafiły do chorzowskiego ZOO trzy dorosłe osobników pingwinów Humboldta, które kupiono w Holandii. Pingwiny zamieszkały na specjalnym wybiegu, „domku pingwinów” i otoczono je szczególną opieką. Ptaki miały do dyspozycji codziennie po 1,5 kilograma świeżych śledzi „na głowę”, wspomagano je również witaminami. Pingwiny zrobiły furorę wśród gości, jednak stada nie udało się powiększyć. Pingwiny zniknęły ze Śląskiego Ogrodu Zoologicznego w 1977 roku.
Zwierzęta wróciły do ZOO w Chorzowie po 43 latach – kilkanaście osobników pochodzących z Peru przyjechało z Węgier i Słowacji. Teraz mają jednak zdecydowanie lepsze warunki – niezwykle nowoczesny i interesujący architektonicznie wybieg przyciąga odwiedzających niczym magnes.
Okazuje się, że umiejscowienie kotliny, w której do dziś możemy podziwiać modele prehistorycznych gadów w naturalnych rozmiarach nie jest przypadkowe. Kamienne figury, będące odwzorowaniem protoplastów kręgowców były pierwszą taką ekspozycją w naszym kraju (i przez wiele lat jedyną), a stworzenie kotliny ma związek z pracami polskich paleontologów w Azji. Grupa naukowców pod kierownictwem prof. Zofii Kielan-Jaworowskiej prowadziła wykopaliska na pustyni Gobi w latach 1963-1971. Szczątki prajaszczurów, które udało się wówczas odnaleźć trafiły do Zakładu Paleozoologii PAN, a na ich podstawie powstały figury, które do dziś można podziwiać w ZOO.
Sam pomysł nietypowej ekspozycji zrodził się w głowie dyrektora parku Juliana Koby, a scenariusz został opracowany w Polskiej Akademii Nauk. Autorami projektu byli doktor Teresa Maryańska i inżynier Maciej Kuczyński, a koordynatorem wspomniana prof. Zofia Kielan-Jaworowska. Modele, na bazie których wykonano naturalnej wielkości figury stworzył Wojciech Skarżyński. W zespole tworzącym Dolinę Dinozaurów znaleźli się architekt krajobrazu Zofia Ziembińska-Sznee, architekt wnętrz Jan Kosarz, a także rzeźbiarze – Henryk Fudali (który wykonywał największe okazy), Waldemar Madej i Józef Sawicki. Prace nad realizacją Kotliny Dinozaurów rozpoczęły się w 1971 roku.
Największe prajaszczury transportowano na ciężarówkach. W „Trybunie Robotniczej” z 15-17 sierpnia 1975 roku zachował się opis skomplikowanych prac artystów:
Szkielet dinozaura jest zrobiony z żelaza. Miejsce kręgosłupa zajęła szeroka rura odpowiednio spawana, co pozwoliło na uzyskanie głębokości kadłuba. Owijają ją żelazne pierścienie, oczywiście również zróżnicowane w swej średnicy. Znacznie cieńsze w szyi i partii ogonowej, całkiem potężne w torsie. Do spirali z dwóch stron przylegają siatki, gęstsze od strony wewnętrznej, rzadsze od zewnętrznej. W przestrzeni pomiędzy owymi siatkami wtryskano beton i jaszczur uzyskał swój orientacyjny kształt. Teraz przystąpił do pracy rzeźbiarz, narzucając łuskę, ręcznie modelując figurę, tak by była ona w zupełnej zgodzie z modelem. Coraz częstsze stały się wówczas konsultacje z przedstawicielami PAN-u, ich opinia decydowała o ostatecznym kształcie gadów. W przyszłości być może kopalne stwory otrzymają jeszcze powłokę z żywicy poliestrowej, będzie można wówczas zastanowić się nad koloryzacją powierzchni.
Naukowcy pieczołowicie doglądali prac i zgłaszali liczne uwagi, nawet w tak drobnych sprawach jak wielkość pazura – zależało im bowiem na jak najwierniejszym oddaniu wyglądu gadów sprzed milionów lat. Niektóre elementy (z niedostępności silikonu czy specjalistycznych żywic) musiał odlewać wulkanizator, a największą trudnością było nanoszenie łusek na korpusy wielu figur.
Dzięki staraniom tak dużej grupy dziś możemy oglądać 16 okazów naturalnej wielkości, przedstawiających takie gatunki jak Gallimimus, Tarbosaurus, Nemegtosaurus, Protoceratops, Prenocephale, Saichania czy Saurolophus, a także 15 mniejszych zwierząt z okresu kredy. W 2009 roku figury przeszły gruntowną renowację i dołączył do nich nowy rekwizyt, czyli człowiek pierwotny z maczugą, wykonany przez Henryka Fudali.
Artykuł stworzony na podstawie:
M. Sekuła, J Nowak: Krajobraz tworzą ludzie. Wydawnictwo WPKiW S.A. Chorzów 2010
A. Borowik: Park Śląski w Chorzowie. Projekty i realizacje z lat 1950-1980. Neriton Warszawa 2020
Ł. Buszman, Ł. Respondek: Park wielu pokoleń. Wydawnictwo WPKiW S.A. Chorzów 2010
Kronika parkowa: 70 ciekawostek na 70-lecie Parku Śląskiego. Praca zbiorowa [oprac. Karolina Kula]. Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku im. Gen. Jerzego Ziętka Chorzów 2020
Śląski Park Kultury. Red. W. Niemirski, K. Słotwiński. Przedm. J. Ziętek. Wydawnictwo Śląsk Katowice 1963
W. Dinges: Sekrety Chorzowa. Red. A. Wieczorek. Księży Młyn Dom Wydawniczy Łódź 2022
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS