– Wnoszę o uniewinnienie – stwierdził bez wahania Tadeusz G., uznawany za największego zabójcę w powojennej historii Polski, na pytanie sądu o „ostatnie słowo” w procesie. To wcale nie było końcowe zdanie. Jeszcze przez przeszło dwie godziny, otoczony policjantami w sali kieleckiego sądu okręgowego, odczytywał z kartki notatki. Mówił dłużej niż wszyscy obrońcy razem wzięci. Rzucał datami protokołów, szczegółami przesłuchań, robił z siebie ofiarę pomówień. Zarzucał nieścisłości w zeznaniach świadków, w tym tego głównego, skruszonego gangstera Mirosława T., dzięki któremu prokuratura mogła skierować akt oskarżenia w sprawie sześciu tajemniczych zabójstw pod Kielcami w latach 1997-1999 i oskarżyć o nie Tadeusza G.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS