Tadeusz Cymański: Nie podobają mi się, bo wolałbym pójść z rodziną na wybory, a potem na spacer na świeżym powietrzu. Nikt nie jest zadowolony z takich wyborów. Czy są możliwe? Czas pokaże. Jest go niewiele, utrudnień ogromna ilość. To ekstremalnie trudne wybory. Pytanie jednak, jakie są alternatywy? Moim zdaniem najbardziej racjonalnym i kompromisowym rozwiązaniem jest propozycja Gowina: przesunięcie tych wyborów o dwa lata. Wielka szkoda, że nie znalazła na razie poparcia.
Jest prostszy sposób. Wprowadzić stan klęski żywiołowej, który de facto mamy, który z automatu odsuwa termin wyborów i daje możliwość przesuwania go w zależności od sytuacji.
– Nie jestem zwolennikiem wprowadzenia stanu wyjątkowego tylko do przesunięcia wyborów. Mamy ustawę o stanie epidemii, która póki co wystarczy. Poza tym eksperci są powściągliwi w prognozowaniu, co będzie za cztery miesiące. Osobiście uważam, że przesunięcie tych wyborów o trzy miesiące niewiele da, bo i tak musiałyby być to wybory korespondencyjne. Wirus jest wielką niewiadomą.
Tyle że ustawa o stanie klęski żywiołowej mówi, że wprowadza się go po to, żeby m.in. zapobiec rozprzestrzenianiu się epidemii. Więc jeśli zdaniem epidemiologów przez wybory wirus może się rozprzestrzenić bardziej, to właśnie stan klęski służy, żeby temu zapobiec.
– To jest kanoniczny argument podnoszony w tym sporze, ale on jest dyskusyjny. Jest takie powiedzenie – prawo jest dla ludzi, a nie ludzie dla prawa. Myślę, że w skrajnej sytuacji, której nikt nie ćwiczył, najbardziej ciekawe jest pytanie o reakcje obywateli. Bo niezależnie, co się stanie, to empiria weryfikuje teorie i ostatecznie zostanie to poddane ocenie społecznej.
I ocena społeczna jest taka, że blisko 80 proc. wyborców nie chce tych wyborów w tym czasie.
– Jeżeli tak jest, to grozi nam niska frekwencja, a wtedy biada nam i prezydentowi. Ala ja myślę, że nie jest tak źle, bo jak rozmawiam z ludźmi, to ludzie się obawiają, ale jednak chcą głosować. Po naszej stronie jest determinacja, żeby te wybory przeprowadzić, ale nie ma desperacji.
Ja widzę desperację. Rzucono wszystkie siły, żeby te wybory jednak przeprowadzić wbrew opinii ekspertów i opinii społecznej. Pytanie – czy macie teraz większość, żeby przyjąć wybory korespondencyjne 7 maja?
– Mam nadzieję, że mamy. Choć nie wykluczam żadnych wariantów, bo jestem szachistą. Rozumiem kolegów od Gowina, którzy mają teraz dylemat, bo na szali leżą nie tylko wybory, ale przyszłość Polski. Wybory są ważne, ale najważniejsza jest stabilność i współpraca przy naprawie skutków tego nieszczęścia. Tu nie ma żartów, potrzeby są ogromne. Prowadzenie jeszcze w takiej sytuacji kampanii wyborczej do parlamentu to byłoby piekło.
Tadeusz Cymański RAFAŁ MALKO
Pan zagłosuje za korespondencyjnym głosowaniem, jak ustawa wróci z Senatu?
– Bez entuzjazmu, nie będę się cieszył, ale zagłosuję za, bo to sytuacja, w której wszystkie warianty są niedobre. W moim przekonaniu najlepsza jest propozycja Gowina i przesunięcie wyborów o 2 lata.
Opozycja odpowiada na nią: “Co? Jeszcze dwa lata dla Dudy?!”. A my mówimy: “Nie, trzy lata będzie miał mniej”. To jest kompromis. Przecież jakby nie było koronawirusa, to i tak Andrzej Duda miałby największe szanse na wygraną. To pokazywały wszystkie sondaże sprzed epidemii i pokazują teraz. Był i jest wyraźnym faworytem i jego przegrana w wyborach, nawet bez koronawirusa, byłaby sensacją. Dlatego uważam, że propozycja Gowina jest kompromisem – przesuwamy na bezpieczny termin wybory, ale Duda ma dodatkowe tylko dwa lata, a nie pięć. W PiS też nie było entuzjazmu dla tej propozycji, ale w końcu podpisy się znalazły. Kompromis polega na tym, że wszyscy są niezadowoleni: opozycja, bo Duda ma dodatkowe dwa lata, a nasz obóz też, bo dlaczego nie pięć?
Jak wygracie głosowanie 7 maja, to kiedy zorganizujecie wybory – 10, 17 czy 24 maja? Nie widzi pan, że to szaleństwo?
– Tę decyzję podejmie ścisłe kierownictwo PiS. Myślę jednak, że nawet gdyby wprowadzić stan klęski żywiołowej i przesunąć wybory na sierpień czy wrzesień, to i tak te wybory musiałyby być korespondencyjne.
Ale może byłby więcej czasu, żeby się przygotować i zrobić to porządnie, a nie na łapu-capu? Może do tego czasu udałoby się stworzyć system głosowania internetowego?
– Gdyby pan marszałek Grodzki mniej nienawidził PiS-u, toby nie przedłużał tego w Senacie, a tak robi wszystko, żeby nawet jednego dnia dłużej nam nie dać. Nie ma litości. Gdyby było więcej czasu, można by te wybory na dziś lepiej przygotować – jeśli chodzi o listonoszy, druk kart wyborczych, skrzynki wyborcze, całe zabezpieczenie. Nawet, jak opozycja nie zgadza się na takie wybory, to wykorzystuje całe 30 dni, żeby utrudnić, uniemożliwić i skompromitować te wybory.
Bo według wszystkich największych autorytetów prawniczych w Polsce one są niezgodne z prawem. Nie są pięcioprzymiotnikowe według Konstytucji i nie da się ich obecnie przeprowadzić za granicą.
– Sam Andrzej Rzepliński powiedział, że “na 6 miesięcy przed wyborami nie można zmieniać Konstytucji, chyba że są nadzwyczajne sytuacje”. I to jest nadzwyczajna sytuacja. Ta sytuacja jest wyjątkowa, niezwykła. Nawet przy pracach nad tarczą kryzysową robimy pewne rzeczy kosztem poprawności formalnej. Bardzo łatwo się krytykuje, a co w zamian?
Opozycja powtarza od tygodni – wprowadzić stan klęski żywiołowej. Czy taki wariant w ogóle jest brany pod uwagę w waszym obozie?
– Nie. Nie słyszałem. Zakres rozważań i spekulacji jest u nas bardzo ograniczony. Nie jest to wariant brany pod uwagę, wszyscy mają nadzieję na wygraną.
Czyli jak przegracie głosowanie, to zostanie tylko wariant Gowina?
– Na jego miejscu zagrałbym twardo tą propozycją jeszcze przed głosowaniem ustawy, która wróci z Senatu. Bo to jest dobre rozwiązanie. Jeśli opozycja ma dobre intencje, to powinna się na to zgodzić. My byśmy chcieli jak najszybciej temat wyborów zamknąć i skupić się na tym, co ludzi interesuje – zdrowiu, pracy, przyszłości. Te wybory są dla nas ciężarem.
To po co je robić teraz? Czy nie widzicie, że takie niedemokratyczne wybory pocztowe, przy których na pewno będą tysiące uchybień, które będą podważane przez większość społeczeństwa i na arenie międzynarodowej, nie zapewnią wam politycznego spokoju? Wręcz przeciwnie – to przepis na jeszcze większy konflikt polityczny.
– Ale przecież przy dzisiejszej skali konfliktu politycznego, przesuwając te wybory w czasie w skrajnie trudnej i niepewnej sytuacji, wyprodukujemy sobie nieustający spektakl polityczny. Z niepewnym finałem. Nie chcemy, żeby te wybory odbyły się przy frekwencji 11-procentowej i wysokim wyniku naszego kandydata. Kosiniak-Kamysz, Biedroń, Hołownia jednak startują w tych wyborach, więc uznają, że to są poważne wybory, a nie zabawa. Tylko Kidawa-Błońska nawołuje do bojkotu.
Dla mnie najważniejsze jest to, żeby ten kryzys wymusił bardziej sprawiedliwy system obciążeń obywateli. Przez ponad 20 lat obecności w Sejmie walczyłem z neoliberalizmem. Ja reprezentuję nurt “socialismo o muerte”, w tym najlepszym znaczeniu. Dla mnie kwestie podstawowe to solidaryzm społeczny, pomoc najsłabszym, socjalne wartości. W tej sytuacji dawanie 500 plus bogatym wydaje się dyskusyjne. To powinno być zasadą od początku. Jestem przekonany, że teraz życie to wymusi.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS