A A+ A++

Dzisiejszy odcinek, jako że obejmuje zmiany, które dokonały się w ciągu nie jednego, a dwóch następujących po sobie konkursów, powinien być, siłą rzeczy, obszerniejszy od dwóch poprzednich. Jak rzeczywiście wyjdzie, to się zobaczy na koniec tekstu. Ale chyba tak będzie. Proszę się przygotować na dłuższą niż zwykle lekturę. Jedziemy.
1.    Zacznijmy raz od Bułgara. Władimir Zograwski świętował i na Bergisel, i w Bischofshofen. Z tym, że pierwszy raz mógł się cieszyć, a drugi to już tylko martwić. W Innsbrucku po raz 65. w karierze bowiem zapunktował. W piątek po raz 85. (choć akurat dopiero pierwszy tej zimy) nie przeszedł kwalifikacji. Muminowowi kroku w tym zakresie na pewno nie dotrzymuje, ale w liczbach bezwzględnych bardzo niewiele od niego odbiega.
2.    Po debiutanckich pucharowych punktach w Ga-Pa, na austriackich skoczniach już tak dobrze Vilho Palossariemu nie poszło. Najpierw, po raz piąty w karierze, nie zdobył punktów w konkursie, a potem, w 10. pucharowym podejściu, nie przeszedł eliminacji.
3.    Po jednorazowym, jednopunktowym również, „wybryku” w konkursie noworocznym, w Austrii Roman Koudelka wrócił do formy prezentowanej od bitych dwóch lat. Oblał kwalifikacje na obu skoczniach. Te w Bischofschofen były już dla niego 30. tego rodzaju.
4.    Z piekła do nieba i z powrotem. W czwartek, katastrofalnie prezentujący się od początku sezonu, Kevin Maltsev niespodziewanie, chyba nawet dla siebie, zdobywa pierwszy punkt w karierze, w dodatku w Innsbrucku, gdzie debiutuje. Dzień później odpada w Bischofshofen w kwalifikacjach w najgorszym możliwym stylu, osiągając w nich zresztą jeden z trzech najgorszych wyników w życiu. W każdym razie w czwartek wyglądało, jakby całą noc z powodu tego zdobytego punktu pił. Jeśli następnej nocy też tak było, to powód musiał być zgoła przeciwny.
5.    Austriacka część Turnieju nie sprzyjała również, na przykład, Francesco Ceconowi. W Innsbrucku startował po raz 10. w zawodach głównych i po raz 10. zakończył swój udział na pierwszej serii. Z kolei na skoczni Paula Ausserleitnera Włoch, po raz pierwszy tej zimy, oblał kwalifikacje.
6.    Daniel Cacina z Rumunii dobił w Tyrolu do 30. nieprzebrniętych kwalifikacji. Dwa dni później szybko tę okrągłość ze statystyk wymazał.
7.    Trzecie, wydawałoby się niepozorne, miejsce Dawida Kubackiego w Bischofshofen skutkuje tym, że Polska ma aktualnie w dorobku równe 250 pucharowych podiów. Zajmujemy w tym obszarze cały czas szóste miejsce. Do piątych Japończyków brakuje nam w tym momencie 18 pudeł. Do czwartych Finów, bagatela, o 150 więcej.
8.    Nico Kytoesaho zanotował w Innsbrucku 75. pucharowe podejście. 80% tych kontaktów nie przyniosło żadnego efektu punktowego (41 konkursów zakończonych brakiem punktów i 19 nieudanych kwalifikacji). Po Bischofshofen te proporcje jeszcze się pogorszyły, choć po raz pierwszy w tegorocznym Turnieju przebrnął przynajmniej eliminacje.
9.    Innsbruck to na pewno nie jest ulubiona skocznia Karla Geigera. Przy czym takiej kaszany nie odwalił tu wcześniej nigdy. Środowe kwalifikacje kończył na jubileuszowo, gdyż zawalił je po raz 10. w karierze. Poprzednio coś takiego w jego wydaniu miało miejsce 5 lat temu na mamutach w Kulm i Planicy. W Trzech Króli było nieco lepiej, ale o przyzwoitym występie, zważywszy jego jego potencjał, też mówić nie wypada. Ograniczmy się więc do tego, że piątkowy konkurs to był 225. kontakt Niemca z Pucharem i jego 215. zawody główne w karierze.
10.    Stefan Hula umocnił się po Innsbrucku na trzeciej pozycji klasyfikacji skoczków czynnych którzy startując w zawodach głównych, największą ilość razy nie zdobyli punktów. Umocnił i jednocześnie zaokrąglił, bo zdarzyło się to w tyrolskim konkursie po raz 115. Po Bischofshofen okrągłość znikła, za to umocnienie jeszcze potężniejsze. Przy czym chciałem zwrócić uwagę, że wraz z każdym kolejnym konkursem T4S nasz reprezentant poprawiał swoją lokatę. Nie chcę być uznany za hurra-optymistę, ale w Zakopanem może dojść nawet do tego, że nasz Skoczek Senior skończy w czołowej 40-tce!
11.    Zawody w stolicy Tyrolu to był piąty pucharowy konkurs Jana Habdasa w karierze. Piąty nieudany. Ale Thurnbichler w niego wierzy i go chwali. Ponieważ ja wierzę w Thurnbichlera, to też się, na chwilę obecną, dyspozycją naszego debiutanta nie bardzo przejmuję. Ma to, wg selekcjonera, procentować w przyszłości. OK. Aha. Oczywiście po finałowym konkursie Turnieju przedmiotowa okrągłość, tak jak u Huli, poszła w niepamięć.
12.    Paweł Wąsek ustabilizował formę na poziomie 20. miejsca w całej stawce. Kręcił się wokół tej lokaty przez cały T4S. Tak było w konkursach niemieckich i z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w Innsbrucku. Był nawet dokładnie 20. W zawodach finałowych nasz czwarty do brydża skrewił. Przegrał nawet z Habdasem. Wtajemniczeni mówią, że to wypadek przy pracy. Nie pozostaje nic innego jak im wierzyć. Po ostatnim konkursie T4S Wąsek ma na koncie równo 60. pucharowych podejść.
13.    Konkurs w Tyrolu to najsłabszy, jak dotąd, występ Piotra Żyły w sezonie. Pech rywali polega na tym, że Polak dalej skacze na poziomie czołowej 10-tki. Wynik z Innsbrucku sprawił, że Żyła może wpisać do CV, że pięciokrotnie w karierze zdobywał w sezonie więcej niż 500 pucharowych punktów. W piątek skoczek z Ustronia przedłużył liczbę konkursów, w których nie wypadł z 10-tki do tuzina. Żyła tak dobrze i regularnie skacze tej zimy, że dziennikarze, i to przed kamerą, uznali jego dwie, uzyskane w Austrii, 10. lokaty za… zadyszkę. Koniec świata.
14.    Wreszcie! Kamil Stoch, po raz pierwszy w sezonie, wylądował w Innsbrucku w czołowej szóstce zawodów. Piąte miejsce zajął po raz 5. w karierze. Z lokat zajmowanych w 10-tce, rzadziej kończył tylko na pozycjach nr 8 i 10. W Bischofshofen Polak poprawił prawym prostym i można być pewnym, że forma na pewno wróciła. Trzeba ją tylko oszlifować, bo z tym są jeszcze kłopoty. Na przykład z timingiem. Zawody w Trzech Króli to było już 335. punktowanie naszego mistrza. Aha. W obu austriackich konkursach Kamil Stoch pokonał Piotra Żyłę. Po dziesięciu z rzędu porażkach z kolegą.
15.    W Innsbrucku doszło do jubileuszowego, dziesiątego, pucharowego zwycięstwa Kubackiego w karierze. Takich skoczków jak on, w całej historii Pucharu Świata, jest 32. Polak jest z nich na razie najsłabszy, bo przy jednakowej liczbie zwycięstw ma, w porównaniu z Plocem i Jacobsenem, słabszy bilans pozostałych podiów. W sensie mniej drugich miejsc, bo podiów akurat ma z nich najwięcej. Dodatkowo na Bergisel Kuba świętował 50. obecność w czołowej szóstce zawodów oraz 190. punktowanie. Wyżej pisałem, że Żyła nie wypadł jeszcze w tym sezonie z 10-tki. No to Dawid nie wypadł od początku sezonu poza szóstkę. W 12. kolejnych konkursach! W finałowych zawodach Turnieju znów stanął na podium i to jest 10. pudło Polaka w tym sezonie. W zwykłej klasyfikacji punktowej wszech czasów już po Innsbrucku Dawid awansował do top-35. Wypchnął stamtąd Richiego Freitaga. Po Bischofshofen Polak stał się z kolei 35. skoczkiem w historii, który przekroczył próg 5500 zwykłych punktów.
16.    Doszedł był do siebie po noworocznej wpadce Marius Lindvik. W Tyrolu po raz 80. w karierze zapunktował. Po raz 5. było to miejsce szóste. W konkursie finałowym T4S było już słabiej. Choć miejsce w drugiej 10-tce stawki jest zawsze, jakby na sprawę nie patrzeć, lepsze od dyskwalifikacji.
17.    Fantastyczne występy Graneruda. Na obu skoczniach. W Innsbrucku musiał uznać wyższość lepszego w tym dniu Dawida, ale przynajmniej pozwoliło mu to zaokrąglić liczbę pucharowych drugich miejsc na podium. Do równych dziesięciu. W Bischofshofen znów był najlepszy. To się nazywa umieć wykorzystać sytuację. Kubacki nie miał głowy do skakania, bo mu się dziecko rodziło, więc Norweg wziął i wygrał. Ale to się skończy. Niech no tylko Kuba w domu chwilę pobędzie. A Granerud, oprócz tego, że powygrywał po Świętach prawie wszystko co się dało, to zaliczył jeszcze w Bischofshofen dwie okrągłości. 140 pucharowych podejść i 80 obecności w czołowej 20-tce I-ligowych zawodów.
18.    Daniel Tande zaliczył w Innsbrucku 185. pucharowe podejście. Po raz 45. ukończył też konkurs w drugiej 10-tce stawki i, jednocześnie, po raz 125. znalazł się też w czołowej 20-tce zawodów.
19.    O Robercie Johanssonie wiele, w kontekście całego T4S, napisać się nie da. To niech będzie chociaż tyle, że ma już za sobą w tej chwili równe 180. pucharowych podejść.
20.    Najmłodszy z Norwegów stażem, tegoroczny debiutant Kristoffer Sundal, zaliczył był w Bischofshofen swój 10. konkurs, w którym zdobył punkty. Aż 80% z tych punktowań to były miejsca w trzeciej 10-tce. Z tego aż trzykrotnie, w tym w piątek, Wiking lądował na miejscu 29.
21.    Po 13,5 miesiącach przerwy ponownie pucharowe punkty zdobył Anders Fannemel. Chwilowo cztery. W Bischofshofen Norweg wziął udział w konkursie PŚ po raz 175.
22.    Pierwszy z dwóch austriackich konkursów nie zakończył się dla Andreasa Wellingera jakoś specjalnie spektakularnie. Za to było okrągło pod względem statystycznym. Niemiec bowiem po raz 150. w karierze zapunktował. W najlepszej 20-tce konkursu znalazł się po raz 125. Po zawodach w Bischofshofen natomiast Niemiec może się pochwalić, że w tym sezonie przez jego trzecią część zebrał już więcej punktów niż w poprzednim przez całą zimę. O jeden (220:219), ale zawsze.
23.    Nie będzie dobrze wspominał tegorocznych zawodów w Innsbrucku Stephan Leyhe. Po raz 30. w karierze nie zdobył punktów w konkursie. Zawodów w Bischofshofen też nie będzie dobrze wspominał, ale tu było bez jubileuszowej pompy. Choć, w zasadzie, na upartego: 185 pucharowych podejść ma Niemiec po piątkowych zawodach.
24.    Podobnie jak znakomitej większości kolegów, tak i Piusowi Paschke nie szło w T4S. W Innsbrucku zaokrąglił się (do 30.) w liczbie załapań do trzeciej 10-tki zawodów, ale chyba nie to było jego celem na Turniej. W Bischofshofen było znacznie gorzej, ale oprócz najgorszego występu w sezonie zaliczył też przy okazji 125. kontakt z Pucharem.
25.     Piąty raz w życiu Philipp Raimund ukończył w Tyrolu konkurs w drugiej 10-tce stawki. Przy czym tak wysoko nigdy jeszcze nie był. To, oprócz Wellingera może, jedyny pozytyw wyprawy ekipy Horngachera po złote runo. Może jego postawa uzmysłowi w końcu impregnowanemu do bólu Austriakowi, że polityka ograniczania kadry do bardzo wąskiego grona to, na dłuższą metę, katastrofa. Tymczasem Raimund w Trzech Króli znów poprawił życiówkę. I znów o jedną pozycję.
26.    Anze Lanisek został po zawodach na Bergisel 65. skoczkiem w historii, któremu dane było zdobyć w karierze więcej niż 3500 pucharowych punktów. Przy czym po konkursie w Bischofshofen Słoweniec jest już w tej klasyfikacji  2 pozycje  wyżej i należy do 63. skoczków, których dorobek punktowy przekracza 3600 oczek. Oprócz Mirana Tepesa, którego wyprzedził już w środę, za jego plecami jest już również Norweg Bredesen. Po Innsbrucku Lanisek miał też na koncie 50 obecności w czołowej 10-tce zawodów i 180 pucharowych podejść. Podium w Bischofshofen wyskakał w swoim 165. konkursie w karierze.
27.    Po raz setny Peter Prevc wylądował w Innsbrucku w drugiej 10-tce stawki. Jednocześnie po raz 235. w czołowej 20-tce. To był jego 310. pucharowy kontakt. W Bischof było znacznie lepiej, bo po raz pierwszy tej zimy Słoweniec znalazł się wśród 10. najlepszych skoczków wieczoru. Siódmą pozycję zajął po raz 10. w karierze. To były 305. zawody główne w karierze Pero.
28.    Środowe zawody w stolicy Tyrolu to był już 110. konkurs, w którym Gregor Deschwanden okazał się bezzębny. Bezpunktowy miałem napisać. Dwa dni później było ciut lepiej, ale Szwajcarowi daleko do dyspozycji sprzed dwóch lat, a co dopiero do tej sprzed roku.
29.    Ren Nikaido był po konkursie w Innsbrucku uboższy od Deschwandena w przedmiotowym zakresie o równe 100 oczek. Po Bischofshofen różnica się zmniejszyła.
30.     W pierwszym z austriackich konkursów Kobajaszi Lepszy już po raz trzeci w sezonie nie wystąpił w serii finałowej. Ostatni raz coś takiego wydarzyło się w jego przypadku 5 lat temu. Po Innsbrucku Samuraj miał na liczniku równo o 100 więcej punktowań niż pustych konkursowych przebiegów (126:26). W piątek się, również w tym względzie, poprawił. Miejsce w drugiej części drugiej 10-tki to nie jest jednak chyba cel, jaki sobie stawiał. Statystyki. Po Turnieju Samuraj ma na koncie 165. pucharowych podejść.
31.    Środowy konkurs, 20. w pucharowym życiu Deckera Deana, żadnego przełomu w jego karierze nie przyniósł. Dalej jedynymi zawodami, w których zdobył pucharowe punkty, są dwa zeszłoroczne konkursy w Willingen. Jakby ktoś myślał, że w Bischofshofen coś się zmieniło, to nie.
32.    U Manuela Fettnera trochę się po Innsbrucku pozaokrąglało. To znaczy tak. Dochrapał się 325. pucharowych podejść i 295. konkursów w karierze. Z tych 295. aż 85 skończył tak jak w środę, czyli w drugiej 10-tce. Z kolei dzięki wynikowi uzyskanemu na skoczni w Bischofshofen Tyrolczyk wstąpił do klubu punktowego „3500”. Klub liczy obecnie już 66 członków, a Fettner jest 65., bo przy wchodzeniu doń wyprzedził od razu, tak jak dzień wcześniej Lanisek, Tepesa-seniora.
33.    Michael Hayboeck uczcił swój 250. konkurs w karierze już 90. obecnością wśród najlepszych 10. skoczków dnia. Na siódmym miejscu Austriak wylądował już w I-ligowych konkursach, licząc już ze środowym, tuzin razy. Tyle razy kończył jeszcze zawody tylko na pozycji nr 10. To tyle o środzie. Co do konsekwencji wynikających z piątku, to po zawodach Hayboeck jest już w punktowej klasyfikacji wszech czasów i przed Eisenbichlerem, i przed Ito. No i pewnie żałuje, że T4S nie składa się z pięciu konkursów. No bo gdyby utrzymała się, z lekką poprawką na Oberstdorf, tendencja, którą można zaobserwować w Turnieju porównując miejsca, jakie zajmował w poszczególnych konkursach, to ten piąty konkurs Austriak powinien wygrać (12,10,7,4,?). Prawda?
34.    Doskonale spisał się, i to w całym Turnieju, Daniel Tschofenig. Po Innsbrucku gość dołączył był właśnie do grona skoczków, którzy w ciągu kariery przekroczyli próg pięciuset punktów. To już piąta w tym sezonie obecność Austriaka w czołowej 10-tce zawodów. Ósme miejsce sobie chyba jakoś specjalnie upodobał, bo zajął je tej zimy już po raz trzeci. W Bischofshofen Daniel trochę przystopował. Jednak nie na tyle, by nie móc celebrować 30. punktowania w karierze i 20. już obecności wśród najlepszych 20. skoczków zawodów.
35.    Bardzo dobrze, znacznie lepiej niż na początku sezonu, skacze też w Turnieju inny z Austriaków – Jan Hoerl. Na Bergisel, oprócz tego, że był w czołówce, to zanotował okrągłe, 60. punktowanie w karierze. Na swojej skoczni w Bischofshofen skakał jeszcze lepiej i, po raz piąty w tym sezonie, a trzeci w Turnieju, ukończył zawody wśród 10.najlepszych. Hoerl bardzo lubi zajmować piąte miejsce. Zrobił to już po raz siódmy w karierze. Każde inne miejsce w czołowej 10-tce zajął, co najwyżej, dwa razy. A niektórych, jak drugiego i czwartego, w ogóle.
36.    Podobnie jak w zeszłym roku, dopiero po Nowym Roku pojawił się w skokowym peletonie Clemens Aigner. I ponownie jak w zeszłym roku wszedł w rywalizację z przytupem. Oprócz tego, że skończył zawody w czołowej 10-tce, to jeszcze wszedł do najlepszej trzysetki punkciarzy w historii. Wskoczył dokładnie na miejsce nr 295. Między Loefflerem i Albornem, jeśli ktoś tych panów jeszcze kojarzy. Podpowiem, ze skakali za czasów Małysza. Byli nawet od niego parę lat młodsi (choć dużo wcześniej pokończyli kariery), więc kłopotów być nie powinno. Skakali krótko, bo Amerykanin wolał być pilotem niż skoczkiem, a Niemiec miał dosyć ówczesnego trenera który, jak twierdził zawodnik, nie nadawał się do tej roboty. Wychodzi, ze Loeffler miał jaja, ale nie miał siły przebicia. A Aigner, mimo że ostatnio mało się w PŚ pokazuje, zanotował w Bischofshofen 80. kontakt z pucharem. No i doprowadził do remisu. Ma tyle samo punktowanych i niepunktowanych konkursów (32:32).
37.    Stefan Kraft, po corocznym kacu po Ga-Pa, szybko doszedł do siebie i na Bergisel, po raz 120. w karierze, zmieścił się w czołowej 5-tce zawodów. Natomiast Austriak nie może być niewątpliwie zadowolony z występu w Bischofshofen. To niezadowolenie musi mu, w części, zrekompensować fakt, że mimo wywalczenia tam ledwie dwóch klasycznych punktów i tak wyprzedził Thomasa Morgensterna w punktowej klasycznej klasyfikacji wszech czasów. Jest siódmy w historii dyscypliny. Ma, na dziś, w dorobku 2567 oczek. O jedno więcej od kolegi-emeryta. Do innego kolegi, Schlierenzauera, od roku też emeryta, strata Krafta wynosi dokładnie 212 oczek (o 10 mniej musi Kraft odrobić do Ammanna). Jeśli ją zniweluje to będzie najlepszym klasycznym austriackim punkciarzem wszech czasów. Oczywiście nie rodzi się pytanie czy nim będzie, tylko kiedy. Aha. Jakby kto kręcił nosem na piątkowy wynik Krafta, to powiem tylko tyle. W zeszłym roku skakał w Bischofshofen w trzech konkursach i za każdym razem był gorszy niż w tym piątkowym. Jeszcze statystyka. Te ostatnie zawody to był równo 250. konkurs w historii startów Austriaka w PŚ.
38.    Constantinowi Schmidowi idzie w tym sezonie średnio na jeża. Tym bardziej należy wspomnieć, że wkroczył w piątek, choć może bez specjalnego przytupu, do top-150 najlepszych punkciarzy wszech czasów. Żeby tam być, trzeba mieć na koncie, tak jak on, 1300 pkt. Przy czym musi uważać, bo dużymi krokami zbliża się do niego Austriak Hoerl. W tym sezonie wyskakał od Niemca ponad dwukrotnie więcej punktów (255:120). A Schmid po raz 35. ukończył w piątek konkurs w drugiej 10-tce stawki. Stało się to podczas jego równo 120. kontaktu z Pucharem.
39.     Słaby i pechowy, przez cały Turniej zresztą, Markus Eisenbichler. W Bischofshofen po raz 30 w karierze nie wszedł do rundy finałowej.
40.    Do top-230 punktowej klasyfikacji wszech czasów awansował po austriackich konkursach Lovro Kos. To znaczy przed nim wskoczył tam po swoim piątkowym drugim skoku Antti Aalto, który wypchnął z tego zbioru lepszego z dwóch, dawno emerytowanych już, braci Debelaków, Matjaza, ale za chwilę sam został stamtąd wyproszony właśnie przez Kosa. Nie jestem przekonany, że tracący do Słoweńca 7 (a do kolejnego skoczka już 20) oczek reprezentant Finlandii będzie w najbliższym czasie w stanie do tego grona znów się dostać. W każdym razie forma, jaką prezentuje w tej chwili, na pewno takiej narracji nie podpowiada. W Kos w Bischofshofen dorzucił taką sobie okrągłość. Po raz 10. w karierze zajął miejsce w trzeciej 10-tce zawodów.
41.    Skoro w Innsbrucku rodzina skokowych punkciarzy powiększyła się, o czym  pisałem wyżej, o Maltseva, no to Bischofshofen nie mogło być gorsze. Aż dwa dziewicze punkty wywalczył tu Austriak Maximilian Oertner. Jego droga do pierwszych punktów nie była tak zawiła i kolczasta jak droga Estończyka. Potrzebował do tego ledwie dwóch pucharowych podejść. Rok temu odpadł w kwalifikacjach w Innsbrucku. Teraz przeszedł nie tylko przez kwalifikacje, ale także przez konkursową serię KO. Podejrzewam, że już w tegorocznej edycji PŚ nie poskacze, ale co wyskakał, to jego. Informacja dla konkreciarzy: 300,00 EUR konkretnie.
42.    Do okrągłych 25. wzrosła po Bischofshofen liczba konkursów, w których nie punktował Domen Prevc. Trzeba przyznać, że zapowiadał się lepiej niż się przez parę ostatnich sezonów prezentuje.
43.    Dość mocno zaokrąglił się w święto Trzech Króli Ziga Jelar. Ma teraz na liczniku 85 pucharowych podejść, 55 punktowań i 30 konkursów, w których na koniec meldował się wśród 20-tu czołowych skoczków wieczoru/dnia.
44.    Trzecia w sezonie obecność w 10-tce Timi Zajca. Wyrównany rekord zimy. To efekt jego dobrej postawy na skoczni w Bischofshofen. W trzech wcześniejszych konkursach Turnieju też wyglądało to bardzo przyzwoicie. I, z dnia na dzień, coraz lepiej. Wygląda, jakby się chłop z formą ustabilizował. Przy czym do top-6 jednak brakuje. Po Turnieju Zajc ma na liczniku 115 I-ligowych konkursów.
45.    Alex Insam zanotował w piątek setny kontakt z Pucharem. Podobnie jak w przypadku innych 91% występów, nic z niego nie wyszło. Punktowo, znaczy.
46.    Świetny początek sezonu, ale im dalej w las tym gorzej. Giovanni Bresadola w całym Turnieju 4 Skoczni wypadł fatalnie. W Bischofshofen w sumie też. Kwalifikacje, w przeciwieństwie do Ga-Pa i Innsbrucka, niby przeszedł, ale w swoim 45. pucharowym podejściu po raz 25. nie potrafił przebić się do rundy finałowej konkursu.
47.    Piątkowy konkurs był dla Jukii Sato jubileuszowym, bo 125. w karierze. Mały Samuraj uczcił go w dwójnasób. Nie dość, że nie wszedł do serii finałowej (taki numer zafundował swoim kibicom już po raz 35.), to jeszcze został zdyskwalifikowany. To też nie pierwszy raz. Konkretnie trzeci.
48.    Przeplatał w Turnieju słabe występy lepszymi Clemens Leitner. To go może kosztować miejsce w składzie na Zakopane. Tym bardziej że, mimo akurat zdobycia punktów, przegrał w piątek wyraźnie ze swoim imiennikiem Aignerem. A dyskwalifikacja w Innsbrucku może być gwoździem do trumny. Odnotujmy więc czym prędzej, że w Bischofshofen Austriak skakał w pucharowym konkursie po raz 20. Wyrównał też swój punktowy rekord sezonu. Podobnie jak w zeszłym roku, uzbierał tej zimy 27 oczek. Również w czterech konkursach.
49.    Już po raz trzeci w tym sezonie Philipp Aschenwakd wylądował w konkursie na miejscu 25. start na skoczni im. Paula Ausserleitnera (skoczek, który zmarł wskutek obrażeń odniesionych na tej skoczni, młodzieżowy mistrz Niemiec, kilka lat potem seniorski mistrz Austrii). To było jego 130. Pucharowe podejście i 120. I-ligowy konkurs.
50.    Ponieważ Turniej 4 Skoczni się skończył, to może zdanie na ten temat. Absolutnie zasłużone, nie podlegające żadnej dyskusji, zwycięstwo Graneruda. Rewelacyjna postawa trójki naszych muszkieterów ze szczególnym, oczywiście, uwzględnieniem Dawida. Bardzo przyzwoity, choć zmącony ostatnim występem, Turniej Pawła Wąska. Darmowa wycieczka Stefana Huli. Bardzo mało przekonywujący do jego, ponoć wielkiego, talentu występ Jana Habdasa. Bardzo silni Austriacy, coraz mocniejsi Słoweńcy, beznadziejni, choć z wyjątkami, Niemcy i żałośni do bólu Japończycy. Pozostali Norwegowie? Krótko pisząc: CIW (skrótowiec do rozszyfrowania). Moim zdaniem szykują się na drugą część sezonu, która ich dużo bardziej interesuje. No i na koniec. Na smutno. Wyszło, niestety, na to, że to coraz bardziej sport góra sześciu (nawet napisałbym pięciu i pół w tej chwili) krajów. Słabo to wygląda mając w perspektywie przyszłość tej pięknej dyscypliny…
Aha. Kubacki, jak się już oswoi z tym, że ma dwoje, a nie jedno dziecko, to znów zacznie lać Graneruda. No chyba, że się nie oswoi. Co też będzie dla mnie zrozumiałe, bo pamiętam ile się oswajałem z drugim dzieckiem. Tyle, że to był syn:).

No to co?
Turniej 4 Skoczni, Turniej 4 Skoczni i po Turnieju 4 Skoczni. Amen.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRAPORT. 143 nowe zakażenia koronawirusem. Nikt nie zmarł
Następny artykułNicolasa Cage'a nie zobaczymy w Star Wars; aktor wyjaśnia dlaczego