A A+ A++

Robimy wszystko, jako ciepłownicy, którzy dostarczają ciepło systemowe, żeby ciepła nie zabrakło, ale trzeba mieć świadomość, że jest bardzo duży problem związany z dostawą węgla, z możliwością pozyskania tego węgla na rynkach światowych i duży problem związany z drastycznymi podwyżkami cen węgla, które wahają się od 250 procent – jeżeli chodzi o polski węgiel – do 600 proc., jeżeli mówimy o węglu importowanym – wyjaśnia prezes IGCP.

Jak dodaje, przedsiębiorstwa zrzeszone w Izbie zaopatrują 42 proc. gospodarstw domowych. Może się zdarzyć taka sytuacja, szczególnie tam, gdzie mamy małe, średniej wielkości przedsiębiorstwo, że nie będą dotrzymywane standardy wynikające z umów – dodaje.

Jacek Szymczak mówił, że “może być taka sytuacja, że temperatura w mieszkaniach będzie niższa“.

Na pytanie Krzysztofa Berendy o to, jak duże podwyżki nas czekają, prezes IGCP mówił, że mogą one wynieść od kilkudziesięciu do kilkuset procent. To zależy, ile w portfelu mamy węgla krajowego, a ile mamy węgla importowanego – podkreślił.

Bardzo drogie są uprawnienia do emisji dwutlenku węgla – obecnie ponad 80 euro za tonę – dodał również Szymczak.

Obecny kryzys ciepłowniczy będzie trwał do kwietnia 2023 roku

W dalszej części rozmowy prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie Jacek Szymczak radził, co można zrobić, aby w przyszłości minimalizować ryzyko w dostawach ciepła.

Ponad dwa lata temu robiliśmy badania, z których wnika, że średnia temperatura w naszych domach to 22 stopnie Celsjusza, w sezonie grzewczym. Już wtedy namawialiśmy, aby obniżyć temperaturę do 20 stopni Celsjusza, ze względów zdrowotnych i ze względu na niższe rachunki i mniejszą emisję CO2. Dziś, gdybyśmy obniżyli temperaturę w naszych mieszkaniach właśnie o te dwa stopnie, zużyjemy około miliona ton węgla mniej – powiedział prezes IGCP. Dodał, że przedsiębiorstwa robią co mogą, aby dostarczyć ciepło do wszystkich podmiotów, jednak “w niektórych miastach może zdarzyć się, że temperatura nie będzie wynosiła 22-20 stopnie Celsjusza, a 16-18 stopni”.

Gość Rozmowy w południe w RMF FM powiedział, że w planach kryzysowych określone są procedury dotyczące obniżania ciepła. Jak przekonywał, zimne grzejniki nie dotkną szkół, przedszkoli czy szpitali. Budynki, gdzie najmniej jest narażone zdrowie i życie ludzi, mogą być odcinane w pierwszej kolejności – wyjaśnił.

Czy obecny problem będzie powracał w przyszłości? Jacek Szymczak odpowiedział, że taki kryzys pojawił się pierwszy raz od 30 lat. Prognozował także, że aktualne problemy będą trwały do końca kwietnia przyszłego roku.

Opracowanie:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZaginął Bartłomiej Hadasz, policja poszukuje 29-latka
Następny artykułHamilton nic nie mógł zrobić