A A+ A++

Sytuacja, w jakiej znalazł się szpital sanocki, była przedmiotem specjalnej sesji Rady Powiatu, zwołanej na dzień 4 lutego br. To miała być bardzo ważna dla mieszkańców debata, gdyż wiadomo jak ważną rolę odgrywa szpital w środowisku. Czy taką była?

Tylko w części, gdyż nie znaleziono cudownej recepty na uzdrowienie pogrążającej się w długach placówki. Wydaje się jednak, że uzmysłowiła zarządzającym powiatem, iż skończył się czas udawania, że problemu nie ma i pora nadać sprawie rangę priorytetu.

 

Głównym zagrożeniem dla szpitala jest jego sytuacja finansowa. Ze sprawozdania finansowego za rok 2019 wynika, że przychody placówki wynoszą 82,5 mln zł, zaś koszty 93,9 mln zł. – „To oznacza, że wynik finansowy wynosi minus 11,4 mln zł, z czego 8,9 miliona stanowią zobowiązania wymagalne z tytułu dostaw i usług” – podała Helena Łuszcz, główna księgowa SP ZOZ w Sanoku. Dodajmy, że łączna kwota zobowiązań wymagalnych (dochodzą zobowiązania z tytułu kredytów i pożyczek) wynosi blisko 35 mln zł. Niepokojąco zabrzmiała informacja mówiąca o tym, że w skali miesiąca szpital zadłuża się o 1,1 mln złotych. Czy to oznacza, że statek tonie?

            Zdecydowane sygnały S.O.S. szpital zaczął wysyłać już przed rokiem, ale nie wzbudziły one niepokojów. Nawet opracowany w kwietniu ub. r. plan naprawczy nie zatrząsnął organem zarządzającym. Na nic też zdały się przestrogi radnego Sebastiana Niżnika, który niemal na każdej sesji apelował o pilne zajęcie się szpitalem. Nie były one dobrze widziane przez rządzącą ekipę. Zbywano je z lekceważeniem, zapewniając, że wszystko jest pod kontrolą. Dopiero teraz, w styczniu, gdy kierownictwo szpitala zaalarmowało, iż bez sięgnięcia po kredyt, może dojść do niewypłacenia wynagrodzeń, sprawa przybrała szybszy obrót. Ale czy na tyle szybki, aby pomóc szpitalowi wyjść z zapaści?

            To wtedy pojawił się temat przekształceń. Mówiono o fuzji trzech szpitali: sanockiego, leskiego i ustrzyckiego, która rzekomo miała być receptą na postawienie ich na nogi. Wszystkich, jako że cała trójka jest cierpiąca na tę samą chorobę. Jak w tej sytuacji osiągnąć efekt, na czym oszczędzić miliony, tego nikt nie potrafił ani wyliczyć, ani nawet określić, gdyż nikt takiej analizy nie przeprowadził. Mało tego, nie poczyniono żadnych ustaleń w kierunku przekształceń, jakie należałoby poczynić, nie przyjęto podstawowych założeń organizacyjnych. Innymi słowy, temat wywołano, pozostawiając go w powijakach.

Drugim lekarstwem na zapaść finansową szpitala w Sanoku miało być przejęcie struktur podstawowej opieki zdrowotnej w mieście, pozostającej pod zarządem gminy miasta Sanoka. I w tym przypadku też skończyło się na chciejstwie, gdyż nikt nawet nie pokusił się, aby zrobić analizę ekonomiczną tego przedsięwzięcia, wyliczyć co ono by dało. A poza tym, to też nie wzięto pod uwagę, że „do tanga trzeba dwojga”.

            – „Samo mówienie o przekształceniach jest wyłącznie robieniem zamieszania dla zamieszania. Tymczasem jest to proces pracochłonny, wymagający skorzystania z pomocy ekspertów, sporządzenia wielu analiz, które ukazałaby skutki przeprowadzenia tych projektów. Z NFZ powinniśmy mieć czytelne informacje na jakie kontrakty będzie można liczyć w przypadku ich wdrożenia, a z Ministerstwa Zdrowia tudzież Finansów, deklaracje finansowego wsparcia przekształceń. Nie ma takowych. My natomiast ciągle poruszamy się we mgle, nie robiąc prawie nic, a nie wiedząc kompletnie nic. Tymczasem od kwietnia minęło już dziesięć miesięcy! Powinniśmy się wykazać zdecydowanie dużą większą odpowiedzialnością” – mówił   Sebastian Niżnik.

            Po tym fragmencie debaty zgodnie uznano, że przekształcenia nie są receptą „na cito”, na ratowanie już bardzo trudnej sytuacji finansowej szpitala. – „Tu są potrzebne decyzje „tu i teraz” – ukierunkowywał przebieg dalszej części dyskusji przewodniczący rady Robert Pieszczoch. Temperaturę sali podniosła wypowiedź po. dyrektora SP ZOZ Henryka Przybycienia, który zwrócił uwagę, że podniesienie płacy minimalnej przez rząd skutkuje pogłębianiem się i tak naruszonej już struktury wynagrodzeń w szpitalu i wymaga pilnego podwyższenia płac w niektórych grupach zawodowych. A już dziś w skali miesiąca do wypłaty wynagrodzeń brakuje 100 tys. zł. Bez podwyżek, na które presja jest coraz większa. Tymczasem NFZ nie przewiduje dla szpitali powiatowych wyższych kontraktów. Na pytanie radnego Jerzego Zuby: – „Czy istnieje ryzyko niewypłacenia wynagrodzeń?” – dyrektor Przybycień odpowiedział: – „Za styczeń udało się nam uzbierać, ale już w lutym, bez wsparcia, mogą wystąpić problemy”.

                   Aby nie dopuścić do najgorszych scenariuszy, niezbędne jest wprowadzenie do programu naprawczego zmian, które sprawią, że jego realizacja zacznie przynosić konkretne efekty. Zdaniem kierownictwa szpitala, wymaga to pilnego zaciągnięcia w Banku Gospodarstwa Krajowego kredytu restrukturyzacyjnego. I tutaj zaczyna się problem, a jest nim poręczenie kredytu.

Władze powiatu i kierownictwo szpitala liczyły, że do akcji ratunkowej włączy się Miasto, poręczając brakującą kwotę kredytu w wysokości ok. 23 mln złotych. Wymaganą przez bank formą jest przekazanie w hipotekę obiektów miejskich o określonej wartości. Tymczasem odpowiedź burmistrza okazała się negatywna.  Oznajmił on publicznie, że nie może przychylić się do prośby, gdyż obiekty, takie jak Centrum Rehabilitacji i Sportu, czy dworzec multimodalny z przyczyn formalno-prawnych nie mogą stanowić zabezpieczenia kredytu.

Uczestnictwo w debacie burmistrza Tomasza Matuszewskiego oraz dwóch jego zastępców dowodziło, że sprawę szpitala „Miasto” traktuje nad wyraz poważnie. Z wypowiedzi burmistrza wynikało, że odmowa przyjścia z odsieczą nie jest jeszcze ostatnim słowem. Zapowiedział inicjatywę zwołania specjalnej sesji rady miasta poświęconej temu tematowi. – „Musimy na niej przedstawić naszym radnym wasz pomysł na rozwiązanie problemów szpitala. Musimy ich przekonać, a wcześniej samych siebie, że możemy bezpiecznie poręczyć ten kredyt. Tymczasem, przysłuchując się dyskusji, śmiem twierdzić, że realizacja programu naprawczego, o którym mówicie, może być zagrożona. Wskażcie nam drogę, którą bezpiecznie możemy pójść z Wami.”

Oceny działań zmierzających do opanowania sytuacji w szpitalu dokonywali także radni. – „W kwietniu 2019 r. powstał program naprawczy, za chwilę minie rok i ani jeden krok do przodu. Najwyższy już czas określić, w jakim kierunku idziemy i maksymalnie przyspieszyć” – mówiła Marta Myćka. – „Gdzieś czas się nam rozpłynął. Porozmawiamy sobie i wyjaśnimy, dlaczego doszło do takich opóźnień…” – wyznał Damian Biskup, członek zarządu. – „Obawiam się, że plan naprawczy niczego nie naprawia. Zresztą nie mamy żadnych wyliczeń, które by na to wskazywały. Dziś koncentrujemy się nad tym, aby sięgnąć po kolejne miliony kredytu. Nie jestem pewien czy mamy tę świadomość, że kredyt restrukturyzacyjny są to środki, które mają doprowadzić do rozwiązania problemów, a nie łatania dziur” – mówił Sebastian Niżnik. – „W trybie natychmiastowym oczekiwałbym podjęcia przez zarząd powiatu działań prowadzących do poprawy sytuacji w szpitalu, a także do jak najszybszego rozstrzygnięcia konkursu na dyrektora tej placówki” – kategorycznie domagał się Marian Kawa.  

Ostrzem krytyki raziła odpowiedzialnych za obecną sytuację w szpitalu Małgorzata Sawicka, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych przy SPZOZ w Sanoku. – „Jestem pewna, że większość osób po dzisiejszej sesji ma totalny chaos w głowie i kompletnie nie rozumie co chcecie z tym szpitalem robić” – stwierdziła, zwracając się do radnych. – „Słyszymy, że szpital znajduje się na finansowym dnie, a poręczenie kredytu, gdyby zakończyło się powodzeniem, tak naprawdę nie daje gwarancji, że stanie na nogi. Miejcie chociaż odwagę przyznać się, że nie macie pomysłu, jak go uratować. W szpitalu głośno jest o połączeniu z Leskiem i Ustrzykami, a dziś dowiadujemy się, że to dłuższy temat, a tak w ogóle to nikt nie wie, czy chcemy takiej fuzji, jaki to interes i na jakich miałoby się to odbyć zasadach. Wszystko palcem na wodzie pisane (…) Dziś nie padło ani jedno słowo o problemie z lekarzami, a trzeba być też świadom tego, że stajemy wobec problemu braku pielęgniarek (…) Przyjęło się, że jak nie wiemy co robić, to powołuje się … zespół roboczy, komisję itp. Była mowa o tym także dzisiaj. A za jakiś czas powiemy sobie: ostatni gasi światło!”

Jak podsumować debatę poświęconą sytuacji w sanockim szpitalu? Krótko, ale wymownie: dobrze, że się odbyła! Głównie dlatego, że pokazała swoją złożoność, a nawet dramatyzm. Czymś cennym może okazać się fakt, że chyba wszyscy wreszcie zrozumieli, że nic samo się nie zrobi, że wzięcie kredytu samo w sobie nie jest rozwiązaniem problemu. Pokazała niestety coś więcej, a mianowicie lekceważenie tematu przez zarząd i większość radnych, a także brak profesjonalizmu i zaangażowania w poszukiwanie rozwiązań, śledzenie jak robią to inni.

Była godzina 21, kiedy ogłoszono zakończenie obrad. A w kuluarach jeszcze rozgrywano „dogrywkę”, podsumowując debatę. Z jednej z rozmów wyłowiłem kilka zdań: „To jest szpital! Tu nie można dopuścić do sytuacji, że ostatni gasi światło! Tutaj ono musi się świecić wiecznie!”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPowiatowy Rzecznik Konsumentów w Łasku
Następny artykułZmiany w radzie nadzorczej Rafako