A A+ A++

Wilfredo Leon w ostatnim sezonie reprezentacyjnym brylował w polskiej kadrze, z którą wygrał Ligę Narodów i mistrzostwa Europy, a także zakwalifikował się na igrzyska olimpijskie. Te sukcesy w dużym stopniu wynagrodziły mu poprzednie lata, gdy musiał walczyć o to, aby w ogóle móc występować w reprezentacji Polski. Droga do tego była bardzo długa, w dodatku spotkał na niej wiele trudności.

Zobacz wideo
Mateusz Bieniek po starciu ze swoją poprzednią drużyną: Bardzo dobrze wspominam czas w Bełchatowie, ale zabrakło sukcesu

Wilfredo Leon opowiedział o niełatwych początkach kariery. “To był moment, którego bałem się najbardziej”

Leon z pochodzenia jest Kubańczykiem i początkowo grał właśnie dla tego kraju. Robił to już na poziomie juniorskim, co wiązało się z wyjazdami za granicę. Każdy z nich był dla niego wielkim przeżyciem, gdyż stykał się z zupełnie inną rzeczywistością. – Na wszystko patrzyłem z szeroko rozdziawiona buzią. Chodziłem i raz po raz mówiłem: “Wow”. To był inny świat – stwierdził w rozmowie z TVP Sport.

Wielu innych kubańskich siatkarzy również było pod wrażeniem i deklarowało chęć pozostania w innym kraju. Niektórzy z nich nie poprzestawali na słowach i po cichu opuszczali zespół. Leon nie był przekonany do takiego kroku, również ze względu na rodzinę. Choć pokusy się pojawiały.

– Dostawałem różne oferty. W czasie Ligi Światowej w Serbii w pokoju hotelowym otrzymałem kopertę z pieniędzmi. Osoba, która mi ją oferowała, zapytała: “Co robimy?”. Byłem młody i nie wiedziałem, jak się zachować. Pierwszy raz widziałem banknot 500 euro! W sumie było tam 20 tysięcy, co było równowartością 10 lat pracy na Kubie plus pensja mamy i taty. Trzymałem pieniądze w rękach, poczułem wielkie zdenerwowanie i pot, który spływał mi po twarzy – zdradził. Oferty nie przyjął, gdyż nie chciał opuszczać bliskich. Na kolejnym turnieju ten sam mężczyzna namawiał go do zmiany decyzji, lecz znów spotkał się z odmową.

Z czasem Leon coraz bardziej myślał o wyjeździe. Miał jednak problem z uzyskaniem stosownych dokumentów, gdyż  jako wybitny sportowiec trafił na listę “najważniejszych ludzi dla kraju”. Dopiero po jakimś czasie otrzymał paszport i wizę, dzięki czemu mógł udać się do Polski. Przed podrożą bardzo się stresował, gdyż kubańskie służby mało kogo puszczały łatwo. W dodatku w ten sposób zamykał sobie możliwość występów w drużynie narodowej.

– Pamiętam, że podszedłem do kontroli, a strażnik graniczny zapytał mnie, dokąd lecę. Odparłem, że do Polski. Zapytał też, dlaczego mam przesiadkę w Niemczech. Odpowiedziałem, że niestety nie ma bezpośrednich lotów z Kuby do Polski. Uspokoił mnie i powiedział, że wszystko jest ok. Przeszedłem przez bramki i odetchnąłem z ulgą. Kolejnym krokiem było dostanie się do samolotu. Kiedy wystartował, powiedziałem: “Dzięki, Panie Boże!”. To był moment, którego bałem się najbardziej – przyznał.

Wilfredo Leon odnalazł się w Polsce. Liczy na wielki sukces z reprezentacją

Leon był kompletnie nieprzygotowany na warunki atmosferyczne panujące w tej części Europy. W Niemczech powitał go przenikliwy chłód, w dodatku był dosyć skąpo ubrany, przez co przykuwał uwagę miejscowych. – Starałem się ukryć to, jak bardzo mi zimno, ale tylko się trząsłem – wyjawił. Po czterech godzinach oczekiwania wsiadł do samolotu do Polski, gdzie od początku nie miał łatwo. – Był wieczór, kraj przywitał mnie temperaturą minus dziesięć stopni. Myślałem, że tego nie wytrzymam. Byłem bardzo głodny. Na samym lotnisku nie mogłem znaleźć swojej walizki. Okazało się, że była na drugim końcu hali – dodał.

Z lotniska odebrała go jego obecna żona Małgorzata. Wówczas ich znajomość była na innym etapie, ale po jego przyjeździe do Polski jeszcze się do siebie zbliżyli. Kobieta i jej bliscy pomagali siatkarzowi w powrocie do formy (z Kuby przyleciał z nadwagą), zapewniając mu dach nad głową czy środki do życia. – W tej rodzinie od razu czułem się kochany. Powiedziałem więc Gosi, że jak zacznę grać i zarabiać, to wszystko będzie dla niej – przyznał.

W tamtym czasie Leon trenował w Rzeszowie, ale nie otrzymywał wynagrodzenia. Dopiero po kilku miesiącach pojawiła się możliwość dołączenia do Zenitu Kazań, co też ostatecznie się stało. Od tego momentu jego kariera nabrała rozpędu, w 2018 r. przeniósł się do włoskiej Perugii (gra tam do dziś). Rok wcześniej otrzymał od kubańskiej federacji zgodę na zmianę federacji. Zdecydował się na Polskę, z którą zżył się już kilka lat wcześniej.

– Pamiętam podróż z Rzeszowa do Warszawy w czwartym miesiącu pobytu w Polsce. Chciałem zrobić Gosi niespodziankę, sam kupiłem sobie bilety na autobus. Dojechałem, później pojechałem właściwym tramwajem. Zdałem sobie sprawę z tego, że wszystko jest w porządku, radzę sobie w nowym miejscu i że właśnie tu chcę żyć. (Mój menedżer – red.) Andrzej Grzyb zapytał mnie, czy jestem pewny. Odparłem, że tak. Po całym mnóstwie papierowej roboty oficjalnie jestem Polakiem i gram dla reprezentacji – wyjaśnił.

30-latek mierzy wysoko i liczy, że w przyszłym roku uda mu się zdobyć olimpijskie złoto. Pierwszą szansę na to miał w 2021 r. w Tokio, lecz tam Polacy w ćwierćfinale przegrali 2:3 z Francją.  Leon nie ukrywa, że długo rozpamiętywał tamten mecz. – Po wszystkim miałem kilka tygodni, w których byłem przez to zdenerwowany. Dziś mam jednak zrelaksowaną głowę. Wiem, co trzeba było poprawić. Czekam na sezon kadrowy – zakończył.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUstalono ile waży boska cząsteczka zwana bozonem Higgsa
Następny artykułOdmień swoje życie wprowadzając do niego sprawdzony catering pudełkowy