Dzisiaj, 24 sierpnia (09:53)
Ceny szkolnej wyprawki biją rekordy. Podręczniki to wydatek minimum 500-600 zł. Plecak za 250 zł czy strój na WF za prawie 150 nikogo już nie dziwią. Ale są też zaskoczenia. – Pierwszy raz w życiu widziałam zeszyt za 40 zł – komentuje pani Dorota, matka pierwszoklasistki. Jest coś, czego cena nie poszła w górę? – Nie ma takiego produktu. Wybieramy między: trochę zdrożało a zdrożało bardzo – mówi Maciej Janiszewski, właściciel sklepu z artykułami papierniczymi. Jako przykład podaje papier do kserokopiarki, który z 15 zł skoczył na 30. – To jest tragedia – mówią Interii rodzice i handlowcy.
Tegoroczną inflację czuć na każdym kroku. Drożyzna nie oszczędza siłą rzeczy także rodziców, których dzieci za kilka dni wrócą do szkoły. Według szacunków 80 proc. Polaków już wie, że akcja wyprawka odchudzi ich portfele o kilkaset złotych. Wśród szkolnych zakupów Interia wskazuje te, których ceny biją absolutne rekordy.
Wioleta Sakowska z Myśliborza nie ukrywa, że szkolne zakupy dla sześcioletniej córki i 11-letniego syna to duże finansowe wyzwanie dla domowego budżetu.
– Kredki, plecaki, piórniki, wszystko poszły w górę o 20-25 proc. Mnie przeraziła cena papieru ksero. Zatrzymałam się na kwocie ok. 16 zł, a teraz kosztuje 100 proc. więcej. Czasy są tragiczne. Nie zazdroszczę rodzicom, którzy posiadają więcej niż dwoje dzieci, bo koszty są ogromne – mówi Wioleta Sakowska.
Z danych GUS wynika, że artykuły papiernicze podrożały o prawie 17 proc. Sprzedawcy mówią o jeszcze większych wzrostach.
– Papier ksero jest świetnym przykładem tego, co się stało z cenami. Zanotował skok z 15 zł na 30 zł. Ale zdrożało wszystko. Piórnik z wyposażeniem potrafi kosztować teraz 80 zł. Za plecaki, których cena w tamtym roku opiewała na 100-120 zł, teraz trzeba zapłacić 150-170 zł. Mamy i takie po 250 zł za sztukę, chociaż powinny być jeszcze droższe. Zrobiliśmy tę cenę kosztem naszej marży, bo wiemy, że dla klientów to są i tak kwoty, które mogą blokować zakup – wyjaśnia Maciej Janiszewski, właściciel sklepu z artykułami szkolnymi, biurowymi i zabawkami w Ostrzeszowie.
Jak podkreśla, trend wzrostowy widać w hurtowniach od kwartału. Jest coś, co nie zdrożało? – Nie ma takiego produktu. Wybieramy między: trochę zdrożało a zdrożało bardzo – dodaje właściciel Przedsiębiorstwa Handlowego Pegaz-Bis.
Grzegorz Janiszewski pracuje w branży księgarskiej od 1983 roku. Jak mówi, tak dziwnego roku jak ten, nie pamięta.
– W zeszłym roku było trochę kłopotów, ale ten rok jest wyjątkowy. Wyjątkowo trudny. Normalnie o tej porze ruch uczniów i rodziców w księgarni był duży. W tej chwili, tak jak pani widzi, pusto. Książki są drogie, niektórych w dodatku w ogóle nie ma, bo wydawnictwa biją się o papier, który podrożał, a rodzice wierzą, że większość podręczników kupią z drugiej ręki – tłumaczy księgarz.
Statystycznie ceny podręczników, w porównaniu z zeszłym rokiem, wzrosły o niemal 9 proc. – Komplet podręczników dla szkoły średniej to dziś minimum 500-600 zł. Najdroższe są książki językowe. To jest tragedia – ocenia Grzegorz Janiszewski.
Piotrkowianka Anna Gomula dla idącej do szkoły średniej córki na podręczniki wydała 700 zł. – Używanych kupiliśmy tylko kilka, bo w szkole życzą sobie nowe wydania – mówi mama 15-letniej Julii. – Do tego zeszyty, linijki, papier, farby, okładki – razem około 200 zł. Plecak i piórnik – kolejne 200 zł – wylicza kobieta.
Trochę taniej wyszło przy zakupach dla 11-letniego syna. – Natan idzie do piątej klasy, więc książki ma za darmo. Oprócz podręcznika do religii, ale ten ma po siostrze. Co nie zmienia faktu, że w porównaniu z zeszłym rokiem wydałam na całość 80 proc. więcej – przyznaje Anna Gomula.
O darmowych książkach wspomina także pani Żaneta z Warszawy, mama trzecioklasistki Liwii.
– Prócz książki do religii, która w zeszłym roku kosztowała 40 zł, wszystkie inne zapewnia szkoła. Haczyk? Trzeba o nie dbać, co jest trudne, gdy się ma dziewięć lat. Dla ochrony kupujemy więc okładki. Zazwyczaj w trakcie roku szkolnego połowę z nich musimy wymienić – tłumaczy pani Żaneta.
W tym roku także i tu można przeżyć szok. – Okładki też zdrożały, o 20 proc. Ja mam maszynę i robię je na miejscu, na wymiar książki. Jeszcze w zeszłym roku taka okładka robiona przeze mnie kosztowała 4 zł, w tym już 5. Kiedy rodzic przynosi 10 książek do obłożenia, musi się liczyć z wydatkiem 50 zł – mówi Maciej Janiszewski z ostrzeszowskiego Pegaza.
A okładki to kropla w morzu potrzeb. – Bloki techniczne, rysunkowe, kolorowe i nie, kredki ołówkowe, świecowe, plasteliny, bibuła i tym podobne kosztowały nas w tym roku 189 zł. Z zeszłych lat pozostały nam “elementy stałe” takie jak nożyczki, linijki, długopisy, teczka na plastykę, pastele czy dziurkacz. Mamy też solidny zapas farb, bo mimo ich obecności na liście wyprawkowej z klasy pierwszej nasze dzieciaki nie miały jeszcze okazji ich używać – wymienia pani Żaneta.
Obowiązkowy punkt programu to także duży sklep sportowy, czyli buty i stroje na WF. – Zeszłoroczny rachunek ze sklepu to 189 zł, w tym roku zapłaciliśmy 148 zł, bo krótkie spodenki się jeszcze nie przeterminowały – zaznacza mama Liwii. Bez książek, plecaka, który został z tamtego roku i wymienionych produktów plastycznych, wydała na córkę 466 zł.
Jak z drożyzną radzą sobie klienci? Jak słyszymy, sposobem.
– Chyba w świadomości nas wszystkich już utkwiło, że wszystko zdrożało. Zauważyłem, że ludzie kupują nieco ostrożniej. Częściej słyszymy: “Zobaczymy co nam w domu zostało z zeszłego roku i wtedy może wrócimy”. Klienci nie kupują na zapas, na hurra, chcą zakupy przemyśleć, żeby nie wydawać niepotrzebnie pieniędzy – tłumaczy Maciej Janiszewski.
Coraz więcej rodziców zakupy zaczyna od przeglądu domowych szafek, a potem dokładnie patrzy na ceny. Z badania Barometr Providenta dotyczącego szkolnej wyprawki wynika, że podczas jej kompletowania, coraz większą wagę przywiązujemy do ceny produktów – ma ona znaczenie już dla 68 proc. rodziców. Rok temu wskazało ją o 4,7 pp. mniej badanych.
Aneta Jagodzińska jest mamą trójki dzieci, w tym dwojga w wieku szkolnym. Tegoroczne wydatki na szkolną wyprawkę przekroczyły już 800 zł. – Koszt samych zeszytów przy dzisiejszych cenach to 150 zł. Na książki córki do liceum wydałam 600 zł, a to jeszcze nie wszystkie i nie wszystkie były nowe – opowiada pani Aneta.
Jak podkreśla, także i ona dokonuje przeglądu tego, co pozostało i kupuje tylko rzeczy niezbędne. – Z tego, bez czego można się obyć, po prostu rezygnuję. Wczoraj odmówiłam synowi zakupu zeszytu, który mu się spodobał. Kosztował 18 zł. Taki sam w zwykłej okładce kosztuje 4,99 zł. Wzięliśmy tańszy. Na szczęście nie musimy kupować nowego plecaka, bo ten, który w tamtym roku kupiliśmy za 100 zł, teraz kosztuje 149 – podkreśla pani Aneta.
Emocjom najbardziej dają się ponieść rodzice najmłodszych uczniów. Chociaż życzenia dzieci czasem potrafią przyprawić o zawrót głowy. Dorota Dębska przeżyła szok, gdy jej córka wymarzyła sobie zeszyty z pop it – silikonową zabawką z wypustkami. – Znalazłam takie w internecie. Kołonotatnik z, jak podkreśla producent, odprężającą sensoryczną zabawką na okładce. Hit wśród dzieci. Tyle, że … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS