Pasażerowie, którzy lecieli z Budapesztu do Las Palmas, na długo zapamiętają swój początek urlopu. Spędzili długie godziny w samolocie, stojącym na płycie lotniska. Powód oczekiwania zapewne zmroził krew w żyłach wielu ekologom.
To miał być przyjemny lot, po którym prawie 200 osób rozpocznie wakacje na hiszpańskiej wyspie Gran Canaria. Jednak zanim maszyna wzbiła się w powietrze, była uziemiona przez 6 godzin w porcie lotniczym im. Ferenca Liszta w stolicy Węgier.
Samolot nie mógł wystartować, ponieważ był za ciężki. W związku z tym przez półtorej godziny spalał paliwo na głównej płycie lotniska. Następnie przekierowano go na boczny sektor, gdzie przez kolejne 4,5 godz. kontynuował pozbywanie się paliwa.
Pasażerowie z każdą godziną byli coraz bardziej poirytowani. Dokuczał im nie tylko drażniący zapach paliwa, ale też niska temperatura na pokładzie. Trudno było też o swobodne poruszanie się – maszyny należące do linii Ryanair nie słyną z przestronności.
Co więcej, jeden ze zdenerwowanych podróżnych zapalił w toalecie papierosa, przez co została wezwana policja. Mężczyzna opuścił samolot dobrowolnie, ale skutkowało to dodatkowym opóźnieniem.
Zamiast o 6:30, lot odbył się o godz. 12:19. Jeśli ktoś pomyślał, że to koniec niespodzianek, jakie zgotowano pasażerom, to jest w błędzie. O godz. 15:30 samolot miał międzylądowanie w Madrycie, gdyż istniało zagrożenie, że… zabraknie paliwa, aby dolecieć do celu. Ostatecznie maszyna wylądowała w Las Palmas o godz. 18:25.
Ryanair wydał komunikat ws. feralnego lotu. Przewoźnik przeprosił klientów. Mogą oni ubiegać o odszkodowanie w wysokości 600 euro (ok. 2,6 tys. zł). Rekompensatę mogą również otrzymać osoby, które z powodu przedłużenia lotu czekały na wylot z Las Palmas. Sprawa ma zostać też zbadana przez węgierski rząd.
Zobacz też: Odleciał bez pasażerów. Kuriozalna sytuacja podczas lotu do Krakowa
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS